¤<6>¤

35 5 4
                                    

Ostatni dzień.
Prawie.
Ale następny to było rano, nie liczy się.
Był załamany. Myślał że będzie jeszcze w Lavendåen chociaż przez dwa lub trzy tygodnie. Podczas spotykania się z Emmą przestał czuć poczucie czasu. Ale teraz nie czuł nic. Ani szczęścia, ani smutku, ani żalu. Czuł pustkę.
Siedział na górce z widokiem na wioskę obok Emmy. - Ej. - odezwała się. - Coś się stało? - spytała tym swoim łagodnym, troskliwym i zarówno zmartwionym głosem. - Jutro wyjeżdżam. - Powiedział krótko. Nastała cisza.

- Czyli - odezwała się w końcu - wracasz... Do domu? - Tak. - odpowiedział. - Chociaż nie chcę. - Czemu? - Kiedy poznałem ciebie zrozumiałem, że od zawsze byłem w błędzie. Myślałem że na tej planecie wszystko jest zrozumiałe i nic ciekawego nie ma, zwłaszcza tutaj, w tej wiosce. Że tylko ja mam problemy warte wysłuchania. A wtedy spotkałem ciebie, i doszłem do wniosku, że jednak nie wszystko jest takie jak się wydaje. Dziecinność, zabawy w berka, śpiewy z ukulele na łące... Potrzebuję tego. Tam gdzie mieszkam, nie mam tego. Nie chcę wracać do domu. I teraz nawet nie wiem czym jest dom... Czuję że moje miejsce jest tutaj. - Powiedział. Rudowłosa spuściła wzrok. - Będzie tu trochę smutnawo. - Jak to? - Zapytał zdziwiony. - Myślisz że kiedy uciekałam by ratować siebie i moje rodzeństwo też byłam taka wesoła? Coś ty. Te dzieciaki wiedzą, że to wszystko mnie zmieniło. Tylko staram się być szczęśliwa, bez względu na to, gdzie i kiedy jestem. - uśmiechnęła się. - Ty zawsze tutaj będziesz? - spytał. - Nie wiem. Narazie jest tutaj spoko. Chociaż... Nie wiem co będzie w zimę. To miejsce nie jest dobre na spędzanie zimy. Nie wiem jak to będzie wyglądać. Trochę się tym stresuję. Pewnie gdzieś się przeniesiemy... - Westchnęła.

Ich rozmowa nie trwała za długo, Emma nie mogła zbyt długo siedzieć. Obiecała zielonowłosej, że pomoże jej kroić ziemniaki na obiad. Henry najpierw odszedł, kiedy poczuł taki odruch. Nie czuł się wspaniale w tej chwili na pożegnanie, tak na zawsze, ale poczuł coś w sobie. - Emma. - Powiedział. Ledwo się odwróciła, rzucił się jej na szyję. - Nie chcę się z tobą rozstawać.- westchnął. Zielonooka uśmiechnęła się troskliwie. - Będę za tobą tęsknić, Henry. Dowidzenia. -

______________________
Był wieczór, słońce zachodziło. Henry chciał zrobić coś, zanim zniknie z tej wioski. Biegł po lesie, po chaszczach. Pamiętał trochę z tego kiedy sam szedł tą drogą z Emmą.
Dotarł do obozu. Znowu dzieci biegały w te i w te, dwojga chłopaków coś robiło w namiocie, a Emma nosiła jakieś wiadra z paroma innymi dziewczynami. Wszystkie dzieci biegły do chłopaka i krzyczały. - To ten Henrey czy jak tam miał! - Henry! - Uuuu, przyszedł do Emmy! - Emma spojrzała w źródła krzyków. Zaskoczyło ją. Chłopak podbiegł do niej. - Emma! - Wysunął ręce. Trzymał w nich pluszową żyrafę z czerwoną kokardką. Puściła wiadra i zakryła twarz. Zaczęła płakać. - Żyrafa... Zawsze je uwielbiałam kiedy byłam ma...mała... - Była bliska płaczu. Przytuliła z całej siły pluszaka. - Dziękuję... - Nie mogłem się tak po prostu z tobą pożegnać. - Odpowiedział Henry. Emma pocałowała go w czoło. Dzieci zaczęły chichotać i nucić pod nosem "Emma ma chłopakaa~ Emma ma chłopakaa!~" Henry zaczerwienił się. Emma uśmiechnęła się w promieniu słońca zza drzew.

_______________________________
Dobry wieczór~
A więc
jutro będzie epilog
napisałabym nawet teraz, ale nie napiszę z trzech powodów;
1. Mam 8%
2. Jest wpół do północy
3. Jutro jadę autem, będę jechała samochodem do rodzinki winc będę miała lepszy mood na to
Chyba to wystarczająco powodów
papaśki (σˊ   ω`)σ❤💖💗💘💝💕💞

dziewczyna zza betonowego muruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz