Przypominam o treściach +18. Proszę dla dokładności przeczytać opis, postaram się jak najlepiej opisać sceny w książce uwu.
- Ahh, w końcu na miejscu. - Powoli wysiadłem z auta zaparkowanego na podjeździe dość starego budynku i wyciągnąłem moje ręce ku górze by je wyprostować. Po moim ciele poczęło rozpływać się poczucie dumy i szczęścia. Mam własny dom. Co prawda dziwnie wielki, przestarzały i odstraszający, ale się tym nie przejmuję. Nie będą mi dzieciaki dokuczać, bo wygląda podobnie jak ten z horrorów.
Po trzech godzinach jazdy dotarliśmy do celu, czyli tu, gdzie się obecnie znajdujemy. Jest chłodny wieczór. Dość chłodny by nosić na sobie płaszcz, a pod nim ciepły sweter. Pomyśleć, że jeszcze przed naszym wyjazdem było ciepło. Gdyby mój towarzysz nie przeczytał tej nie znośnej pogody w googlach, latał bym teraz w krótkim rękawku szczękając zębami.
- Myślisz, że dasz sobie radę? - Odezwał się głos za mną. - W razie czego mogę ci pomóc w kilku sprawach.
- Dam sobie radę Pat. Bywały gorsze sytuacje. - Podszedłem do bagażnika po moje walizki. - To tylko przeprowadzka do starego i zaniedbanego domu. Nic wielkiego.
- Aha, nic wielkiego. Teraz będziesz mieszkał w wielkim walącym się gruzie. A ja będę za daleko, by pewnego feralnego dnia przyjechać do ciebie aż będzie za późno.
- Boisz się o mnie? - Zapytałem wyciągając dwie walizki oklejone uroczymi kocimi naklejkami ze schowka.
- Tak. - Odparł. - Boję się o ciebie cholernie Tord, bo będziesz tu mieszkał zupełnie sam w ogromnym domu. Problemu by nie było, gdybyś chociaż miał współlokatora. - No tak.
Wyminąłem go z bagażem w ręku, by po czasie położyć walizy przy schodkach na werandę, gdzie też były główne drzwi do tego całego domu.
- Myślisz, że jest nawiedzony? - Uśmiechnąłem się szczerząc swoje zęby do obiektu całej afery.
- Nie żartuj tak. To w cale nie jest śmieszne. Cały twój powalony humor nie jest śmieszny, tylko tragiczny i przerażający.
- Ah, Patie. Nie masz się o co martwić. Jedyne co może tam być, to kilka szczurów. Chcesz ze mną sprawdzić?
- Tak, jasne. Już idę. Tylko uważaj, by nic nie spadło ci na głowę, jak będziesz wchodzić. - Warknął. - Nie boję się, byś musiał mnie prowadzić za rękę. Oczywiście, nie wierzę też w duchy czy inne zjawy.- Podszedł do mnie po tej kwestii, by po chwili walnąć w tył głowy.
- Aua. Nie tak mocno, bo mi wgnieciesz potylicę do środka. A podobno martwisz się o moje zdrowie, prawda?
- Odebrałeś klucze? - Zmienił szybko temat.
- Na twoje nie szczęście tak. - Odruchowo zacząłem szperać w kieszeni mojego płaszcza, by je znaleść.
Weszliśmy ostrożnie po podstępnie skrzypiących schodkach zabierając ze sobą walizki. Pomęczyłem się z zamkiem w drzwiach i weszliśmy do środka. Ukazał nam się szeroki korytarz, który miał na końcu schody idące do góry.
- Ile pięter ma ten dom? - Zapytał. - Nie przyglądałem mu się aż tak, ale wydaje się być ogromny.
- Podobno ma piwnicę, ten parter, górne piętro i strych. - Podrapałem się po karku zaglądają przez pierwsze drzwi po prawej, gdzie prawdopodobnie był salon.
- Jakim cudem było cię na niego stać? - Brunet dziwnie na mnie spojrzał.
- Nie wiem. Po prostu zobaczyłem tanią ofertę w internecie. No i jest stary, zaniedbany i odstrasza innych wyglądem, może dlatego. - Wszedłem do pomieszczenia, do którego zaglądałem. - Tak zgaduję.
- To na serio bardzo podejrzane Tord. Nie pozwoliłbym ci go kupić, gdybym o nim wcześniej wiedział. Szczerze mówiąc, to spodziewałem się na początku jakiegoś małego domku dla babci.
Na środku niebieskiego pokoju była skórzana, stara czerwona kanapa a w jednym z rogów stojący czarny wieszak na kurtki. Dwa jasne okna przepuszczające słabiejące smugi światła i nic poza tym. Chociaż jeszcze było przejście do następnego pomieszczenia w ścianie na przeciwko skórzanego mebla. Ruszyłem ku kanapie i na niej usiadłem, powodując rozrzut kurzu. Pat za mną zaglądając i wchodząc do mnie mocno zakaszlnął.
- Boże, ile tu kurzu. W sumie, to twoje klimaty, nie powinno ci przeszkadzać. - Powiedział, po czym jeszcze raz zacharczał.
- Chcesz usiąść? - Poklepałem miejsce obok mnie.
- Nie dzięki, postoję. Kiedy przyjeżdża ekipa przeprowadzka? - się po karku.
- Po co pytasz? Mają być jeszcze w ten piątek.
- Okej, to nie odwiedzę ciebie na pewno w piątek. Jak będą przenosić twoje gruchoty, to w powietrzu będzie tyle dymu, że będę w stanie się udusić jak tlenkiem węgla.
- Nie przesadzaj. - Zaśmiałem się cicho. - Wspominałeś wcześniej coś o duchach.
- Nie wierzę w duchy.
- Jasne. Czytałeś Wiedźmina? Tam to dopiero były strzygi. Chodzące trupy, coś jak zombie, tyle że to były kobiety z mordą pełną ostrych zębów, długimi pazurami, białą cerą i wyposażone były w doskonały słuch a także szybkie nogi. Z łatwością mogły dogonić ofiarę a później odgryzały jej głowę. - Przy opowiadaniu o potworach, gestykulowałem rękami.
- Ygh, Tord. Jesteś obrzydliwy. Nie opowiadaj mi takich rzeczy, bo zacznę się martwić również o twoje zdrowie psychiczne. - Próbował udawać zmartwionego, ale ujrzałem cień uśmiechu na jego twarzy.
- Jesteś przewrażliwiony. No cóż, ale musisz przyznać, że okolica wydaje się za spokojna. Kiedy przejeżdżaliśmy nie widzieliśmy nikogo.
- Późna godzina Tordsie, to dla tego.
- Albo duchy.
- Ahh, albo duchy. - Wyciągnął telefon i zaczął coś w nim sprawdzać. - Wybacz, że zostawię te spiskowe teorie, ale będę się już zbierał. Nie daleko jest jakiś dobowy, jakbyś zgłodniał, albo co.
- Pat, nie jesteś moją matką, by się o mnie martwić. - Zobaczyłem go znikającego za ścianą.
- Zadzwoń, jak coś się stanie!
- Spoko! - Odkrzyknąłem. Po tym usłyszałem głośne sutuknięcie frontowymi drzwiami. - No, to teraz zostaliśmy sami. Jak myślisz, od jakiej twojej części zaczniemy eksploracje? - Zagaiłem do mojego nowego domu.
---
Moje zwiedzanie pomieszczeń jednak zajęło swoje. Obecnie przesiaduję w górnej części budynku w jednym z pokoi sypialnych. Ogólnie rzecz biorąc, to na parterze jest salon, jadalnia, kuchnia, sypialnia i mała łazienka. Tutaj, czyli na piętrze, jest ten pokój i jeszcze jeden, łazienka i gabinet. Nie widziałem jeszcze piwnicy i strychu. O dziwo, wszystkie przełączniki światła działają. Jeszcze dziwniejsze jest iż nie znalazłem żadnych szczurów ani karaluchów. Tylko kilka małych pająków i może jedna mysz. Leżę teraz na znalezionym materacu w dość dobrym stanie z kocem. Zjadłem moje tabletki, przebrałem się w lekkie piżamy i powinno udać mi się zasnąć.
---
Było dobrze. Leżałem zwinięty, póki nie usłyszałem dziwnych szelestów. To tylko mysz, myślałem, albo wiatr płata mi figle. Boże, niech to przestanie, cokolwiek to jest. Uchyliłem powieki i skierowałem swój wzrok ku drzwiom. W końcu postanowiłem wstać z "łoża" i uchyliłem wrota do irytującego mnie dźwięku. Zamarłem w bezruchu. Ujrzałem czarną, zamazaną postać przed sobą. Miała chyba rogi. Tak, na cholerę, na pewno miała rogi. Mimo iż widziałem tylko kontury przez panującą ciemność, dało mi to dość adrenaliny, by moje serce dało radę wyskoczyć przez przełyk i wylądować na podłodze . Mrugnąłem i już cienia nie było. Wróciłem szybko nie domykając drzwi do pokoju oblany zimnym potem i położyłem się z powrotem. Kurczowo ściskałem koc i trzymałem oczy zamknięte. Ja pierdole, to wszystko przez te żarty o duchach. Dlaczego teraz się tak zaczęło dziać, a wcześniej nic? Jakoś udało mi się z powrotem zasnąć, mimo poczucia bycia obserwowanym za drzwi. Pat, ty sukinsynie, odbierz jutro mój telefon za pierwszym razem.
CZYTASZ
Zawrzyjmy układ [TordTom] [+18]
FanfictionTord nie dawno wprowadził się do sterotypowego, starego domu zalatującego stęchlizną. Znalazł się tam ze względu na brak dostatecznej ilości funduszy na normalny budynek i przekonaniu, że będzie to lepsze, niż mieszkanie na jakimś zapchlonym trzecim...