4. Zmienisz zdanie

6.6K 543 209
                                    


Louis

*****

- O czym ty mówisz, Aiden? - zapytałem, marszcząc czoło na jego słowa. - To żart?

- Nie, Louis - powiedział rozdrażniony, gdy po raz kolejny zadałem to samo pytanie. - Czy ty mnie uważnie słuchasz?

- Tak, ale nie rozumiem co do mnie mówisz. Jak to mam przespać się z twoim szefem? Piłeś? Dobrze się czujesz?

- Nic nie piłem! - warknął, przecierając dłońmi swoją twarz. - Chodzi mi dokładnie o to, co powiedziałeś. Masz pójść ze Stylesem do łóżka. Ma cię zaciążyć, a potem urodzisz mu dziecko. Zapłaci nam sto tysięcy funtów, rozumiesz?

- To chore - pokręciłem głową, nie potrafiąc znaleźć w tym logiki. - Jak możesz mi to tak spokojnie proponować? Jestem twoją Omegą, planujemy się pobrać, Aiden...

- Sto tysięcy, czego ty kurwa nie rozumiesz? - Zerwał się gwałtownie z kanapy i zaczął chodzić tam i z powrotem.

Trzymał złączone dłonie za plecami. Był zdenerwowany. Nie chciałem go zezłościć. Patrzyłem na niego uważnie, śledząc każdy ruch. Po jakimś czasie się zatrzymał. Po raz kolejny jego wzrok padł na mnie. Brązowe tęczówki wywiercały dziurę w mojej głowie.

- Musisz to zrobić, Lou - powiedział po chwili, tym razem jego ton głosu był łagodniejszy. - On zapłaci kupę kasy za dzieciaka. To tylko jedna noc. Wiesz co moglibyśmy zrobić z pieniędzmi? Kupilibyśmy jakiś mały domek na obrzeżach miasta. W końcu stać nas by było na wyprawienie wesela. Nie chcesz tego?

- Chcę, oczywiście, że chcę! - zawołałem. - Zawsze marzyłem o naszym domu, gdzie moglibyśmy spokojnie zamieszkać. Kocham cię, Aiden i zrobiłbym dla ciebie wszystko, tylko nie to... Nie oddam się obcemu mężczyźnie, nie sprzedam swojego dziecka...

- Skarbie... - westchnął ciężko. - To nasza przyszłość, słyszysz? Szansa na wspaniałe życie. Zrób to dla mnie, dla nas...

- I w ogóle ci nie przeszkadza, że będzie miał mnie przez jedną noc?

- On cię tylko zapłodni. To tylko jedna noc, to chyba mała cena za tyle forsy, prawda?

- Ja chciałem mieć dziecko z tobą, Aiden - wyszeptałem.

- I będziemy mieć dzieci, całą gromadkę, ale dopiero po tym, jak kupimy dom. Jak zapewnimy dobre życie dziecku, skoro mieszkamy w małym mieszkanku?

- Dziecka nie obchodzi czy będzie mieszkało w willi czy małym mieszkaniu, liczy się nasza miłość do niego - powiedziałem niezadowolony z jego sceptycznego tonu, gdy mówił o naszych przyszłych dzieciach.

- Daj spokój, Lou - powiedział, kucając przede mną, chwytając za moje dłonie. - Chcę dla nas jak najlepiej. Naprawdę zależy mi na ofercie, jaką zaproponował Styles.

- Dlaczego wybrał mnie?

- On potrzebował niepołączonej Omegi, zdrowej, młodej i... pomyślałem o tobie.  Jesteś wspaniały skarbie. Nadasz się idealnie.

- Mam być surogatką? - zapytałem po raz kolejny, a chłopak skinął głową. - To jest nielegalne, tak nie można... Nasz Alfa, Liam on powinien...

- Przestań paplać bez sensu - powiedział ostro. - Nie zachowuj się jak dziecko.

Wstał z kucek i odszedł w stronę okna. Wyjrzał przez szybę i odwrócił się przodem do mnie, opierając biodrem o parapet. Przełknąłem ciężko ślinę. Aidenowi zależało i to bardzo, skoro stał się dla mnie nieprzyjemny. Sto tysięcy to dużo pieniędzy, ja nigdy chyba nie uzbierałbym takiej kwoty. Trochę rozumiałem chłopaka, myślał o naszej przyszłości. Pieniądze by nam się przydały i to bardzo. Zagryzłem dolną wargę. Nie wyobrażałem sobie, aby obcy mężczyzna dotykał mnie tak, jak to robił Aiden. Nie potrafiłbym, nie mógłbym się do tego zmusić. To za dużo dla mnie.

- Styles chce odpowiedzi do jutra - powiedział po dłuższej ciszy. - Jaka jest twoja decyzja?

- Nie zgadzam się - odparłem, kręcąc przy tym głową. - Kocham tylko ciebie i... boli mnie to, że... że bez mrugnięcia okiem byś mnie sprzedał, byleby zarobić. Ja... ja zawiodłem się na tobie.

Podniosłem się z kanapy i ruszyłem do drzwi. Jeszcze raz obejrzałem się na swojego chłopaka. Nie widziałem na jego twarzy śladu skruchy. Nie żałował swoich słów, wręcz przeciwnie, wyglądał na pewnego siebie, czego nie rozumiałem. Rozczarowałem się jego zachowaniem. Byłem głupi, skoro tak ślepo go kochałem, a dla niego to nic nie znaczyło.

Bez słowa opuściłem pomieszczenie i skierowałem się do naszej sypialni. Spod łóżka wyciągnąłem małą sportową torbę, z którą kiedyś chodziłem na siłownie, gdy Aiden mnie tam zabierał. To było tak dawno temu... Teraz jedynie miałem czas na pracę i obowiązki domowe, nic więcej. Skończyły się wypady na siłownie, do kina czy romantyczne spacery. Musiałem dbać o mieszkanie i swojego przyszłego męża. Chciałem być dobrą Omegą, aby to docenił i w końcu się ze mną związał. Pragnąłem mieć dzieci, ale tylko z Aidenem.

Zacząłem teraz pakować kilka moich ciuchów, próbując upchnąć ich jak najwięcej do małej torby. Gdy miałem ją zasuwać, w drzwiach sypialni pojawił się Alfa.

- Co robisz?

- Wyjeżdżam - odparłem spokojnie, choć w środku drżałem z nadmiaru emocji.

- Gdzie się zatrzymasz? U rodziny? Wylecisz do Francji? - zapytał, marszcząc gniewnie czoło. - Omega powinna być przy swoim Alfie, nie możesz mnie porzucić.

- Do kolegi z pracy, Nialla. To Beta. - odpowiedziałem, prostując się, gdy uporałem się z torbą. - Muszę przemyśleć parę spraw, przepraszam.

- Nigdzie nie pójdziesz! - warknął głośno, przez co drgnąłem i się w sobie skuliłem.

Głos Alfy był niezwykle głośny. Nie potrafiłem mu się przeciwstawić. Wewnątrz cały się trząsłem ze strachu. Aiden nigdy nie wykorzystywał go przeciw mnie. Zacząłem naprawdę się bać, lecz nie odważyłem się spojrzeć na mężczyznę.

- Musimy porozmawiać, Louis - powiedział, tym razem znacznie ciszej.  - Myślę, że zmienisz zdanie, kiedy o czymś się dowiesz...

*****

Witajcie, kadeci!

Miłego weekendu ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Sweet but not mine ~Larry A/B/OOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz