Dwadzieścia pięć

613 21 4
                                    


Riley

- Proszę – mówi mama, podając mi kubek ciepłej herbaty.

Siedzę pod kocem w salonie. Jest przyjemnie. Czuję się trochę lepiej niż rano. Na pewno jestem spokojniejsza.

Serce łamało mi się na kawałki, kiedy zostawiałam go w domu samego. Nie chciałam tego, cholera, nadal nie chce. Najchętniej wróciłabym z powrotem do domu, ale wiem, że to nic nie zmieni. Naprawdę chciałabym mu pomóc, ale kończą mi się pomysły, jak to zrobić.

- Co teraz? – pyta i siada blisko mnie.

Głaszcze mnie po głowie, co przypomina mi czasy, kiedy chodziłam do szkoły i załamywałam się najmniejszym nie powodzeniem.

Mama wtedy zawsze parzyła herbatę i rozmawiała ze mną na kanapie.

Teraz jest tak samo i nie mogę być bardziej szczęśliwa.

Oczywiście opowiedziałam jej całą historię od początku mieszkania z Haydenem.

A przynajmniej najważniejsze wątki.

Chcę, żeby mi doradziła. Niech powie, czy robię dobrze, czy źle. Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji, nie wiem, czy moje metody są adekwatne.

Potrzebuję świeżego spojrzenia.

- Nie wiem – wzruszam ramionami. – Chyba nie mogę go zmusić, żeby rozpoczął terapię. Jest uparty. Twierdzi, że ma wszystko pod kontrolą, ale dobrze wiem, że tak nie jest. Postąpiłam źle?

- Myślę, że postąpiłaś tak jak musiałaś – stwierdza. – Próbowałaś, Riley. Miałaś dobre intencje, wiem, że trzeba być bardziej wyrozumiałym dla kogoś z takim problemem, ale ty też jesteś człowiekiem. Masz prawo być zmęczona, mieć dosyć. Nie czuj wyrzutów sumienia przez to.

- Nie mogłam patrzeć, jak wychodziłam. Świadomość, że zostawiłam go tam samego... Jezu, skręca mi brzuch od razu – mówię i łapię się za wspomniane miejsce.

- Czy to jakiś poważny związek?

- Nie, znaczy nie wiem – plączę się w swoim słowach. – Przez ostatni miesiąc było tak dobrze. Przysięgam, chyba nigdy z nikim nie miałam takiej relacji. Niesamowite, naprawdę.

- Wiesz, że cię kocham, córeczko i będę cię wspierać, ciebie i twoje decyzje. Pytanie tylko, czy Hayden jest w stanie ciebie przedłożyć nad swój nałóg? Nie chcę, żebyś się rozczarowała.

Przytulam się do niej.

Zwykle nie płaczę w takich sytuacjach. Rzadko kiedy płaczę. Wszystko przeżywam po cichu, bez zbędnych histerii. Tym razem jest ciężko.

Powstrzymywałam się rano w domu, bo nie chciałam, żeby Hayden to zobaczył. Ale teraz. Jestem u siebie w domu, wśród swojej rodziny. Nie mam barier.

To nie znaczy, że wybucham płaczem, ale pozwalam kilku łzom spłynąć po policzkach.

Hayden robi ze mnie kluchę.

*

Całą noc praktycznie nie śpię. Chcę do niego zadzwonić i zapytać się, czy wszystko dobrze. Jestem ciekawa co robił cały dzień. Spotkał się z Danielem i pił dalej? Czy może siedział w domu? Mam nadzieję, że nie pił. Jak to mówią... Nadzieja matką głupich.

Nie jestem w stanie inaczej sobie tego wyobrazić. Znam go już dosyć długo.

Dlaczego tak ciężko jest mu tym razem poprosić o pomoc? Przecież już raz to zrobił, nie zostawiłabym go, na pewno nikt by się od niego nie odwrócił.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now