Dwudziesty

599 26 2
                                    

Hayden

Usta Riley smakują lepiej, niż sobie wyobrażałem. Są miękkie i ciepłe.

Przez moment spoczywamy w długim pocałunku, nim zdobywam się na jakikolwiek ruch.

Chcę się nacieszyć tym uczuciem. Czymś czego nie nigdy dotąd nie czułem.

To pragnienie pomieszane z uczuciem, mieszanka wybuchowa. Mam wrażenie, że za nami w tle wybuchają fajerwerki, a tłum ludzi głośno wiwatuje.

Na szczęście jesteśmy sami. W naszej kuchni. Moje dłonie spoczywają na jej biodrach i trzymam ją przy sobie blisko, jakby z obawą, że zaraz może uciec.

Gdy przyciąga mnie za koszulę, pogłębiam pocałunek.

Uświadamiam sobie, że już dawno powinienem był to zrobić. Żałuję, że okoliczności nie są inne, ale jednocześnie cieszę się, że dzieje się to teraz.

Jest zupełnie inaczej niż z Angie. Bez porównania. Po prostu lepiej.

I ja się lepiej czuję przy niej. Nie czuję potrzeby otaczania się murem, nie chcę popełniać drugi raz tego błędu.

Riley przerywa pocałunek i patrzy na mnie trochę zawstydzona. Po chwili śmieje się, a ja jej wtóruje.

- Zostań ze mną dzisiaj, proszę – szepczę, stykając nasze czoła razem.

Riley w odpowiedzi ujmuje moją twarz w swoje chłodne dłonie i składa krótki pocałunek na ustach.

*

Wydaję mi się, że całowanie jej słodkich ust jest najlepszą rzeczą na świecie dopóki nie budzę się koło niej w swoim łóżku.

Leży do mnie plecami skulona w kłębek.

Kładę się na boku i zaczynam bawić się jej miękkimi włosami.

Wczorajszy wieczór wydaję się być koszmarem, ale uświadamiam sobie, że to prawda. To wszystko wydarzyło się naprawdę.

Bob, który proponuje mi jednego drinka. Jeden przeradza się w cztery, potem rozmowa, w której żartem nazywa mnie swoim synem przy kolegach, a ja po prostu nie wytrzymuję.

Plus fakt, że mama i Wren przyłapują nas na gorącym uczynku.

Dzisiaj na pewno będzie ciężko, ale jestem gotowy stawić wszystkiemu czoła. Nie tylko dla Riley, ale też dla siebie.

Muszę się wziąć w garść, jeśli tym razem wszystko ma się udać.

W nocy, kiedy kładziemy się do łóżka usypiamy natychmiast. Świadomość, że jest obok mnie sprawia, że tak dobrze nie śpię od dawna.

Wkrótce Riley budzi się i obraca w moją stronę.

Nie mówi nic tylko uśmiecha się sennie i na moment jeszcze przymyka oczy.

- Wyspałaś się? – pytam trochę zachrypniętym głosem.

- Mhm – mruczy i naciąga kołdrę po sam nos, co wywołuje u mnie śmiech.

- Na co masz ochotę na śniadanie?

- Mhmmmm.

- Nie mówisz z rana?

Dziewczyna kręci głową, co sprawia, że jest jeszcze bardziej urocza, a ja nie mogę nacieszyć się jej widokiem.

Wstaję z łóżka i kieruję się do łazienki, żeby załatwić poranne potrzeby, po czym idę do kuchni.

Robienie śniadania staje się tradycją, którą uwielbiam.

Gdy stoję przed lodówką i zastanawiam się co przygotować, czuję jej ręce oplatające mój brzuch od tyłu.

Robi mi się ciepło i przechodzą mnie przyjemne dreszcze. Mięknę pod jej dotykiem.

- Jak się czujesz? – mruczy i siada na blacie.

- Lepiej – odpowiadam, nawiązując kontakt wzrokowy. – Jakie masz plany na dzisiaj?

- Umówiłam się z chłopakami, mamy próbę w barze. A ty?

- Chyba powinienem pojechać do mamy i wyjaśnić całą sytuację – mamroczę, nadal trochę zniesmaczony całą sytuacją.

- Chcesz, żebym pojechała z tobą? Mogę przełożyć...

- Poradzę sobie – wchodzę jej w zdanie trochę zbyt ostro, na co się wzdryga. – Muszę to załatwić sam.

Kiwa głową ze zrozumieniem.

- Mogę przyjechać po ciebie do baru, jak będę wracać od mamy – proponuje.

- Dobrze – zgadza się i zeskakuje z blatu.

Bez słowa chce wyjść z kuchni, ale w porę łapię ją za nadgarstek i przyciągam do siebie.

- A buziak na dzień dobry?

Riley przewraca oczami rozbawiona i cmoka mnie przelotnie w usta, po czym idzie do łazienki. 

_______________________________

przepraszam za opóźnienie

ostatni za godzinkę 

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now