Prolog*

30.9K 473 160
                                    

Ostatni raz rozglądałam się po domu i upewniałam się czy wszystko wzięłam. Trudno mi było się rozstać z tym domem, w końcu to właśnie tu spędziłam całe moje dzieciństwo, to tu odbywały się co roku święta i moje urodziny. To tu dorastałam. Teraz wszystko się zmieni. Niestety przeprowadzamy się z mamą do jej partnera, a dokładniej do mojego kochanego ojczyma. No cóż, mój biologiczny tata zmarł kiedy miałam 5 lat, bardzo przeżyłam tą śmierć. Od zawsze byłam bardzo zżyta z tatą, myślę że nawet bardziej niż z mamą. Ale było minęło, może kiedyś do tego wrócę. Wracając do tematu, będziemy teraz mieszkać w niejakim Black City, o którym słyszałam niewiele dobrych rzeczy. To właśnie mnie odrobinę przerażało. Ale nie to było najgorsze, najgorsze było to, że będę miała teraz przybranego brata, z którym wręcz się nienawidzę. Będę musiała go codziennie widywać i codziennie przebywać w jednym budynku. To było zdecydowanie za dużo. Skoro już na pierwszym spotkaniu zdążyliśmy się pokłócić, to co dopiero będzie teraz.

-Kochanie wychodzimy-uśmiechnęła się mama. No tak, przecież ona to była zadowolona tym faktem a ja? Moje zdanie się nie liczyło. Za wszelką cenę chciała się przeprowadzić do swojego kochasia a moje uczucia miała gdzieś. Byłam przez to smutna i bardzo przygnębiona.

Odwróciłam się i wyszłam z mojego już dawnego pokoju. Przekroczyłyśmy próg domu,na którym widniał wielki napis "na sprzedaż" i skierowałyśmy się w stronę limuzyny. Oczywiście mój ojczym jest dość zamożną osobą, bo gdyby nie to, inaczej moja mama nawet nie zwróciłaby na niego uwagi. Tak, moja mama nigdy nie umówiłaby się z byle kim. Zawsze powtarza, że musi dbać o reputację naszej rodziny i właśnie dlatego się wyprowadzamy. Ale to nie było dla mnie żadnym wytłumaczeniem.

Rozsiadłyśmy się w pojeździe i napawałyśmy się obie widokiem za oknem, nie odzywając się ani słowem. Przyznam że jeszcze nigdy nie jechałam takim środkiem transportu. Mój ojczymek na pewno sprawi, że moje życie będzie ciekawsze. Jeśli w ogóle będzie ono ciekawe. Czekały na nas dwie godziny jazdy. Z bólem patrzyłam jak minęliśmy napis naszej dawnej miejscowości...Mieszkałyśmy na wsi, co wyjaśniało dlaczego mój braciszek się śmiał,że wieśniaczka będzie z nim mieszkać. To jest naprawdę żałosne i mimo że jest ode mnie starszy, czuję się jakby miał 10lat. Sądzę, że ci wielcy miastowi nawet nie umieją obrać ziemniaków czy wejść na drabinę. Oni nie poradzą w sobie życiu, a ja wręcz przeciwnie. Zawsze to ja robiłam te rzeczy bardziej męskie. Kiedy taty zabrakło, to ja musiałam się wszystkim zajmować. Ale nie ukrywam, lubiłam kosić trawę czy przygotowywać drewno do pieca. Co nie oznaczało wcale, że ubierałam się jak chłopak i wyglądałam jak on. Moje falowane,ciemne włosy sięgały mi do połowy pleców,a niebieskie oczy odznaczały się z daleka. Umiałam zachować kobiecość, a każda moja kreacja musiała składać się z sukienki lub jakiejś spódniczki. Uwielbiałam się tak stroić, choćby dla samej siebie.

-Już jedziemy kochanie...Tak tak Veronica również nie może się doczekać...Yhmm będziemy za godzinkę-słyszałam mamę,która zapewne rozmawiała przez telefon z Adamem,którego można nazwać moim ojczymem. Haha gdyby wiedzieli jak jestem nastawiona na tą przeprowadzkę to by mnie nawet do domu nie wpuścili.

***

-Veronica-szturchała mnie mama.-Już jesteśmy.

-Jeszcze troszkę,proszę-westchnęłam zaspana.-Czekaj co?! To my już jesteśmy w Black City?! Czy właśnie mnie budzisz do szkoły?

Nie musiałam dostać żadnej odpowiedzi, ponieważ po chwili sama się ocknęłam i szybko wyszłam z limuzyny. Spojrzałam na siebie w odbiciu szyby, że aż sama się siebie wystraszyłam. Prędko ogarnęłam swoje rozczochrane włosy i przypudrowałam swoją trochę rozmazaną twarz, po czym byłam gotowa na spotkanie z moją nową super rodziną.

Moim oczom ukazał się wielki dom, jeśli tak go w ogóle można by był nazwać. To była dosłownie willa z trzema jak nie więcej piętrami. Wszędzie ale to wszędzie były okna. Dom był urządzony w nowoczesnym stylu, wielka mosiężna brama, za którą znajdował się ogromy ogród z przeróżnymi krzewami, drzewami, kwiatami i nieznanymi mi roślinami. Na środku ogrodu stała ogromna fontanna, a niedaleko niej duży basen.

-Oh cześć Amanda-przywitał się Adam z moją mamą, a następnie szybko do niej podbiegł i zaczął ją całować. Obróciłam się tyłem do nich i udawałam, że ich nie widzę. Co ja poradzę? Zawsze nie wiem co robić w takiej sytuacji.

-Witaj Veronico-uśmiechnął się Christopher, którego wcześniej nie zauważyłam. O nie nie nie,teraz to mnie zabijcie. Tylko nie ten dupek.

Christopher, syn Adama, którego nienawidzę całym sercem. Zadufany w sobie chłopak, który uważa się za wielkie bóstwo. No może faktycznie jest przystojny, ale bez przesady. To idiota i tyle.

-Cześć Christopher-uśmiechnęłam się ironicznie i mocno uścisnęłam jego dłoń. Widziałam, że się skrzywił na mój ruch. Niby taki odważny, ale jednak w głębi niego tkwił po prostu cienias. Przy moim 165 cm, on 190 cm wyglądałam jak małe dziecko. Jego brązowe oczy iskrzyły się dziwnie, a ciemne roztrzepane włosy opadały mu na czoło.

-Oprowadzę cię po naszej rezydencji-odrzekł Christopher.-Pozwól że wezmę twoje bagaże.

Zaczęłam się głośno śmiać, ponieważ jeszcze nigdy nie widziałam go w takim wydaniu.

-Co cię tak śmieszy?-zapytał już lekko podirytowany i jednocześnie zdenerwowany.

-Nic nic-szybko odpowiedziałam.-Już ochłonęłam, możemy już iść.

Swoją wędrówkę zaczęliśmy od ogrodu. Chris opowiadał jakąś powaloną historię tego domu, ale zbytnio mnie to nie interesowało. Miałam to gdzieś, ale nie chciałam być niemiła, dlatego starałam się go uważnie słuchać mimo to, że tłumaczył to wszystko tak jakby mówił to na przymus. Co na pewno jest prawdą. Następnie przeszliśmy do domu, a moja buzia w momencie uformowała się w wielkie "O" Salon był taki wielki jak mój poprzedni dom, był urządzony w czarno szarych kolorach. Przecież bez problemu mogłoby tu mieszkać z dziesięć osób. Ale to co zobaczyłam obok przerosło moje oczekiwania. Tam była do cholery winda. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak dziecko podbiegłam szybko do niej i zaczęłam klikać wszystkie guziki.

-Windy nie widziałaś?-zapytał zażenowany Christopher.

-A żebyś wiedział-powiedziałam sarkastycznie.-Ty mój wybawicielu gdyby nie ty nie ujrzałabym tego w ogóle na oczy. Dziękuję braciszku!

Christopher tylko prychnął i zaczął oprowadzać mnie po drugim piętrze, gdzie znajdował się właśnie mój pokój. Kiedy go zobaczyłam, po prostu się zachwyciłam i zdecydowałam że już nigdzie się stàd nie ruszam. Wielkie łóżko z baldachimem, toaletka, garderoba i prywatna łazienka. Ten pokój był bajeczny! O takim właśnie marzyłam.

-Dobra możesz już iść-stwierdziłam po chwili.-Postaw o tu moje walizki. Po co mi oglądać resztę domu skoro najbardziej czekałam na to pomieszczenie. Żegnam.

-A no tak, zapomniałem jeszcze o naszych prywatnych zasadach-burknął groźnie.-Zasada numer 1: nie wchodzisz w ogóle do mojego pokoju, zasada numer 2: nie odzywasz się do mnie, zasada numer 3: nie przyznajesz się nikomu że razem ze sobą mieszkamy, zasada numer 4: traktujemy się jak powietrze. Myślę, że to wszystko. Miłego pobytu w naszej rezydencji.

-Dobra dobra ale teraz wynocha-warknęłam.-Idę spać. Żegnam po raz drugi.

Po moim poleceniu wyszedł z pokoju i trzasnął mocno drzwiami. Tego właśnie potrzebowałam. W ciszy i spokoju położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

*-oznaczenie poprawionych rozdziałów

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz