Ogromna brama momentalnie otworzyła swe wrota przed nosem chłopaka.
Zbudowana z grubych, kolczastych lian chroniła, te bezbronne istoty przed złem.Blondyn docisnął mocniej swe kwami do klatki piersiowej, w ochronie. W drugiej natomiast obejmował drobną dłoń elfki, która ze stoickim spokojem, mijając ciemny, niebezpieczny krajobraz prowadziła nastolatka przed siebie, wprost przez wielką furtę.
Omijał przerażające drzewa, których gałęzie tworzyły kościste dłonie. Zza konarów miejscami wychylały się leśne istotki, wlepiając niewinne oczy ze strachem w chłopaka.
Nastolatek był zszokowany całą sytuacją. Nigdy nie spodziewałby się, iż na świecie istnieją elfy, iż obejmują one więcej nic tylko mity opowiadane przez lata.
Podążał krętymi ścieżkami usłanymi już uschniętymi płatkami licznych kwiatów. Z bólem spoglądał na Elfy, które ostatkiem sił starały się przewrócić życie tym biednym roślinom. Jednak na marne zdawał się ten ruch, gdy swe istnienie traciła każda najmniejsza zawiązka.
Nagle zatrzymali się przed ogromnymi wrotami zamku. Po ścianach gięły się cienkie i suche liany, na których można było dostrzec małe pączki kwiatów. Tak mało brakowałoby wyrosły z nich nowe kwiaty. Wchodząc przez niskie schody, wkroczył do budowli. W wystroju dominowała przerażająca czerń, której charakteru nadawały ciche pomruki.
Zdębiały spojrzał na ogromny tron otulony niemal w całości cieniem. Jednak delikatne promienie księżyca przedostające się przez dziurawy dach, padały na królewskie krzesło, ukazując idealnie oszlifowaną skałę, przyozdobioną siwo zielonym mchem.
Wśród cienia można było dostrzec pewną postać o smukłej kobiecej budowie. Jej oddech był cichy i unormowany, a ruchy stawały się spokojne. Nagle na oświetlonym oparciu ukazała się drobna dłoń, przyozdobiona liczną biżuterią o roślinnych akcentach. Paznokcie, mimo swej długości, wypiłowane były w delikatne migdałki. Uderzała palcami o skałę, widocznie oczekując dalszych wydarzeń.
Serce chłopaka przyśpieszyło tępa, a płuca domagały się większej ilości tlenu. Słabym wzrokiem obserwował ciemny obszar.
- Kim jesteś? - nagle kobiecy głos rozbrzmiał echem po niemal pustym pomieszczeniu.
- Na-nazywam się Adrien - wypowiedział cicho, dociskając jeszcze mocniej Plagga do klatki piersiowej - Moje kwami...ono potrzebuje pomocy - dopowiedział z łamiącym się głosem.
Momentalnie zacienia ukazała się twarz dziewczyny. Długie, falowane włosy okalały jej smukłą, delikatną i naturalną cerę. Zielone oczy spoglądamy na chłopaka zimno.
Robiąc krok do przodu, pozwoliła ukazać złoty diadem, niczym z gałązek i lazurowym diamentem pośrodku. Jej sukienka posiadała motywy zieleni. Chwyciła w dłoń laskę zrobioną z liany, w całości ukazujący się Adrienowi.
- Proszę... - wyjąkał, międzyczasie łza spłynęła po jego policzku.
Kobieta zbliżyła się cichym krokiem do drobnej dziewczynki, która momentalnie puściła blondyna. Wymieniła wzrok pomiędzy chłopakiem a królową, a następnie przytuliła się do nogi rudowłosej. Dziewczyna położyła dłoń na ramię drobnej Elfki, kryjąc ją za swą osobą.
- Elvire - wyszeptała - mówiłam ci, abyś nie wychodziła poza bramy.
- Przepraszam - spojrzała smutnym wzrokiem na kobietę.
Królowa podkręciła głową, a następnie skierowała wzrok na Adriena.
Odetchnęła cicho.
- Przykro mi, nie możemy ci pomóc - odpowiedziała spokojnie, przerywając ciszę.
CZYTASZ
Miraculous | Złota Tajemnica
FanficAdrien i Marinette wraz z klasą wyjeżdżają na kilkudniową wycieczkę na obóz zwany "Złote źródła". Szybko, zdadzą sobie sprawę, że to miejsce jest mocno związane z super mocami, które muszą głęboko ukrywać. Między czasie ich znajomość zacznie mocno k...