— A teraz wiadomości ze świata muzyki. Kim Taehyung, znany również pod pseudonimem V powiadomił, że wszystkie koncerty zostaną odwołane. Powodem tego jest zamach, jaki wydarzył się na ostatnim występie. Sprawa nie została jeszcze zamknięta, a człowiek, który pociągnął za spust cały czas jest na wolności. V przeżył jedynie dzięki swojemu ochroniarzowi, gdy ten postanowił osłonić go własnym ciałem. Jak na razie nie ma wiadomości co to teledysku piosenkarza, jednak fani mają nadzieję, że chociaż to pozostanie bez zmian — w tym momencie telewizor został wyłączony.
Yoongi odłożył pilot na mały stolik i założył nogę na nogę, cały czas wpatrując się w czarny już ekran. Seokjin z kolej wzrok miał skierowany na drugiego ochroniarza.
— On jeszcze nie wie, że z teledysku nici, prawda? — zapytał w końcu.
Min pokręcił jedynie głową na boki. Jasne, że zadzwonił do Namjoona, ale tamten nawet nie raczył odebrać telefonu. Dlatego brunet postanowił wcielić w życie i tak już dawno podjęta decyzje.
Nawet, gdyby menadżer idola odebrał, on przecież powiedziałby mu tylko puste stwierdzenia.
— Powinienem się już chyba pakować, nie sądzisz? — uśmiechnął się smutno.
Seokjin już zamierzał coś odpowiedzieć, kiedy do salonu wkroczył Taehyung, drapiąc się nerwowo po karku.
Ewidentnie było z nim już coraz lepiej. Jego oczy nie miały już czerwonego koloru, nie pociągnął cały czas nosem, a czasami nawet się uśmiechał. Po prostu powoli zaczynał się godzić z tym, że już więcej nie zobaczy Jungkooka.
Niebieskowłosy usiadł na kanapie, obok bruneta i zagryzł delikatnie dolną wargę. Żaden z pozostałej dwójki mężczyzn nie wiedziała, co tym razem przyszło do głowy temu dzieciakowi.
— Nie pakuj się. Wiem, że trochę przegiąłem, a ty miałeś rację. Skoro odwołanie kilku koncertów tak działa na tych ludzi, to musi być fałszywa miłość. Prawdziwi fani są naprawdę nieliczni, ale tylko oni mnie rozumieją. A co do teledysku, to dzwoniłem już i przeniosłem termin. Przepraszam, nie powinienem tak na ciebie naskakiwać, przecież chciałeś dobrze. Wybaczysz mi? — wytłumaczył.
Yoongi nie miał bladego pojęcia co powiedzieć, podczas gdy Seokjin otworzył szeroko buzię.
Spędził z tym chłopakiem kupę lat, ale ani razu nie usłyszał, żeby przepraszał kogokolwiek. Zawsze wolał zwalić winę na innych, niż samemu się do czegoś przyznać.
Jasne, Taehyung od zawsze miał wahania osobowości, które zmieniały się z sekundy na sekundę, ale nigdy aż tak. Zawsze pozostawał ignorancki, wkurzający, albo chociaż marudny.
Tymczasem na jego twarzy naprawdę można było wyczytać żal. Właśnie w tym momencie Seokjin zasnatawiał się, co Yoongi ma w sobie takiego, żeby nagle Kim stał się potulny jak baranek.
— Przecież się nie gniewam — odpowiedział po dłuższej chwili.
Na twarzy niebieskowłosego pojawił się szeroki, kwadratowy uśmiech. Min nawet nie zwrócił na to uwagi, ale jego kąciki ust również uniosły się lekko do góry na ten widok.
Drugi ochroniarz cały czas próbował zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież on nawet Jungkooka nigdy nie przeprosił, a Mina zna o wiele krócej.
— To dobrze, hyung. Właściwie to chciałem się ciebie o coś jeszcze zapytać. Za dwa dni byłem umówiony na wizytę w radiu. Mam zadzwonić, żeby ją odwołali, czy ty to zrobisz? — zapytał po chwili.
Yoongi miał ochotę się roześmiać na taktykę tego dzieciaka. Mógł się spodziewać, że podchodząc do niego w taki sposób, na pewno będzie czegoś chciał.
Chociaż rozum na początku mówił mu, że nie ma takiej opcji, po chwili zaczął wszystko analizować.
Przecież w radiu będzie tylko prowadzący i oni, nikt z zewnątrz. Żadnych dzieciaków, nieproszonych gości. Właściwie to sam nie wiedział, dlaczego postanowił tak, a nie inaczej.
— Nie musisz nic odwoływać. Pojadę z tobą do tego radia — stwierdził.
Seokjin po raz kolejny otworzył szeroko usta, ale tym razem dołączył do niego również Taehyung.
Naprawdę nie spodziewał się, że Yoongi powie, że się zgadza. Szczerze to naprawdę chciał dzwonić do stacji i po prostu przeprosić, ale się nie pojawi.
Dlatego też, niewiele myśląc, po prostu rzucił się na ochroniarza, wtulając w jego tors. Zaskoczony mężczyzna z początku chciał go od siebie odsunąć, ale nie dał rady. Idol po prostu za mocno się trzymał jego koszuli.
Więc zamiast spychać piosenkarza, położył niepewnie dłoń na jego plecach i spojrzał na Seokjina. Potrzebował pomocy, bo naprawdę nie wiedział, co ma teraz zrobić. Jednak szatyn wzruszył jedynie ramionami, nie pomagając mu tym ani trochę.
— Dziękuję, Yoongi — wyszeptał, odsuwając się od niego.
I wtedy brunet zauważył w jego oczach pewien błysk, pomieszany z dużą nutką szczęścia. W tej chwili wiedział, że dobrze postąpił, zgadzając się na jedną, głupia audycję.
— Nie ma za co, księżniczko — uśmiechnął się delikatnie i zmierzwił włosy młodszego.
Musiał się naprawdę bardzo powstrzymywać przed tym, aby nie zacząć się nimi bawić. Struktura owłosienia Kima była po prostu idealna, miękka jak prawdziwa chmurka.
Yoongiemu przez myśl przeszło, że już codziennie chciałby je delikatnie gładzić. Zaczął się nagle zastanawiać jak pachną, albo jak wyglądają, kiedy Taehyung śpi oraz czy opadają mu wtedy na czoło.
On po prostu niespodziewanie zapragnął to wiedzieć. I kiedy Seokjin uważnie obserwował jak ta dwójka tak po prostu patrzyła na siebie z lekkimi uśmiechami, zrozumiał, że wcale nie są one wywołane tym głupim radiem.
W takim wypadku, Taehyung już dawno wróciły do swojego pokoju i zamknął w nim na klucz. Ale on dalej siedział w tym samym miejscu i patrzył na swojego ochroniarza. Seokjin zrozumiał, że oni uśmiechają się do siebie, a Taehyung najzwyczajniej w świecie zaczynał cholernie lubić tego bruneta.
Tak cholernie, jak nie lubił nikogo, oprócz siebie.
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fanfiction☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...