Potem już nie pamiętam co się działo. Może za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat sobie przypomnę. Wiem jedynie, że zaczęłam się zmieniać. Miałam uczucia. Nie miałam tego wcześniej. Młody zawrócił mi w głowie. Zajęło mu to chwilę. Zawrócił do tego stopnia, że chciałam go mieć. Chciałam, ale wciąż nie wiedziałam co to znaczy. On miał wtedy dziewczynę, komiczne, prawda? Ale związki w podstawówce to nie związki. Według mnie, moje własne zdanie. Pewna siebie, bo przecież czułam, że mogę wszystko, postanowiłam zdobyć Młodego. Co ciężkie nie było, bo wiedziałam, że właśnie tego chce. To było piękne popołudnie. Szczerze to nie wiem czy było piękne, ale świeciło słońce. Po lekcjach Młody jeździł na deskorolce przed szkołą, ja właśnie wychodziłam z budynku i nagle w głowie pojawiła się myśl 'teraz, teraz masz do niego iść'. Więc poszłam, ale nie do niego. Czaiłam się na niego. Czekałam chyba 2 godziny, aż jego kolega sobie pójdzie. I go dopadłam. Co mu powiedziałam to nie wiem, zapewne coś 'chciałabym z Tobą być, będziemy razem?'. Tak czy inaczej myślałam, że jedno moje skinienie i będzie mój. A tu patrz, zaskoczył mnie. No nie do końca, bo zastanawiał się nad zerwaniem (to jeszcze bardziej komiczne niż związek) ze swoją panienką (której nienawidziłam, ewidentnie się zabujałam skoro już nienawidziłam dziewczyny, która była z nim blisko). I nie zaimponował mi tym, bo to była dla mnie wiadomość, że ze mnie też tak szybko zrezygnuje jak pojawi się jakaś inna. Byliśmy ze sobą. 15 minut chyba. Potem zerwałam. Przez Facebook'a. Byłam w podstawówce, to mnie usprawiedliwia. Tak się zakończyła nasza historia. Na pewien moment.