6.

514 17 2
                                    

*KAPITAN DIEGO SMITH*

Będąc świadkiem wczorajszej sytuacji przy ognisku śmiałbym się jak pieprznięty, ale nie mogłem, bo wszyscy pewnie by się domyśli, że coś kombinujemy. Doskonale wiem, iż z Mattem nie powinniśmy tego robić, nie wypada, lecz nie mogliśmy się powstrzymać. W pewnym momencie przyszedł nam taki pomysł i stwierdziliśmy "Czemu nie? Zróbmy to.". Byłbym jeszcze w lepszym humorze, ale gdy zauważyłem Vee, której oczy zaczęły się szklić i nagle wybiegła, to naprawdę zacząłem się martwić. 

Rozumiem ją, że w pewnym momencie, że się rozkleiła, bo sam często mam zły humor przez nieprzespane noce, ale to co od niej usłyszałem to kompletnie mnie zatkało. Zdaję sobie sprawę z tego, że raczej większość osób, które są na tej służbie przygotowawczej to coś przeżyli w życiu, nawet ja, Matt czy inne osoby z kadry. 

Jednego bym się po niej nie spodziewał. 

Zachowuje się na bardzo twardą osobę z psychiką, przy dawnym ojcu tyranie, depresji, odejściu brata, czyli jednej z najważniejszych dla niej osób, zaraz przy mamie. Osobiście nie wiem jak to jest, co prawda zbytnio nie pamiętam swojej rodzicielki, wiecznie miałem dobre dzieciństwo, prywatne szkoły, powodzenie u dziewczyn nieważne na jakim etapie mojej nauki, paczkę znajomych i przez jakiś czas związek. Bardzo długi związek, bo aż cztery i pół roku, ale koniec końców zerwaliśmy. 

Myślami znów wróciłem do ładnej brunetki, która jest jedną dziewczyną, która w ostatnim czasie jako jedyna zawróciła mi głowie, mimo, że tego nie chciałem. Do momentu w którym dziewczyna się we mnie wtuliła, pewnie pod wpływem emocji, że zaproponowałem jej pomoc, ale jednak coś. 

Nawet po tym jak Vee wyszła ode mnie z gabinetu koło północy to długo nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem. Nie zawsze o niej, wspomniałem sobie kilka sytuacji z liceum i moich szaleńczych na tamten moment rzeczy, czy też z sytuacji z wojska. Złożenie przysięgi, dostawanie naramienników, czy propozycję prowadzenia służby przygotowawczej. 

Przetarłem zmarnowany oczy widząc na zegarku godzinę piątą trzydzieści. To moja druga nieprzespana noc przez co czuję się koszmarnie, ale pewnie przejdzie zaraz z wybiegnięciem z kampusu. Umyłem się, ubrałem i wziąłem odpowiednie rzeczy. Czyli gwizdek oraz megafon. Nie wiem czy o tym mówiłem, ale kocham ich tak budzić. Wesoły jest widok ich twarzy po wyjściu z pokoi. Zbiegłem po schodach, średnio się przejmując czy kogoś obudzę dźwiękiem spowodowany dotykiem podeszwy moich butów z podłożem. Zagwizdałem wcześniej przykładając megafon do twarzy. Nikt nie miał innej opcji. Musiał się obudzić. 

*VEE*

Nie ma chuja, że się przyzwyczaję do takiego typu budzenia. Albo Smith zmieni swój sposób, albo sama mu coś zrobię. Nawet nie zwracając uwagi na to, iż jest moim przełożonym i mogę mieć kłopoty. Nie dość, że jest szósta to jeszcze w taki sposób nas budzi. 

Ale wizja poznania nowej osoby, która akurat dzisiaj ma dotrzeć do kampusu jest fascynująca, więc na śniadaniu Matt nam go przedstawił. Za to na bieganiu, nie wiem czy mi się wydawało czy nie, lecz Diego trochę nas oszczędził. Biegliśmy prostszą drogą niż dotychczas. 

- Za pięć minut was tutaj widzę!- krzyknął Smith z korytarza, dziesięć minut po wróceniu do bazy

Całe szczęście, że się umyłam. Domyśliliśmy się, iż będą to walki, więc po części bez sensu wykonałam poprzednią czynność. Przebrałam się jeszcze w suche ciuchy na trening i z chłopakami wyszliśmy z pokoju, by nie rozpoczynać nowej partii w karty, nie zatracać się i nie zaczynając się wyzywać jak to mieliśmy w zwyczaju, oskarżając o oszukiwanie. 

Przeszliśmy do budynku, który wcześniej został wyłożony matami na całej powierzchni pomieszczenia. Rozgrzaliśmy się i Diego zaczął pokazywać podstawowe ciosy, które musieliśmy powtarzać zanim wszystkich poprawi po pięćdziesiąt razy. Dwadzieścia minut po rozpoczęciu zajęć rozdzielił nas na pary. 

Wojsko, czy to tak wiele? {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz