Rozdział 10

264 16 7
                                    

Minął miesiąc. Moja relacja z Maćkiem dość szybko zaczęła przeradzać się w coś poważniejszego. Codziennie widywaliśmy się w porze lunchu, a wolne wieczory organizowaliśmy w mieszkaniu. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwa.

- Cześć - uśmiechnęłam się.

- Cześć, piękna - odpowiedział - Tęskniłem za tobą.

- Tak? - uniosłam brwi, oplatając jego szyję.

- Mhm - potwierdził, dając mi szybkiego buziaka - To jak? Gotowa?

- Ekhem - usłyszeliśmy za sobą.

Odwróciłam się w stronę zasłyszanego głosu, spodziewając się kogo tam zastanę.

- Kornel... O co znowu chodzi? - westchnęłam.

- Znowu wychodzisz?

- Jak to znowu? - zdziwiłam się.

- Porywam Łucję na szybki lunch - wtrącił Madej - Poradzisz sobie chyba chwilę bez niej.

- Nie ciebie pytałem - warknął.

- Wydawało mi się, że to ja jestem twoją przełożoną, a nie na odwrót - oznajmiłam poddenerwowana, po czym chwyciłam Maćka za rękę - Chodź, wychodzimy.

Kornel. No właśnie, Kornel.
Może nasze relacje od początku nie układały się zbyt kolorowo, ale w ostatnim czasie osiągały rozmiary góry lodowej. Za każdym razem, kiedy tylko próbowałam wyciągnąć do niego rękę on natychmiast ją odrzucał. Co gorsza nie byłam do końca pewna, czym to wszystko tak naprawdę jest spowodowane.

- Kotku, ja na twoim miejscu już dawno zażądałbym zmiany aplikanta.

- Myślisz, że to jest takie proste?

- Myślę, że tak. Za każdym razem, kiedy mnie zobaczy zachowuje się jak byk na corridzie.

- Wiem - wzruszyłam ramionami - Ale co ja na to poradzę?

- A może on jest po prostu zazdrosny? - zmarszczył czoło.

- O co?

- Nie o co, a raczej o kogo. O ciebie - odparł, a ja w odpowiedzi popukałam w jego czoło.

- Powiedz mi lepiej gdzie idziemy? - zmieniłam temat.

- Na sushi...

- Myślałam, że nie lubisz sushi.

- Ale ty lubisz - uśmiechnął się.

Po kilku minutach drogi w końcu doszliśmy do małej, przyjemnie wyglądającej knajpki. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie i zaczęliśmy przeglądać menu.

- Kotku? - zaczęłam.

- Hm?

- Co robisz w tą sobotę?

- Jak to co? - popatrzył na mnie sugestywnie.

- No nie... - zachichotałam - A ty jak zwykle tylko o jednym.

- A to wszystko twoja wina...

- Moja przyjaciółka z dzieciństwa wychodzi za mąż i dostałam zaproszenie na jej ślub - kontyuowałam - Trochę głupio mi odmówić, a to wszystko wyszło tak spontanicznie...

- No nieee - jęknął - Chcesz mi powiedzieć, że idziemy na wesele?

- Dokładnie tak - roześmiałam się.

- Łuuucja - westchnął - Nie rób mi tego.

- Nie lubisz wesel? - przymrużyłam oczy.

- Nie lubię - przyznał.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz