#48. Miłość rośnie w okół nas

480 25 5
                                    

Maraton 3/3

Wczorajszy dzień był naprawdę niezwykły, wspomnienia zostaną na zawsze. Mam nadzieje że jeszcze kiedyś Justin mnie tam zabierze. Naszczęście udało nam się zwiać przed policją. Po wyścigu odrazu pojechaliśmy do domu i poszliśmy spać. Wyleguje się obecnie na łóżku Justin'a kiedy on robi mi śniadanie. Pewnie znowu naszykuje mi chleb i nutelle żebym sama sobie posmarowała. Chłopak należały do grupy leni tak samo jak ja. Muszę powiedzieć że pluszak leniawca leżący na łóżku doskonale go opisuje.
Wstałam z łóżka i poszłam wziąść prysznic. Następnie założyłam przygotowane przez chłopaka dla mnie ubrania i zeszłam na dół. Tym razem na stole zastałam płatki z mlekiem

- wow - powiedziałam - tym razem bardziej się postrałeś

- jeszcze nie znasz moich całych zdolności kulinarnych

- kiedy poznam? - zapytałam

- nie tak szybko. Stopniowo się wszystkiego dowiesz

- brzmi ciekawie - powiedziałam zajadając się posiłkiem - jakieś plany na dziś mamy?

- nie, wymyśl coś - powiedział

- możemy iść do galerii. Przydało by mi się trochę ubrań a nie mam zamiaru iść do domu. Zatrzymam się u ciebie do odwołania, jeśli nie masz nic przeciwko

- jasne że nie, czułem się strasznie samotny. Dlatego też kupiłem sobie kota ale wiesz z nim sobie nie pogadam - zaśmiałam się

- racja - odparłam

- to zjadaj szybko i zaraz idziemy - powiedział. Byłam naprawdę zadowolona że wzięłam chociaż kartę płatniczą. Dokończyłam śniadanie i poszłam na górę po telefon i kartę, wróciłam na dół i wyszliśmy z domu. Wsiadliśmy do jego drugiego samochodu, tym razem nie tego sportowego

- masz dwa samochody? - zapytałam bo może chłopak miał jeszcze jakieś o których nie wiedziałam

- jeden, ten czerwony. Ten należy do ojca, ale ja nim jeżdżę. Pieniądze za wygrane wyści przeznacze na nowe auto - odparł a ja pokiwałam głową

Dalszą drogę spędziliśmy na rozmowie o luźnych tematach. Dotarliśmy pod galerie. Kiedy zaparkowaliśmy na wolnym miejscu wyszliśmy z samochodu i pokierowaliśmy się w stronę budynku

Chodziliśmy po różnych sklepach. Zdążyłam sobie już kupić dwie pary spodenek, jedną parę spodni i cztery bluzki. W sumie tyle rzeczy mi by wystarczyło, ale Justin uparł się żebyśmy weszli jeszcze do tego w którym obecnie jesteśmy. Chłopak upatrzył sobie jakieś dwie pary spodni które poszedł przymierzyć. Skierowałam się za nim i usiadłam na fotelu w korytarzu w przymierzalni. Za to Justin wszedł do pierwszej kabiny. Z niecierpliwością czekałam jak chłopak pokaże siebie w nowych spodniach. Zaczęło mi się nudzić dlatego zaczęłam skanować ludzi. Pierwszym moim celem okazała się pani z przesłodkim dzieckiem które mogło mieć ze 2 latka. Dziewczynka bawiła się w spokoju lalką w wózku natomiast pani przekładała wieszaki z kurtkami dzinsowymi. Następnie przypatrywałam się starszemu małżeństwu. Starsza pani szukała dla jej męża jakiś bluzek a mężczyzna ziewał ze znudzenia. Nic nowego. Większość chłopaków nie przepada albo wręcz nienawidzi zakupów. Mój wzrok przykuła para nastolatków. Musieli być trochę młodsi, trzymali się za ręce i przemierzali półki z ubraniami. Wyglądali jak para zakochanych. Dziewczyna wybierał dla chłopaka ubrania a chłopaka dla niej. Słodko razem wyglądali. Wyobraziłam sobie siebie i Martinus'a... Nie, stop. Znowu moje myśli wchodzą na złe tory.

Masz wybić sobie go z głowy

Masz wybić sobie go z głowy

Zrozum to wreście

Me and You... together//Marcus&MartinusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz