Dwudziesty szósty

572 18 7
                                    

Hayden

- Coraz lepiej ci idzie – chwalę Ryan, kiedy ta chowa zeszyt do plecaka.

Mówię szczerze. Naprawdę poprawiła się od naszej pierwszej lekcji. Poza tym dobrze się z nią dogaduje, co ułatwia nam prace.

- Wiem – odpowiada ze szczwanym uśmieszkiem.

W tym momencie przypomina mi Riley.

- Rozstajecie się? – to pytanie zbija mnie z tropu.

Przez moment po prostu się nie odzywam, bo nie wiem co powiedzieć. Nie jesteśmy razem przecież, więc nie wiem czy to co teraz się dzieje to rozstanie w związku, czy po prostu zakończenie znajomości.

Mimo wszystko wiem, że nie.

- Oczywiście, że nie – odpowiadam. – Naprawię to jakoś.

Ryan przekrzywia głowę w bok i patrzy na mnie z powątpieniem.

- Mówię poważnie – upieram się i otwieram drzwi. – Jesteś głodna?

Wychodzimy z pokoju i przechodzimy do kuchni, gdzie urzęduje Riley.

Wyciąga z szafki garnek i patelnie. Na blacie leży paczka makaronu i rzeczy potrzebne do jej ulubionej potrawy.

- Co ty robisz? – parska śmiechem jej siostra i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.

Uśmiecham się pod nosem widząc poczynania rudowłosej.

- Chciałam, um... Chciałam ci pomóc – zwraca się do mnie lekko zawstydzona.

- W takim razie nie będę wam przeszkadzać – oświadcza Ryan, podśmiewując się pod nosem i idzie do salonu.

Riley wygląda dzisiaj tak samo dziwacznie jak zwykle w czarnych, ortalionowych spodniach i białym golfie z długim rękawem. Wspominałem, że uwielbiam w niej to?

Uwielbiam ją całą.

- Chcesz wykraść mój przepis? – pytam żartobliwie i biorę garnek, po czym nalewam do niego wody i stawiam na kuchenkę.

- Nie jest aż taki świetny, nie schlebiaj sobie – szturcha mnie łokciem.

Czuję się tak jak przed całą aferą. Jakbyśmy nigdy się nie kłócili, jakby nadal tu mieszkała.

Nadal sobie żartujemy i docinamy. Tęsknię za tym.

Kończy się na tym, że ja gotuje a Riley siedzi na blacie i obserwuje moje poczynania.

Odpowiada mi to.

Zachowujemy się jakby nic się nie stało. A przynajmniej udajemy.

Zamierzam wykorzystać czas, w którym mam ją dla siebie.

Rozmawiamy znowu o głupotach. Pytam się jej co jadła na śniadanie i co robiła przez cały dzień.

Ciągle ziewa, z czego wnioskuje, że jest niewyspana. Poza tym dzisiaj nie ma makijażu i wygląda świetnie.

Chcę ją prosić, żeby została, ale powstrzymuję się.

Kiedy mówiłem wcześniej, że miniona noc naprawdę była koszmarna nie kłamałem.

W środku nocy chciałem wsiąść w samochód i jechać po nią. Powstrzymywało mnie kilka piw, które wypiłem wieczorem.

Dzisiaj nie wypiłem ani grama i nie zamierzam. Poważnie zaczynam brać pod uwagę, żeby wziąć się w garść. Tym razem naprawdę.

- Sprawdź, czy makaron już jest gotowy a ja nakryje do stołu – proponuję i wyciągam z szuflady sztućce.

Riley zeskakuje z blatu i pochyla się nad garnkiem z gotującym się makaronem. Patrzy na niego ze zmarszczonym nosem.

- Jak to gotowy – szepcze do siebie pod nosem, a ja parskam śmiechem.

- Może ty nakryj, a ja zrobię resztę – podaje jej rzeczy i nie mogę powstrzymać się, żeby cmoknąć ją w czoło.

Dziewczyna zawstydza się i idzie do salonu.

Denerwuje się na samą myśl, że za niedługo ma opuścić nasze mieszkanie.

*

Po skończonym posiłku nadal siedzimy przy stole.

Riley masuje się po brzuchu. Robi tak po każdym posiłku kiedy jest najedzona.

Jej siostra tak samo. Podczas tego popołudnia uświadamiam sobie jak podobne są do siebie.

Nie znajdę żadnego powodu, aby zatrzymać Riley w domu. Wróci z powrotem do Monroe, a ja zostanę tutaj sam.

Spędziliśmy ze sobą przyjemne popołudnie. Patrzę na rudowłosą i widzę kogoś więcej niż dziewczynę, z którą się spotykam.

Gdy na nią patrzę robię się spokojniejszy. Wiem, że mogę podzielić się z nią swoimi obawami i nie będzie mnie oceniać. Wiem też, że pewnie jest moim ostatnim ratunkiem i nie wyobrażam sobie, że nie ma jej obok mnie.

Może jednak lepiej, że teraz wróci do rodziców? Będę mieć czas na spokojne podjęcie decyzji.

Na ten moment wiem na pewno, że na poważnie muszę coś zrobić. Nie ma co czekać na cud.

Koło ósmej Riley postanawia, że muszą się zbierać.

Powinienem dać jej przestrzeń.

Odprowadzam je do drzwi chociaż przeciągam moment, w którym wychodzi, jak najdłużej potrafię.

- Dzięki, Hayden za kolację – mówi Ryan i przytula się do mnie zanim wychodzi.

Jestem trochę zaskoczony jej gestem i nie wiem jak zareagować, więc klepię ją po plecach, na co szturcha mnie w bok i wychodzi.

Riley bawi cała sytuacja i naprawdę cieszę się, że potrafi chociaż przez ten wieczór nie być na mnie zła.

Uśmiecha się na pożegnanie, ale nie pozwalam jej wyjść.

Zamiast tego całuje ją w usta, bojąc się, że to może być nasz ostatni pocałunek.


____________________________

dzień dobry :)

słuchajcie, mam takie ważne pytanko

czy po zakończeniu tej historii, skłonilibyście się ku kolejnej mojego autorstwa?

mam całkiem dobry pomysł, trochę inny niż zazwyczaj, też z wątkiem romantycznym i po prostu chce wiedzieć, czy byłby ktoś zainteresowany

dajcie znać, bardzo proszę

miłego dnia 

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now