4.

26 0 0
                                    

Jest już drugi dzień po moim śnie. Wszystko wróciło do normy. Właśnie się obudziłam. Spojrzałam na cyfrowy zegar, który wskazywał siódmą. Jeszcze nikt nie wstał, dlatego było słychać tylko dźwięk klimatyzacji.

Powoli się podniosłam i usiadłam na brzegu łóżka. Założyłam moje szare trampki i podeszłam do komody. Wyjęłam z niej wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki. Przynajmiej skorzystam z tego, że wszyscy śpią i pójdę do łazienki bez kolejki.

Powoli szłam przez korytarze. Czasem mijałam jakiegoś mieszkańca bazy, ale tak to nikogo nie było. Weszłam szybko do łazienki i zapukałam do ostatniego pokoju. Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi weszłam do środka.

Szybko założyłam czarne dziurawe jeansy z wysokim stanem, szarą szeroką bluzkę na krótki rękaw z napisem "Mayby tomorrow", a przez brzuch przewiązałam koszulę w zieloną kratę. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej swój worek. Umyłam zęby, a potem twarz. Wyjęłam z worka wszystkie potrzebne mi w tym momencie kosmetyki i zabrałam się za pracę.

Narysowałam sobie delikatną kreskę, pomalowałam rzęsy, a na usta nałożyłam matową pomadkę w kolorze bordowym. Przeczesałam włosy szczotką i zrobiłam przedziałek na boku. Pochowałam wszystkie kosmetyki, szczotkę, oraz szczoteczkę i pastę do worka, a potem wyszłam z łazienki mając w ręce pidżamę.

Weszłam po cichu do pokoju, lecz oczywiście wielkie metalowe drzwi mi w tym nie pomogły. Już większość wstała i szykowała się na śniadanie. Alex jeszcze sobie słodko śpi i co jakiś czas coś gada.

- Oddaj mi moją żabkę! Znajdź sobie inną!- Gadał jakieś głupoty, a mi coraz trudniej było powstrzymać śmiech.
Nie wiem o czym śni, ale bierze tą żabę, czy co to tam jest na poważnie.

Niestety muszę go obudzić, bo jest już siódma czterdzieści, a o ósmej jest śniadanie. Odłożyłam jeszcze tylko swoją pidżamę do komody i zaczęłam pobudkę. Stwierdziłam, że dziś czas na mocną pobudkę a nie jakieś milutkie powitanie.

- Wszyscy wstawać za dwadzieścia minut śniadanie!- Krzyczałam i zaczęłam wszystkich budzić. Po kolei każdego dalikatnie szturchałam, a po chwili kilka osób się do mnie dołączyło.

- Nieeeee.

- Jeszcze pięć minut.

- Błagam.

- Skyyyy. Nie chcę mi się wstawać.- Powiedział przeciągle Alex. Jeszcze nic nie ogarniając.

- Ja nawet wiem czemu.- Powiedziałam wymierzając w niego palcem. Na co zrobił zdziwioną minę.- Gadałeś przez sen.- Wytłumaczyłam.

- O nie.- Powiedział powoli ogarniając życie.- Było aż tak źle.

- Było przezabawnie.- Powiedziałam śmiejąc się.- Gadałeś o jakiejś żabie.

- Pamiętam właśnie jakieś zwierzę.- Zaśmiał się i podrapał po karku.

- Wstawaj.- Powiedziałam.

- Nie rozkazuj mi.- Powiedział poważny.

- Bo co?- Powiedziałam i założyłam rękę na rękę. Na co Alex szybko zeskoczył z łóżka.

-Bo cię wygilam na śmierć.- Zanim jakkolwiek zaeragowałam Alex zaczął mnie łaskotać. A ja dziewczyna, która ma straszne łaskotki od razu się wywaliłam i zaczęłam rzucać po podłodze. Czym zwróciłam uwagę wszystkich.

- Nie... Proszę... Przestań...- Błagałam pomiędzy śmiechem. Od zawsze miałam straszne łaskotki i on o tym doskonale wiedział. Po chwili przestał z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.

OdporniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz