Anuszka była zwyczajną dziewczynką. Oczywiście jeśli bierzemy pod uwagę typowe wzorce dziewczynek podobnych do Anuszki. Wyglądała jak jej rodzeństwo: rude, chude i blade. Jej nieodłącznymi elementami stały się piegi i nieco wybrakowany uśmiech. Największym problemem jednak dla niej stał się jej nadzwyczaj niski wzrost. Lubiła wyobrażać sobie, że jest zaginionym elfem, który odnaleziony przez swoich pobratymców, powróci do swojego prawdziwego domu. Innym wyjaśnieniem tego problemu, była ilość rodzeństwa Anuszki. Uważała, że będąc najmłodsza w rodzinie, jest jak mały kwiatek, wokół którego rośnie pięć drzew. Owe drzewa zabierają dostęp do słońca, dlatego też kwiatek nie może rosnąć. Oczywiście tym podobnym historiom towarzyszyły drwiny, które jeszcze bardziej zacieniały życie Anuszki. W rezultacie urosła tylko o 1/4 ołówka, co skrupulatnie zanotowała w swoim notesie.
Nikt nie traktował Anuszki na poważnie. Jej wybujała wyobraźnia spotykała się z wszechobecnym niedocenieniem. Nie miała również przyjaciół, zawsze była po prostu czyjąś młodszą siostrą. Ze względu na jej wzrost, rzadko zdawano sobie sprawę z jej obecności. W pewnym momencie dziewczynka obiecała sobie, że kiedyś urośnie wystarczająco i zyska znaczenie w wielkim świecie.
To był również zwyczajny dzień kiedy przez otwarte okno pokoju Anuszki, z niemałym hukiem wleciał czarny cień. Z głośnym skrzekiem uderzył w równoległą ścianę i z cichym szelestem spadł na podłogę. Wrona znieruchomiała. Zaskoczona Anuszka odrobinę niepewnie podeszła do ciemnej, pierzastej plamy, znajdującej się na podłodze, w kącie dziecięcego pokoiku. Ptak miał nienaturalnie wygięte skrzydło i wszystko wskazywało na to, że już się nie podniesie, gdyby nie para malutkich i czarnych jak węgliki oczu, które poruszały się szaleńczo w niemym znaku bólu.
Anuszka z dziecięcą ciekawością przyglądała się wronie. Oczywiście widywała je wcześniej, co prawda nie z takiej odległości, jednak nigdy nie skupiała na nich wzroku.
Wrona utkwiła wzrok w dziewczynce. W jej oczach pojawiło się coś więcej niż ból. Niepewność i pewien rodzaj determinacji ale również odrobina smutku, a wszystkie te uczucia mieściły się w malutkich jak koraliki oczach wrony.
-Dlaczego wleciałeś w ścianę, ptaku?- zapytała naiwnie Anuszka.
- Nawet stare wrony nie mogą być niczego pewne- zaskrzeczała w odpowiedzi Wrona.
Po tych słowach, nieoczekiwanie ptak podjął próbę lotu. Jego złamane skrzydło odmówiło jednak ruchu, przez co owa próba przypominała jedynie szamotaninę. Wrona wierzgnęła skrzydłem gwałtownie po czym znieruchomiała bezradnie.
– Chciałabym być słowikiem, nikt nie przejmuje się śmiercią wrony -powiedziała zrezygnowana.
-Czy śmierć to coś strasznego?
-Niezupełnie, to po prostu zmiana stanu niektórych rzeczy.
Anuszka zastanowiła się nad słowami Wrony.
-Nie wyglądasz jednak na zbytnio zadowoloną -zauważyła dziewczynka
-Jestem już stara. -Westchnęła Wrona.- a w takich momentach zdajesz sobie sprawę, co cię ominęło w życiu.
-Nigdy nie miałam przyjaciela. -przyznała dziewczynka.
-Śmierć byłaby znacznie przyjemniejsza w obecności przyjaciela- przytaknęła Wrona.
Anuszka bardzo pragnęła pomóc Wronie. Delikatnie podniosła ptaka, który lekko się wzdrygnął i znieruchomiał. Nie był przyzwyczajony do dotyku człowieka. Anuszka wiedziała, że ze złamanym skrzydłem nie jest w stanie wznieść się do lotu. Postawiła ją więc na swoim ramieniu. Wrona zaskrzeczała cicho, próbując złapać równowagę na wiotkim ramieniu dziecka.