Rozdział 18

230 20 1
                                    

domownicy przytulili mnie mocno
— nic Ci nie zrobił? — zapytał Edd
— nie. Ale zginął mój telefon — wyszeptałam, jakbym czuła, że złodziej wciąż tu jest
— zgłosimy to jutro na policję. Czemu tu jest tak ciemno? — odrzekł Tom
— nie ma prądu — wciąż szeptałam
— idź na górę, połóż się. Przyda Ci się — wtrącił zielonobluzy. Jak powiedział, tak zrobiłam. Noc minęła mi dosyć spokojnie.
Następny dzień spędziłam z Megan. Poszłyśmy do galerii i pijalni czekolady. Gdy siedziałyśmy i rozmawiałyśmy w najlepsze zadzwonił mój zastępczy telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam nieznany mi dotąd numer, toteż z pewnego rodzaju obawą odebrałam. Po głosie poznałam, że to ta Norweżka. Powiedziała mi parę faktów, w tym ten, że planują wziąć ode mnie Avera. Umówiłam się z nią na spotkanie na jutrzejszy dzień. Przez resztę czasu, który spędziłam z przyjaciółką, byłam troszkę rozkojarzona. Może dlatego, że myślałam wciąż o moim malutkim szczeniaczku i o tym, że niedługo może go już nie być. Na pocieszenie Megan zabrała mnie na Ice-Rollsy. Były naprawdę pyszne. Po zjedzeniu ich, zdecydowałyśmy pójść do mnie.
— cześć Tom, cześć Edd! — wykrzyknęła moja przyjaciółka, gdy weszłyśmy. Odpowiedziało nam echo. Przestraszyłam się, że znowu będę sama. Nagle do pokoju zbiegł zielonobluzy
— [t.i], jutro musisz pozbyć się Avera! — krzyknął prawie ze łzami w oczach
— a to dlaczego? — odpowiedziałam obojętnie
— za dwa dni przyjeżdża Matt
— zaraz, a to wy nie zgodziliście się, by pies został? — wtrąciła nagle Megan. Mieli nie wiedzieć, że podsłuchiwałam. Spojrzałam na przyjaciółkę, wiedziałam co mam robić. Wybrałam numer, z którego wcześniej dzwoniła Norweżka. Powiedziałam jej o zaistniałym problemie. Zgodziła się na prędkie spotkanie i szybkie odebranie psa. Umówiłyśmy się, że przyjedzie do domu Edda, w ciągu godziny.
— [t.i], co ty właśnie zrobiłaś? — zapytał zielonobluzy gdy wsunęłam telefon do tylnej kieszeni spodni
— poznałam fajną rodzinę, mogą przyjąć Avera pod swój dach. Na pewno tam uzyska więcej opieki niż tutaj — spojrzałam ze łzami w oczach w kierunku schodów prowadzących ku górze. Wtedy z podwórka przyszedł Tom, ku mojemu zdziwieniu, cały brudny
— co się dzieje? — zapytał wchodząc do łazienki by umyć ręce
— oddaję psa — szepnęłam udając obojętność. Niebieskobluzy stanął jak wryty, nie wiedziałam co mam zrobić. Udałam się na podwórko, by zobaczyć czym chłopak był zajęty. Na trawniku zobaczyłam cudowny psi plac zabaw, ogrodzony płotem. — Tom?! — zawołałam, na co po chwili zjawili się ananas i Megan — Skarbie, czy to twoje dzieło? — spojrzałam w kierunku niebieskobluzego
— jak widzisz tak, no wiesz, chciałem, żeby Aver z nami został. Nie wiem dlaczego chcesz go oddać — odpowiedział z lekkim smutkiem
— w takim razie chyba muszę odwołać tę kobietę — wyszeptałam sama do siebie. Nie chciałam robić zamieszania, obiecałam im psa, mam dać im psa, to jasne i zrozumiałe. Byłam gotowa dać im największe sumy pieniędzy, by zostawili Avera w spokoju, chociaż jeszcze kilka minut temu było zupełnie na odwrót. Wtuliłam się w Toma w głośnym płaczu kiedy usłyszeliśmy cichy silnik samochodu Norweżki

Już dobrze (Tom x Reader) [WERSJA PIERWOTNA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz