- Spakowałaś wszystko? - wykrzyczała mama z kuchni.
- Tak. Nie martw się to tylko weekend. - odpowiedziałam, biorąc torbę i zbliżając się do wyjścia z domu.
Wybierałam się z przyjaciółmi na weekend w domku nad jeziorem Dawida. To był pierwszy nasz większy wypad od czasu Filipa i Ani. Oczywiście po tym wszystkim ciągle spotykaliśmy się, ale tym razem zapowiadała się porządna impreza i chlanie przez całe trzy dni.
Najbardziej ubolewałam nad tym, że musiał z nami jechać Dawid. Co prawda był to jego domek oraz był chłopakiem Julki, ale wszyscy obeszli by się bez niego. Nie mogłam znieść tego, iż nasza przyjaciółka jest z kimś takim. Zasługiwała na kogoś lepszego, ale byłam tak w niego zapatrzona, że nie widziała tego, jaki z niego dupek.
Wyszłam przed dom, gdy ujrzałam auto Wiktorii. Miałam z nią pojechać, aby przypadkiem nie zabić Dawida za jego durne teksty.
- Gotowa?!- krzyknęła Wiktoria, wychodząc z pojazdu.
Wiktoria była średniego wzrostu brunetką . Ubrała czarne spodenki i białą koszulkę, w której wyglądała obłędnie. Była bardzo śliczna, a chłopacy wręcz uganiali się za nią.
- Pewnie- odparłam jej z uśmiechem i spakowałam torbę do bagażnika.
Otworzyłam drzwi samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Na siedzeniu z tyłu siedziała Patka. Jej piękne czarne loczki jak zawsze były upięte w wysokiego koka.
- Hej Emilia. Widzę, że bardzo dobrze znosisz perspektywę trzech dni z naszym łaskawym Dawidem, który przyjmuję nas w swoje skromne progi.
- Robię to dla Julki i mam nadzieję, że nie stracę kontroli i wytrzymam, żeby nie przywalić mu w twarz - odparłam ze śmiechem.
Całą drogę rozmawiałyśmy o głupotach i śmiałyśmy się z Dawida. Jeszcze przed tym całym incydentem jego głupie teksty były do zniesienia, ale kiedy zaczął powtarzać, że cieszy się, że on żyje i nie obchodzi go śmierć naszych przyjaciół, każdy go znienawidził. Z wyjątkiem Julki, która wybaczała mu wszystko.
Gdy dotarliśmy na miejsce Dawid, Julka i Adam już tam byli. Przywitałyśmy się z resztą i już chcieliśmy wchodzić do środka, ale Dawid zagrodził nam drogę.
- Chciałem wszystkim przypomnieć, że ja i Julka bardo się napracowaliśmy, aby doprowadzić ten domek do porządku, dlatego wszyscy macie po sobie sprzątać i nawet nie myślcie sobie, że zrobię to za was. - powiedział i wszedł do środka, nie przepuszczając Julki przodem . Co za dżentelmen.
Domek był przepiękny, cały zbudowany z drewna. Z lewej strony znajdował się salon, w którym była duża czerwona kanapa, przykryta brązowym kocem. Przy niej stał szklany stolik z okrągłym, białym obrusikiem, a w ścianę został wbudowany nastrojowy kominek. Nie mogłam się doczekać, aż go rozpalimy. W głębi po prawej stronie była mała kuchnia, która od razy została zapełniona różnym alkoholem i przekąskami. Ten weekend chyba nie będzie, aż taki zły.
Starałam się ciągle ignorować Dawida i nawet mi się udawało. Piłam głównie z Adamem. Wszyscy byli już nieźle wstawieni i ledwo ogarniali co się dzieję. W pewnej chwili już nawet nie wiedziałam co pije, po prostu piłam. Czułam się strasznie otumaniona i nie wiedziałam co jest grane. Nigdy tak nie miałam, nawet w najgorszym stanie.
Po kilkunastu, albo kilkudziesięciu minutach Patrycja powiedziała, że pójdzie się położyć do swojego pokoju, który znajdował się na górze.
- Nigdzie nie idziesz -oznajmił Dawid. - Wszyscy śpimy dzisiaj tutaj.
To był pomysł Julki. Wymyśliła, że będziemy spać wszyscy razem na dole jak na piżamowej imprezie, czy coś w tym stylu.
- Dawid ogarnij dupe i pozwól jej iść - wstawiłam się za Patrycją.
- Nie ma takiej opcji.
Po dłuższej wymianie zdań w końcu przekonaliśmy go, żeby pozwolił jej pójść. Nie pamiętam co się potem działo, gdyż odpłynęłam.
Obudziłam się na kanapie. Dalej było ciemno, więc miałam jeszcze pewnie parę godzin snu. Rozejrzałam się po podłodze i zobaczyłam jak Adam i Wika śpią obok siebie wtuleni. Pewnie nie byli tego świadomi i rano będą zaskoczeni. Natomiast nigdzie nie widziałam Dawida i Julki. Pewnie poszli do pokoju, hipokryci.
Nie zamierzała dłużej spać na niewygodnej kanapie i poszłam do swojego pokoju, przy okazji spadając dwa razy ze schodów.
Rano obudziłam się z bólem głowy. Czego można było się spodziewać. Nie był on jednak proporcjonalny do mojego wczorajszego stanu. Zdecydowanie powinna mnie boleć mocniej.
Dziękując Bogu, za to, że mózg mi nie wybucha, wstałam ogarnęłam się w łazience i wyszłam z pokoju. Zapukałam do drzwi Patki, aby ją obudzić.
- Wstajemy śpiąca królewno! - krzyczałam, ale w odpowiedzi usłyszałam, tylko jęki zniechęcenia.
Zeszłam na dół,a moje kroki obudziły Wikę i Adama. Wystraszeniu odskoczyli od siebie,a ich miny były bez cenne. Na pewno długo nie dam im o tym zapomnieć. Zaśmiałam się cicho i skierowałam się do kuchni, aby zrobić wszystkim kawę.
Weszłam i poczułam na stopie coś mokrego. Musiałam w coś wdepnąć. Modląc się, aby to ie były czyjeś wymiociny spojrzałam w dół. Na podłodze widniały ciemno -czerwone ślady, które ciągnęły się na całej długości . Krew.
Przebiegłam wzrokiem wzdłuż linii krwi i zobaczyłam coś, czego nikomu bym nie życzyła. Zobaczyłam dwójkę swoich przyjaciół, leżących we własnej krwi. Oni..byli martwi. Julka i Dawid nie żyli.
CZYTASZ
Domek nad jeziorem
Mystery / ThrillerCzy odgadniesz, kto z Twoich bliskich jest mordercą? #16 miejsce w kryminał (19.04.2020)