Dwadzieścia dwa

603 22 5
                                    

Hayden

Wydaję mi się, że wszystko co do tej pory mi się przytrafia nie może być lepsze od tego co mam teraz.

A właściwie to kogo.

Teraz mam Riley, jeśli można to tak ująć. Ciężko mi powiedzieć, czy jesteśmy razem, czy nie. Nie ustaliliśmy jeszcze tego, ale nigdzie nam się nie śpieszy. Najważniejsze jest to, że mam ją przy sobie. I nie mogę się nacieszyć jej obecnością.

Przyjmując ją pod swój dach nie planuję nic. Nawet nie patrzę na nią pod tym kątem.

Jasne jest piękna, jest zabawna i na swój sposób inna, ale ja jestem zainteresowany czym innym, sobą.

W miarę czasu, kiedy przydarzają nam się różne przygody, tak jak na przykład historia z baru, kiedy Riley kończy w szpitalu zaczynam sobie uświadamiać, że to naprawdę niezwykła dziewczyna.

I przyciąga mnie coś do niej. Ciągle i ciągle, mimo mojego popapranego charakteru i przeszłości. Ona mnie nie ocenia, nigdy. Nie czuję się przy niej gorszy, wiem, że nie muszę się odgradzać, mogę być sobą. Po prostu sobą.

I przede wszystkim mnie akceptuje i fakt, że mimo tego wszystkiego nadal mnie chce, jest niesamowity. Ona jest niesamowita.

Idę z głową w chmurach, myśląc o Riley.

Mija miesiąc od urodzin mojej mamy, a ja mam wrażenie, że między nami z dnia na dzień jest coraz lepiej.

Zamierzam kupić jakieś ciasto w mojej ulubionej cukierni. Robię to dlatego że rano w samochodzie rudowłosa rozmarzyła się o serniku.

Teraz jak o tym myślę to zachowuje się jak miękka cipa, ale nie przeszkadza mi to.

Tracę dla niej głowę.

Kiedy wchodzę do cukierni, uderza mnie zapach cynamonek. Podchodzę do witryny, w której ułożone są wszystkie ciasta i zastanawiam się, które wziąć.

Nie wiem czy sernik to jej ulubione ciasto, może woli jakieś inne? Chciałbym do niej zadzwonić, ale wiem, że ma teraz zajęcia.

- Poproszę kawałek ciasta czekoladowego i dwie waniliowe muffinki – słyszę kobiecy głos przy kasie i sztywnieje.

Nie wierzę w to co się dzieje. Pochylam się przy witrynie i nie mogę się podnieść.

Dlaczego? Dlaczego to mi się przytrafia, kurwa?

- Coś jeszcze? – pyta jej ekspedientka.

Zbieram się, żeby podnieść głowę i widzę blondynkę.

Włosy ma elegancko związane w kucyka.

Stoi do mnie tyłem. Ma na sobie kremowy płaszcz i czarne szpilki.

Dziękuję Bogu, że nie muszę widzieć jej twarzy. Cóż... Nie muszę widzieć jej twarzy, żeby wiedzieć, że to ona.

Jej głos wszędzie bym rozpoznał. Angie.

Zanim się odwraca wychodzę z cukierni z hukiem.

W tym momencie w dupie mam to całe ciasto. Muszę się napić.

Sięgam do kieszeni po telefon i wybieram numer do ostatniej osoby, do której powinienem wybrać.

- No proszę, kto w końcu raczył się odezwać? – rozbrzmiewa w słuchawce wiecznie naćpany głos Daniela. – Kopę lat, Hayden! Czy twoja nowa dziewczyna zabroniła ci się ze mną zadawać?

- Idziemy pić? – pytam chłodno, chociaż w środku kipię ze złości.

______________________________

w związku z tym, że taki krótki to dzisiaj ewentualnie jutro dodam kolejny :)


WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now