Od godziny przygotowywała się na dzisiejszy wieczór. Właśnie stała przed lustrem i z zadowoleniem przyglądała się swojemu odbiciu. Czerwona, rozkloszowana sukienka z tiulowym dołem leżała na niej wprost idealnie. Włosy upięła wysoko, pozwalając, by kilka kręconych z natury kosmyków opadało spokojnie na twarz. Policzki miała lekko zarumienione, jakby wyjście do teatru z własnym szefem było czymś niesłychanie ekscytującym. A przecież to tylko część jej planu, aby zdobyć awans. Czuła, że mimo wszystko cała ta sytuacja nie jest tak prosta, jak widziała ją na początku. Szczególnie teraz, gdy na horyzoncie zawitał młody i atrakcyjny mężczyzna, który najwyraźniej skrywa jakąś tajemnicę. Usłyszała dzwonek do drzwi wynajmowanego przez siebie mieszkania. Szybko zarzuciła na odsłonięte plecy czarny, połyskujący szal, który pożyczyła jej Oliwia, po czym ruszyła na przywitanie oczekiwanego gościa.
Jak na wrześniowy wieczór było już dość chłodno. Gdy wyszli z gmachu teatru, od razu przywitał ją mroźny powiew wiatru. Wzdrygnęła się, jednak za każdym razem starała się to ukryć, nie chciała bowiem, aby Antoni zaoferował jej swoją marynarkę. Tak, z pewnością było to dziwne. Przez cały spektakl była nieobecna. Myślami błądziła po barze, gdzie w towarzystwie Michała piła kawę. Nie bała się przyznać przed samą sobą, że brunet się jej podoba, obawiała się jednak tego, co mogą powiedzieć niedawno poznane przyjaciółki na wieść o jej
zauroczeniu. No i pozostawał jeszcze jeden problem. Zresztą kto wie, czy nawet nie najważniejszy. Antoni Munson.
Nadal nie otrzymała propozycji awansu, a jej czas się kończył. Nie mogła wiecznie uwodzić szefa. A co z jej prawdziwym życiem? Nie łatwo oszukać siebie, że czuje coś do Antoniego, podczas gdy jej głowę cały czas zaprząta Stankiewicz.
Głupie zauroczenia. Facet był przystojny, ale co z tego? Ledwo go znała. Równie dobrze w wolnym czasie mógł być gwałcicielem albo seryjnym mordercą, pomyślała. Niemal od razu pokręciła głową nad swoją głupotą.
— Dziękuję za miły wieczór — wysiliła się na uprzejmy ton, choć najchętniej teleportowałaby się prosto do swojego łóżka i oddała fantazjom na temat pewnego zielonookiego mężczyzny.
— Cała przyjemność po mojej stronie — odparł, naturalnie z szelmowskim uśmiechem. Pochylił się, aby ją pocałować, jednak zareagowała instynktowne, robiąc pewnego rodzaju unik i nastawiając w ostatniej chwili policzek. Co ty do cholery wyprawiasz? — zapytała samą siebie, jakby nie poznawała własnych odruchów. Przecież nigdy nie miała problemów z całowaniem obojętnych dla niej mężczyzn. A jednak była w niej jakaś cząstka, która mówiła jej, że wolałaby dzielić się tą chwilą z kimś zupełnie innym. Antoni, widząc jej uczuciową oziębłość, udał, że nic się nie stało. Domyślił się, że Zakrzewska czeka na propozycję awansu, a nie wspólnie spędzonej nocy. Założył jej figlarnie opadający kosmyk włosów za ucho.
— Zamówię ci taksówkę — szepnął po chwili, zupełnie tak, jakby i on nagle stracił chęć kontynuowania tego wieczoru i marzył o szybkim śnie. Odetchnęła z ulgą. Bała się, że zaproponuje jej coś w rodzaju kieliszka czerwonego wina w jego apartamencie. Kiwnął ręką w stronę postoju żółtych taksówek, a po chwili jedna z nich stała już przed nimi. Otworzył jej drzwi i jeszcze raz muskając jej policzek, pożegnał się. Stał przez chwilę w bezruchu i patrzył na odjeżdżającą taksówką.
Jedno wiedział na pewno: musi skończyć te podchody jak najszybciej i przejść do konkretów.
Kochani, niektóre rozdziały podzieliłam na fragmenty, inne wklejam w całości. :)
Jeśli chcielibyście poznać tą historię w wersji papierowej zachęcam do pomagania <3
https://zrzutka.pl/xhhpux
CZYTASZ
Wybacz, że mnie nie ma
RomanceMaja Zakrzewska to dwudziestosiedmioletnia kobieta, która po dwóch latach pracy w nic nie obiecującym biurze nieruchomości dostaje propozycję stanowiska w „Munson Company". Nie zastanawiając się ani chwili przyjmuje ofertę, jednak jej oczekiwania są...