ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗ

1.2K 122 41
                                    

Jimin przez całe swoje życie, nie narzekał. Miał normalne dzieciństwo, jego rodzice kochali się i dali mu ciepły, pełen miłości dom. W szkole średniej poznał najlepszych przyjaciół i chodził z nimi na uniwerek. Był pewien, że ma wszystko - no bo, czego chcieć więcej?

I wtedy poznał właściciela cukierni.

Było to pół roku temu, wtedy Jimin przeprowadził się do własnego mieszkania, które było koło jego uczelni. Było może po dziewiętnastej, a Jiminowi zaburczało w brzuszku.
Jego lodówka świeciła pustakami, matko ona nawet nie była podłączona do prądu, bo nie chciało mu się. Wtedy patrząc w okno i myśląc o tym, że chyba zje parapet, zauważył nadal otwartą cukiernie na rogu.

Nigdy tak szybko nie ubrał płaszcza, i przebiegł przez schody jak wtedy. Po chwili był już przy owym budynku i mrużąc oczy, przeczytał świecący się szyld, cukierni "Sugar". O ile to było możliwe, jeszcze bardziej zaburczało mu w brzuchu. Otworzył drzwi, uruchamiając mały dzwoneczek, który zaczął dryndać. Pomieszczenie było ładne, przytulne. Białe ściany ładnie komponowały się z czarnym blatem i czarnymi dodatkami.

Niestety gdy spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze kilka godzin temu pewnie leżały tu, puszyste, lukrowane pączki, zobaczył tylko okruszki, a przyjemny zapach słodyczy, unosił się w całym pomieszczeniu.

Wtedy usłyszał, ten głos.

Mógł przysiąc, że ten dźwięk sprawił, że jego małe serduszko, zabiło szybciej.

Lekko zachrypnięty o pięknej barwie, tak, tak brzmiało niebo.

Jeszcze wtedy nie był przygotowany, że właściciel będzie jeszcze bardziej nieziemski, niż jego sam głos.

- Co chcesz, cukierku?

I wtedy go zobaczył

Ten śliczny anioł, stał przed nim. Białe cera, która mogłaby być porównywana do tej co posiadają tylko porcelanowe lalki, pełne, wiśniowe usta, które błagały o pocałunek. Ciemne oczy, które patrzyły teraz na niego z ciekawością. Kruczoczarne włosy, które były lekko potargane jakby dopiero co, chłopak przejechał po nich ręką. Właśnie. Te ręce. Całe białe, ukazujące żyły, które prężyły się przy najmniejszym ruchu, palce pianisty. Park tak bardzo chciał, by te palce zagrały na nim i wygrały najpiękniejszą melodię, złożoną z jego jęków, rozkoszy.

Patrzył się na niego chwilę za długo, bo nieznajomy się roześmiał.

- Pytałem co chcesz, cukierku - powiedział z uśmiechem, patrząc się prosto w jego oczy.

Poczuł, że jego policzki nabierają szkarłatnej barwy i najpierw przełykając ślinę, otworzył, pełne usta.

- Wprowadziłem się dzisiaj w bloku na przeciwko. Nie robiłem jeszcze zakupów i gdy zauważyłem, że Pana piekarnia jest jeszcze otwarta to przyszedłem. Jednak widzę, że już wszystko wyprzedane, także przepraszam i życzę miłej nocy - i jakby wtedy się odwrócił i odszedł z burczącym brzuchem, nie doszło by do tego wszystkiego.

- Poczekaj - zatrzymał go, zachrypnięty głos.

Delikatnie się odwrócił i oczy mu błysnęły na widok lukrowanej słodyczy.

- Został mi jeszcze jeden, więc masz szczęście, skarbie - powiedział chłopak, podając mu na serwerce, ukochany słodycz.

I może przypadkiem lub nie, jego długie palce musnęły gładką skórę, na dłoni drugiego, a ten czując dotyk, cukiernika, spąsowiał.

Wtedy ta dwójka spotkała się po raz pierwszy, a Jimin codziennie odwiedzał wieczorami, Yoongiego, jedząc wspólnie, lukrowane niebo i zakochując się w nim coraz bardziej.

sᴜɢᴀʀ |ʏᴏᴏɴᴍɪɴ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz