Zaraz po tym, jak Taehyung opublikował trochę przydługi post na swoim profilu, w sieci wybuchła prawdziwa burza.
Idol starał się, aby każde zdanie było napisane ostrożnie i jednoznacznie. Wiedział, że fani potrafią dopowiedzieć wiele nieprzyjemnych szczegółów, które nigdy nie miały miejsca. Ograniczył się więc do najprostszych zdań.
Napisał, że w związku z zamachem oraz śmiercią swojego ochroniarza, jego życie jest w niebezpieczeństwie i niestety wszystkie koncerty zostaną odwołane.
Tak strasznie nie miał ochoty tego publikować, ale nie było szans, by występy jednak się odbyły. Na koniec dodał natomiast, że postara się, aby teledysk wyszedł w obiecanym czasie.
To, co działo się w komentarzach było po prostu nie do opisania. Oczywiście, znalazły się fanki, które życzył Taehyungowi szczęścia i zrozumiały zaistniałą sytuację. Niestety były również takie osoby, jakie postanowiły zwyzywać go od stóp do głów.
Kim kochał swoich fanów całym swoim samolubnym sercem, bo to właśnie dzięki nim pokochał również siebie. Kiedy po raz pierwszy usłyszał z ust obcej dziewczyny komplement, zrozumiał, że on jest jedynym, którego powinien kochać na tym świecie. Mimo to spora część jego serca należała do wszystkich, którzy słuchali jego muzyki.
Dlatego epitety, rzucane w jego stronę zabolały sto razy bardziej. Niby wiedział, że żadna gwiazda nie powinna przejmować się hejterami, ale to dalej bolało. Gdy wchodził na scenę, dawał z siebie wszystko i robił to właśnie dla nich.
Wtedy zapominał chociaż na chwilę o sobie, myśląc o tych tłumach, jakie pojawiły się w danym miejscu tylko dla niego. Nie potrafił uwierzyć jakim cudem te słodkie istoty znają takie słowa.
Jedne komentarze wywoływały u niego szeroki uśmiech, natomiast inne sprawiały, że miał ochotę się popłakać. Nagle fanki zaczęły zauważać wszystkie jego wady, które nie przeszkadzały im, dopóki miały pewność, że niedługo zobaczą swojego idola.
Tymczasem został wielokrotnie oskarżony o photoshop, autotune, a nawet śpiewanie z playbacku. A zaczęło się od wpisu o odwołanych koncertach.
Niebieskowłosy w końcu wyszedł wkurzony ze swojego pokoju i zaczął schodzić na dół, do salonu, zaciskając mocno szczękę. Nie mylił się, przypuszczając, że Min będzie siedział właśnie w tamtym pomieszczeniu i udawał, że coś robi. Bo przecież z punktu widzenia Taehyunga, wpatrywanie się w telefon nie miało żadnego sensu.
Z całej siły rzucił swoją komórką w ochroniarza, powodując, że ten wręcz podskoczył. I tutaj wcale nie chodziło o ból, bo Kim nie był zbyt silny, tylko o zaskoczenie.
— Poczytaj sobie, śmiało! Tak trudno było pozwolić mi zagrać na tych paru koncertach?! — krzyknął.
Brunet chwycił w dłoń telefon niebieskowłosego, wcześniej chowając swój do kieszeni i zaczął czytać. Nawet nie wysilił się na czytanie pierwszych komentarzy, bo te po prostu zniknęły gdzieś, zastąpione nowymi.
Jedne były bardziej, a drugie mniej agresywne, ale coraz rzadziej zdarzał się fan, który rozumiał sytuację, w jakiej obecnie był Taehyung.
— Fakt, nie są najmilsi, ale nic na to nie poradzisz, Tae. Jeśli pozwoliłbym ci zagrać na którymkolwiek z tych koncertów, mógłbyś już z niego nie wrócić. Przecież wiesz, że to nie Jungkook miał dostać kulą — powiedział.
Ochroniarz jak zwykle mówił spokojnym głosem, co w obecnej sytuacji podwójnie irytowało piosenkarza. Kiedy jemu brakowało dosłownie minimum, aby zaraz stanął obok samego siebie, Min patrzył na niego pustym wzrokiem, nie ukazującym żadnych uczuć.
Yoongi wyciągnął rękę z telefonem idola w jego stronę. Kim wręcz wyszarpał swoją własność, następnie roztrzaskując ją na jednej ze ścian. Brunet cały czas siedział niewzruszony atakiem furii chłopaka.
— Wiem i wiesz co?! Lepiej byłoby, gdyby ten pierdolony zamachowiec zajebał mnie, a nie Jungkooka! Może przynajmniej wtedy nie zawiódłbym tych wszystkich fanów! — wydarł się, patrząc Yoongiemu prosto w oczy.
— W ten sposób przekonałeś się, ile z tych twoich kochanych fanów jest nimi naprawdę. Powiedz mi, kim jest fanka, która wyzywa swojego idola tylko dlatego, że tamten na kolejnym koncercie nie może mieć już tyle szczęścia? Ci ludzie, którzy mówią ci, że nic się nie stało i poczekają ile trzeba, oni są tymi, dla których powinieneś śpiewać — stwierdził.
Taehyung zacisnął z całej siły pięści oraz szczękę. Zaczynał coraz bardziej nienawidzić tego, że Yoongi zawsze musi mieć rację. Cokolwiek, co wydostanie się z jego ust jest pieprzoną prawdą.
A piosenkarz tak cholernie chciałby kiedyś w końcu móc go poprawić.
— Śpiewam dla każdego, pieprzonego fana! Przysięgam, że jeżeli będę musiał zmienić datę wypuszczenia teledysku, możesz się stąd wynosić! — zakończył, energicznym krokiem wychodząc z pokoju.
Kiedy Yoongi został sam w salonie, zaczął się zastanawiać, czy nie w takim razie nie powinien już zacząć pakować swoich walizek. To przecież oczywiste, że dopóki Jimin wraz ze swoim zespołem nie znajdzie zamachowca, on nie pozwoli temu dzieciakowi wyjść z domu. O nagrywaniu teledysku z zupełnie obcymi osobami nie było mowy.
Może i reżyser był sprawdzony, ale w takich miejscach zawsze roi się od nowych statystów i młodych asystentów. Innymi słowy od osób, którym wszyscy wokół ufają. Wszyscy, oprócz Yoongiego.
Nawet, jeśli Taehyung rzucił by się przed nim na kolana i błagał przez parę godzin, on by się nie zgodził. Przede wszystkim było to dlatego, że jego praca polegała na tym, aby za wszelką cenę chronił tego dzieciaka.
Z drugiej strony on tak po prostu zaczynał go lubić. Kim miał swój sposób bycia i trochę sekretów, skrywanych za drzwiami sypialni, ale jemu podobała się ta inność.
Wszyscy poprzedni klienci mieli go po prostu gdzieś. Większość z nich nie wymieniała z nim nawet pojedynczych zdań, traktując go jak powietrze i ewentualną tarczę.
Może dlatego Min również postanowił nie otwierać się przed innymi, bo co ich to może obchodzić? W końcu zatrudnili go do ochrony, a nie do rozmowy.
Wypuścił z płuc powietrze i wstał z kanapy. Niechętnie podszedł do miejsca, w którym przed chwilą Taehyung rozbił swój telefon i zebrał wszystkie kawałki, następnie kładąc je na stół.
Włożył dłonie do kieszeni spodni, wpatrując się cały czas w rozwaloną komórkę i uśmiechnął się smutno.
W głębi duszy chciałby, żeby ktoś kiedyś pokochał go tak, jak Taehyung kocha swoich fanów. Nawet jeśli ta miłość tak naprawdę miała by być fałszywa. On miał po prostu dość bycia cały czas ignorowanym.
Kiedy Kim się do niego przytulił, przez chwilę poczuł się jak człowiek, a nie jak wyprany z uczuć ochroniarz. Bo mimo iż wyglądał właśnie na takiego, również chciałby się uśmiechać, ale prawda była taka, że po prostu nie miał powodu.
Jego życie od ładnych, paru lat opierało się tylko na ochronie znanych gwiazd. Nie miał prywatności i nie pamiętał, kiedy ostatnio wyszedł z jakimś znajomym, którego i tak nie miał.
Wybierając taką pracę skazał się na samotność. Ale przecież on zawsze był sam.
Pogrążony w rozmyślaniach, nawet nie zauważył, że Taehyung z uwagą przyglądał się jego smutnemu uśmiechowi. Uśmiechowi, od któremu zachciało mu się po prostu płakać.
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fanfic☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...