Pocieszenie

45 4 0
                                    


Minął już rok od feralnego dnia, gdy połowa populacji zniknęła. Tony nadal czuł smutek, lecz maskował go obojętnością. Stracił wszelkie nadzieje, na to, że da się jeszcze wygrać. Gra była skończona.

Pod drewnianą chatę, w środku lasu podjechało luksusowe auto. Wysiadł z niego nikt inny, jak sam Steve Rogers. Podszedł do drzwi i zadzwonił na dzwonek. Otworzył je Tony. Był sam z małą, roczną Morgan. Pepper pojechała do miasta.

-Hej Tony. Pomyślałem, że może chciałbyś z kimś pogadać. Spędzić czas ze starym znajomym.

-No część Steve. Nie jest to zły pomysł. Wejdź.

Dom był schludny i przytulny. Mała leżała w łóżeczku, w salonie.

-Kawy? Herbaty? Soku pomarańczowego?

-Herbaty. Co u was słychać? Gdzie Pepper?

-Pojechała do miasta. Zakupy i te sprawy. Słychać u nas to co zawsze, a na pewno ciszej, tak o połowę od roku.

-I widzisz. Po to przyszedłem. Nie możesz się zadręczać tą przegraną. Żyje się dalej. Cieszmy się że przeżyliśmy.

-W tym problem, my tak, oni nie.

Usiedli w kuchni, żeby nie budzić śpiącej Morgan.


Steve's POV

Smuci mnie załamany Tony, zawsze miał w sobie tyle woli do walki i nie zliczoną ilość pomysłów. Ale przyznam, że lata mu dodają. Z bródką mu do twarzy. Ahhh te jego zmysłowe oczy. Zapomniałem ja on był pociągający...



"After a snap" \\ Steve x Tony \\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz