— Wybieraj — powiedział, kładąc przed niebieskookim cztery, wydrukowane zdjęcia.
Taehyung ścisnął mocniej swój ukochany kubek w dłoniach, ale nawet przez chwilę nie spojrzał na fotografie. Zamiast tego jego wzrok utkwiony był w ochroniarzu, który jak zwykle, mimo wczesnej godziny, ubrany był w czarny garnitur.
Idol z kolei siedział przy stole w swoim ulubionym, puszystym szlafroku. Jungkook nigdy nie wskakiwał w garnitur przed śniadaniem, bo wtedy było mu nie wygodnie.
Ale Seokjin nawet nie wysilił się na coś takiego jak posiłek, zamiast tego dając Taehyungowi ciepłe Kakauko.
— Dlaczego ty nie możesz ze mną zostać? Przecież się dogadujemy, znasz mnie od dawna — odparł po dłuższej chwili.
Ochroniarz westchnął i opadł na krzesło, naprzeciwko niebieskowłosego. Starał się nie zwracać uwagi na zapuchnjęte od płaczu powieki Taehyunga, ani lekko trzęsące się dłonie.
Chciał na to nie patrzeć, ale czasami nie mógł oderwać wzroku od tych drobnych szczegółów.
— Dobrze wiesz, że nie mogę. W odróżnieniu do ciebie mam rodzinę, Taehyung. Mam żonę i małą córeczkę, nie mogę ich tak po prostu zostawić dla ciebie. Poza tym w mojej umowie o pracę nie ma nic o stróżu nocnym. W dzień jestem jak najbardziej do twojej dyspozycji, ale w obecnej sytuacji potrzebujesz kogoś całodobowo. Kiedy jeszcze spałeś, dzwonił Jimin. Na nagraniach nie ma nic, co mogłoby pomóc zidentyfikować zamachowca. Wiesz co to oznacza? — wyjaśnił, patrząc młodszemu prosto w oczy.
Kiedy Seokjin zakończył swój wywód, Taehyung wręcz natychmiast skierował swój wzrok na kubek. Przez chwilę obserował jak napój zmienia swoje położenie przez jego trzęsące się ręce.
Fani na pewno nie byliby zadowoleni, gdyby zobaczyli swojego idola w takim stanie. To było całkowite przeciwieństwo tego Kim Taehyunga, który wychodził na scenę jako V.
Przeciwieństwo, które nawet on poznał dopiero teraz.
— Czyli ten ktoś dalej jest na wolności i może próbować znowu mnie zastrzelić, prawda? — zapytał, ponownie patrząc na szatyna.
Seokjin kiwnął twierdząco głową, po czym przysunął zdjęcia jeszcze bliżej muzyka.
— To są najlepsi z najlepszych, Taehyung — stwierdził, zostawiając fotografie przed samym nosem idola.
Jednak niebieskowłosy ciągle wpatrywał się w ochroniarza, jakby bał się tego, co ujrzy na zwykłych zdjęciach.
— Ale nie ma na nich Jungkooka — szepnął, podnosząc kubek do swoich ust.
Upił łyk kakłka, zamykając przy tym na chwilę oczy. Dzięki temu nie widział jak Seokjin po raz kolejny przekręca teatralnie oczami na zachowanie młodszego.
— Przykro mi to mówić, ale on nie żyje, Taehyung. A jeśli nie wybierzesz jego następcy, skończysz tak samo. Wiem, że strasznie trudno było ci się na początku dogadać z Jeonem i pewnie teraz będzie tak samo. Ale nie proponuję ci byle kogo. Oni chronili wiele gwiazd i żadnej nie pozwolili odejść z tego świata. Tobie też nie pozwolą — wytłumaczył.
— Dobra, wybiorę któregoś — powiedział, w końcu spuszczając wzrok na cztery fotografie mężczyzn. — Opowiedz coś o nich.
— Im Changkyun, trzydzieści dwa lata. Jest bodyguardem od jakiś dziesięciu i do tej pory żadnemu z jego podopiecznych nie spadł włosek z głowy. Park Chanyeol, dwadzieścia dziewięć lat. Siedzi w tym od niecałych ośmiu i w tym czasie zapobiegł trzem zamachom — mówił, pokazując palcem na poszczególne zdjęcia.
Taehyung jednak uważnie przyglądał się ostatniemu zdjęciu, na którym znajdował się brunet o kamiennej twarzy. To właśnie on od początku przykuł jego uwagę.
— A ten? — spytał, pokazując na obserwowaną fotografię.
— Min Yoongi, dwadzieścia sześć lat. O ile dobrze pamiętam to aktywnie działa od jakiś czterech, albo pięciu. Podobno nie mówi dużo, ale na swoim koncie ma parę, ładnych akcji. Raz rozbroił bombę, podłożoną w mieszkaniu jakiegoś gwiazdora. Niektórzy się o niego zabijają, a ja dowiedziałem się, że teraz jest wolny — odpowiedział.
Na twarzy Taehyunga mimowolnie pojawił się uśmiech. Odsunął pozostałe trzy zdjęcia w bok, dalej wpatrując się w te, na którym był niejaki Min Yoongi.
— Jest przystojny, chcę jego — powiedział, patrząc na Seokjina, który zaśmiał się cicho w reakcji na stwierdzenie muzyka. — No co? Skoro już mam z nim spędzać dnie i noce przez siedem dni w tygodniu, to chociaż chcę mieć na co się popatrzeć. Jutro chcę go widzieć w swoim salonie z walizkami, Jinnie.
— Słuchałeś chociaż tego, co o nim mówiłem? — zapytał.
Tym razem to Taehyung przekręcil teatralnie oczami, stawiając już pusty kubek na blacie stołu.
— Coś o bombie i snajperze. Noi, że nie mówi za dużo. Spokojnie, przy mnie się rozgada jak jeszcze nigdy w życiu. Nikt nie potrafi siedzieć ze mną w ciszy — stwierdził.
Rzeczywiście, piosenkarz miał w tym momencie rację. Żaden gość nie wytrzymał dłużej, niż pół godziny, po czym zaczynał wypominać Taehyungowi jaki to on jest nieznośny.
Oczywiście głównie dlatego, że Kim sam prowadził rozmowę na swój ulubiony temat. Po prostu mówił o sobie.
— Zgoda, zadzwonię po niego. Mam tylko nadzieję, że pan przystojny długo z tobą wytrzyma i za dwa dni nie będę musiał drukować kolejnych zdjęć — zaśmiał się, po czym wstał od stołu.
Chciał zadzwonić jak najszybciej, zanim dzieciak mógłby się rozmyśleć. Seokjin przecież znał humorki Taehyunga najlepiej ze wszystkich na tej planecie. Nie miał pojęcia jakim cudem spędził z nim już dwa, pełne lata.
— Mam nadzieję, że te zdjęcia są aktualne i nie przyprowadzisz mi tutaj nie wiadomo kogo! — krzyknął, kiedy ochroniarz wyszedł z kuchni, aby wykonać telefon.
Starszy zaśmiał się cicho pod nosem na reakcję piosenkarza, po czym wykręcił numer do szefostwa, aby poprosić o przysłanie Min Yoongiego do willi Taehyunga.
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fiksi Penggemar☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...