Część 8

451 17 1
                                    

Rano obudziłam się przed 6. Nienawidzę że tak szybko się przyzwyczajam do tego. 

Po obudzeniu się rozejrzałam się po pokoju. Diego siedział na fotelu i myślał. Przynajmniej na takiego wyglądał.

Gdy wstałam spojrzał na mnie posyłając przepraszające spojrzenie. Wzięłam moro bojówki, ciemnozieloną bluzkę i mundur. 

Ogarnęłam się w łazience i ubrałam się. Później Smith poszedł po mnie do łazienki i poszliśmy na śniadanie. Nawet nie zamieniliśmy słowa.

Dobra. Czyli będziemy musieli o tym zapomnieć. Może to i dobrze?

Po śniadaniu spakowaliśmy się i Diego zawiózł mnie na umówione miejsce spotkania z Aaronem. Przywitałam się z nim i usiedliśmy na ławce. 

Dużo rozmawialiśmy. Nie wiedząc czemu tak szybko minął czas. 

Przez cały pobyt tutaj po śniadaniu spotykałam się z bratem i tak do wieczora. 

Po tym jak się pożegnaliśmy ostatni raz to wsiadłam do samochodu Diega. Byłam zmęczona nawet nie wiem czym.

Zasnęłam w drodze. 

*

- Vee- poczułam szturchanie- Jesteśmy już

Przetarłam oczy dłońmi i rozejrzałam się. Faktycznie jesteśmy już w kampusie. 

Wzięłam swój plecak i poszłam w kierunku pokoi. Z tego co wiem to teraz czas na odpoczynek przed kolacją. 

Z mojego pokoju wydobywają się głośne śmiechy i rozmowy. Czyżby ktoś postanowił sobie przyjść do naszego pokoju?

Odchyliłam poły i weszłam do środka. Przywitałam się z chłopakami z mojego pokoju i z osobami które tylko kojarzę. 

Następnie Noah wygonił wszystkich i zostaliśmy w dziesiątkę

- To opowiadaj. Po co nas zostawiałaś?

- Musiałam się spotkać z bratem

- Nic nie mówiłaś że masz brata

- No nie mówiłam. Bo nawet go nie widziałam od pięciu lat?

Moja głowa opadła na poduszkę 

- To nie zmienia faktu że coś jest nie tak- powiedział Tomas 

- Wszystko jest git 

- Na pewno? Mamy coś komuś zrobić?

- Nie- zaśmiałam się

- I tak ma zostać- powiedział Jack 

Chłopacy zaczęli opowiadać jak to było nudno przez ostatnie dni. Jaki ciężkie były biegania i nudne wykłady. Nudne walki i po prostu jak to nic ciekawego nie było

- Widzicie. To ja daję najwięcej szczęścia tej bazie- uśmiechnęłam się

- Coś ci chyba się pomyliło- do naszego pokoju wszedł Alan- To ja daję najwięcej szczęścia tej bazie 

Wypiął do przodu klatkę. Pokręciłam tylko głową

- Brakowało mi was debile 

- Nam ciebie też debilko 

- Cała jedynka do mnie!- usłyszeliśmy głos Diega 

- Zajebiście 

Skoczyłam na dół i założyłam buty. Wyszliśmy na korytarz. 

- Padnij. Powstań- powtórzył tą komendę z kilkanaście razy i gdy byliśmy na padnij zaczął- Tępo raz, tępo dwa- i znów kilkanaście razy po każdą komendę- I teraz dwa okrążenia wokół całej bazy- ruszyliśmy do wyjścia- Czekać jeszcze- doszedł do nas- Wiecie w ogóle za co oberwaliście?

Wojsko, czy to tak wiele? {ZAWIESZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz