XXXIV

500 32 2
                                    

Pov Camila

-Może powinnaś dziś odpuścić?- spytałam, patrząc na szatynkę, która wiązała buta. Ta spojrzała na mnie z dołu z lekko oburzoną miną.

-Nic mi nie jest. To tylko głupie stłuczenie.- przewróciła oczami i wstała.- To tylko walka towarzyska. Patrząc na nią, wybiorą mi przeciwnika do walk stanowych.-

-Jeśli przegrasz przez to głupie stłuczenie, to zobaczymy, czy będziesz tego samego zdania.- zakpiłam.

-Spokojnie. Ja zawsze wygrywam.- skwitowała. Podniosła z ziemi białą torbę i otworzyła drzwi od garażu. Odwróciła się w moją stronę.- Swoją drogą, pięknie wyglądasz Camz.- posłała mi ciepły uśmiech i zniknęła za drzwiami.

Podeszłam szybko do lustra i ostatni raz poprawiłam wszystko. Miałam na sobie czarną, opinającą sukienkę do kolan i na stopach czarne szpilki. Włosy upięte w kucyk, lecz z opuszczoną grzywką, spoczywającą na prawej stronie mojej twarzy. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i ruszyłam do garażu. Wsiadłam do czarnego mustanga, należącego do dziewczyny.

-Musimy pojechać jeszcze po Chrisa, do szkoły. Chciał być na tej walce.-powiedziała Lauren i wyjechała z terenu posesji.

Przez całą drogę myślałam o tym, jak potoczą się losy tej walki. Lauren poprzedniego dnia, przeforsowała na treningu. Wracała zmęczona z siłowni, potknęła się i dość mocno upadła na prawe przedramię. W wyniku upadku nabiła sobie ogromnego siniaka. Widziałam, że ją to bolało, jednak ona twardo stała przy tym, że nic jej nie jest i nic ją nie boli. Po naszym porannym prysznicu widziałam, że się skrzywiła, kiedy pocierała ręcznikiem włosy, by szybciej wyschły.
Strasznie się bałam tego, co się stanie.

Nie zauważyłam, kiedy do samochodu nie wsiadł Chris, który wyrwał mnie z zamyśleń.

-Hola Camila.- przywitał się i posłał mi ciepły uśmiech.

Strasznie się zmienił, odkąd ostatni raz go widziałam. Strasznie wyrósł i przy okazji wydoroślał. Już nie wyglądał jak taki mały dzieciak.

-Que bueno verte, como estas? (dobrze cię widzieć, co słychać?)- spytałam.

-Esta bien. (W porządku.)- skwitował. 

Spojrzałam na zielonooką akurat w momencie, kiedy się krzywiła. Widziałam, że ledow trzyma kierownicę prawą ręką.

-Lauren odpuść.- powiedziałam stanowczo.

-Przestań Camila! Nic mi nie jest!- widziałam, że zaczęła się denerwować. Nie chciałam, jednak, żeby zrobiła sobie jeszcze większą krzywdę.

-Zatrzymaj się.- rozkazałam.

-Co?- spytała zdziwiona.

-Powiedziałam, zatrzymaj się.- wydałam to polecenie tak władczym tonem, że Lauren chyba trochę to zgubiło. Natychmiast wjechała w najbliższą, wewnętrzną uliczkę. Spojrzała na mnie pytająco.- Wysiadaj.- powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Stanęłam przed maską, a po chwili dołączyła do mnie dziewczyna.

-Camila o co..-

-Nie Lauren. Jeśli chcesz walczyć, okej. Walcz, ale ja prowadzę. Nie zrobisz krzywdy ani mi, ani swojemu bratu.-

Nie protestowała, co mnie nieźle zdziwiło. Rzuciła mi tylko wredne spojrzenie. To akurat mnie nie zdziwiło. Nie lubiła dawać, komuś prowadzić mustanga. Tak właściwie, to chyba nigdy nikt go nie prowadził, poza nią.

Kiedy dziewczyna zajęła miejsce i skrzyżowała ręce na piersiach, wyjechałam z cichej uliczki i włączyłam się do szybkiego ruchu. Spojrzałam w lusterko, mając nadzieję, że brunet też w nie spojrzy. Miałam farta. Spojrzałam w odbicie jego oczu i posłałam mu niemy znak, aby spróbował coś powiedzieć siostrze.

-Lauren powinnaś chyba dziś odpuścić.- powiedział.

Zobaczyłam, że w dziewczynie się już gotuje. Byłam przygotowana na jej wybuch, który w sumie szybko nadszedł.

-To moje pieprzona decyzja! Nie wtrącajcie się do tego! Potrafię ocenić mój stan i to czy dam radę, czy nie! To nie wasz zajebany biznes, wiec dajcie już sobie spokój! Mam was dość! Jeśli jeszcze raz się odezwiecie, na ten temat odwiozę was do domu i pojadę tam sama!-plan się powiódł.

Zanim wróciłaś CAMRENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz