Riley
- Proszę – mówi mama, podając mi kubek ciepłej herbaty.
Siedzę pod kocem w salonie. Jest przyjemnie. Czuję się trochę lepiej niż rano. Na pewno jestem spokojniejsza.
Serce łamało mi się na kawałki, kiedy zostawiałam go w domu samego. Nie chciałam tego, cholera, nadal nie chce. Najchętniej wróciłabym z powrotem do domu, ale wiem, że to nic nie zmieni. Naprawdę chciałabym mu pomóc, ale kończą mi się pomysły, jak to zrobić.
- Co teraz? – pyta i siada blisko mnie.
Głaszcze mnie po głowie, co przypomina mi czasy, kiedy chodziłam do szkoły i załamywałam się najmniejszym nie powodzeniem.
Mama wtedy zawsze parzyła herbatę i rozmawiała ze mną na kanapie.
Teraz jest tak samo i nie mogę być bardziej szczęśliwa.
Oczywiście opowiedziałam jej całą historię od początku mieszkania z Haydenem.
A przynajmniej najważniejsze wątki.
Chcę, żeby mi doradziła. Niech powie, czy robię dobrze, czy źle. Nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji, nie wiem, czy moje metody są adekwatne.
Potrzebuję świeżego spojrzenia.
- Nie wiem – wzruszam ramionami. – Chyba nie mogę go zmusić, żeby rozpoczął terapię. Jest uparty. Twierdzi, że ma wszystko pod kontrolą, ale dobrze wiem, że tak nie jest. Postąpiłam źle?
- Myślę, że postąpiłaś tak jak musiałaś – stwierdza. – Próbowałaś, Riley. Miałaś dobre intencje, wiem, że trzeba być bardziej wyrozumiałym dla kogoś z takim problemem, ale ty też jesteś człowiekiem. Masz prawo być zmęczona, mieć dosyć. Nie czuj wyrzutów sumienia przez to.
- Nie mogłam patrzeć, jak wychodziłam. Świadomość, że zostawiłam go tam samego... Jezu, skręca mi brzuch od razu – mówię i łapię się za wspomniane miejsce.
- Czy to jakiś poważny związek?
- Nie, znaczy nie wiem – plączę się w swoim słowach. – Przez ostatni miesiąc było tak dobrze. Przysięgam, chyba nigdy z nikim nie miałam takiej relacji. Niesamowite, naprawdę.
- Wiesz, że cię kocham, córeczko i będę cię wspierać, ciebie i twoje decyzje. Pytanie tylko, czy Hayden jest w stanie ciebie przedłożyć nad swój nałóg? Nie chcę, żebyś się rozczarowała.
Przytulam się do niej.
Zwykle nie płaczę w takich sytuacjach. Rzadko kiedy płaczę. Wszystko przeżywam po cichu, bez zbędnych histerii. Tym razem jest ciężko.
Powstrzymywałam się rano w domu, bo nie chciałam, żeby Hayden to zobaczył. Ale teraz. Jestem u siebie w domu, wśród swojej rodziny. Nie mam barier.
To nie znaczy, że wybucham płaczem, ale pozwalam kilku łzom spłynąć po policzkach.
Hayden robi ze mnie kluchę.
*
Całą noc praktycznie nie śpię. Chcę do niego zadzwonić i zapytać się, czy wszystko dobrze. Jestem ciekawa co robił cały dzień. Spotkał się z Danielem i pił dalej? Czy może siedział w domu? Mam nadzieję, że nie pił. Jak to mówią... Nadzieja matką głupich.
Nie jestem w stanie inaczej sobie tego wyobrazić. Znam go już dosyć długo.
Dlaczego tak ciężko jest mu tym razem poprosić o pomoc? Przecież już raz to zrobił, nie zostawiłabym go, na pewno nikt by się od niego nie odwrócił.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?