Następnego dnia
- Paa tato - krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi od domu.
Szłam w stronę szkoły. Była ładna pogoda. Moje długie ciemno - brązowe włosy padały na ramiona. Miałam na sobie czarną bluzkę z krótkim rękawem i białe rurki. Uwielbiam się ubierać na czarno i biało. Weszłam do szkoły. Mój wygląd przykuł uwagę paru uczniów. Mam to w dupie szczerze mówiąc.
Podeszłam do mojej szafki. Otworzyłam ją i zaczęłam wyjmować z niej potrzebne książki. Usłyszałam jak dziewczyny piszczą. Skierowałam wzrok w ich stronę. Patrzyły się na... Mojego brata ciotecznego i tego nowego... Zaraz, jak on miał?...
A no tak, Nathan. Mierzyłam go wzrokiem. Wędrowałam oczami po jego umięśnionej klatce piersiowej. Zauważył to. Spojrzałam mu się prosto w oczy, patrzył się na mnie. Żeby nie było podejrzeń oderwałam od niego wzrok i powróciłam do wcześniej wykonywanej czynności. Ktoś oparł się o szafki. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się w stronę tego "ktosia". To był Nathan. Czego on chce?
- Co jest? - spytałam
- Co tak mierzysz mnie wzrokiem?
- Bo mam oczy?Wiedziałam, że go drażnię. Szczerze? Chciałam go drażnić, chciałam go wkurzyć.
- Lepiej się do mnie nie zbliżaj
- Po pierwsze jest to nie możliwe, zadajesz się z moim bratem ciotecznym, po drugie co się stanie jeżeli się zbliżę i będę cały czas Cię obserwować? Coś mi zrobisz?Zatkało. I nie wie co ma powiedzieć. Jego milczenie uratował dzwonek.
- Lepiej ze mną nie pogrywaj i się do mnie nie zbliżaj.
Powiedział i poszedł w swoim kierunku. Nienawidzę nowych. Myślą, że skoro przyszli do tej szkoły to są "fejmami" i każdy się nimi jara. Prawda jest taka, że większość ma Cię głęboko w dupie i chuj ich obchodzisz.
Weszłam do sali. Matematyka z pizdą Collins. Czy może być gorzej?
Usiadłam na swoim miejscu i czekałam, aż baba zacznie czytać listę. Siedzę sama. Nie mam wogóle przyjaciół. Mam tylko jedną przyjaciółkę Kate, ale ona chodzi do innej klasy. Collins wyczytała moje nazwisko.- Walker
- Jestem - odpowiedziałam
- Zapraszam do odpowiedzi
- Ale ja już mam oceny z odpowiedzi, niech pani zapyta kogoś kto nie ma albo ma ich mało.
- ZapraszamWestchnęłam, wiedziałam, że już nic mnie nie uratuje. Przekręciłam oczami i wolnym krokiem podeszłam do tablicy. Baba zadawała mi pytania na które ja odpowiedzi nie znałam. Kolejna jedynka trafiła do dziennika. W dupie z tym! Nienawidzę matematyki!
Lekcje minęły. Wróciłam do domu. Dostanę opieprz od taty, że mam kolejną jedynkę z matematyki.
- Cour?
- Słucham Matt
- Wsystko okej?
- Tak - uśmiechnęłam sięUsłyszeliśmy trzask drzwi. Tata przyszedł... Zaraz będzie powstanie warszawskie.
- Courtney! - usłyszałam surowy głos taty
- Tak? - starałam się zachować zimną krew
- Dzwoniła do mnie Twoja nauczycielka od matematyki
- ...
- Dostałaś jedynkę, dlaczego?
- No bo nie umiałam...Chwila zastanowienia, milczenia. Czekam na wyrok od mojego taty. Co teraz się stanie? Tego nie wiem...
- Masz szlaban na wszystko
- Słucham?
- To co słyszałaś
- Ale dlaczego?! To nie moja wina, że ta baba się mnie uczepiła i się wyżywa!
- Nie tym tonem!
- A czemu niby nie?!Zostałam popchnięta na ścianę i uderzona bardzo mocno w głowę.
- Courtney?...
Spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy. Powoli wstałam, ale tylko ból głowy się nasilił. Syknęłam z bólu.
- J-ja nie chciałem...
Zaczęłam płakać.
- Gdyby mama tu była by do tego nie doszło - wybiegłam z kuchni do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
Wyjęłam z szafy plecak, schowałam tam chusteczki, latarke, telefon i słuchawki. Płakałam. Bardzo płakałam. Nigdy się tak nie zachowywał... Przebrałam się. Założyłam czarne jeansy z dziórami na kolanie i czarną bluzę z narysowanym białym wilkiem. Przymocowałam gitarę do mojego plecaka.
Postanowiłam, że wyjdę oknem. Co z tego że mój pokój. Jest na piętrze. Wejdę na drzewo a potem z niego zejdę. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Otworzyłam okno i po kilku sekundach znalazłam się na ziemi.
Biegłam w stronę lasu. Co z tego, że tam miałam ostatnio niezbyt miłe chwile. Dotarłam do mojego ulubionego miejsca. Stare powalone drzewo przy małym stawie, a wokół niego drzewa i dalsza część lasu.
Zaczęłam płakać.- Czemu życie nie jest takie łatwe?... Mamo, wróć. Proszę...
Wzięłam gitarę do ręki. Zaczęłam grać moją ulubioną piosenkę... ,,Perfect"
Zaczęłam śpiewać. Bardzo lubię tą piosenkę. Pozwala mi się uspokoić.
Kiedy zaczęłam śpiewać refren usłyszałam czyiś głos...- Ładnie śpiewasz - powiedział Venom
Stałam jak skamieniała. Czego on ode mnie chce?
- Posłuchaj... Ja nie chcę Ci zrobić krzywdy. Powinnaś wrócić do domu.
- A co jeśli tego nie zrobię?
- To cię tam zaniosę
- A-ale...
- Ah no tak... Ja nie jestem cały czas w takiej postaci jakiej mnie widzisz
-To w takim razie czemu się nie zmienisz w ludzką postać?
- Jeszcze nie teraz - uśmiechnął się- Co tak się szczerzysz jak głupi do sera?
~ Podobasz się mu
- Co?
- Przepraszam. To właśnie Venom. Czasem nad nim nie panuje i robi co chce
- Czyli... Twój kolega jest w Tobie?
- Tak znaczy w jakim sensie pytasz? *Lennyface*
- O matko... *Facepalm*
- Ten mój kolega nie pochodzi z tego świata. Gdy byłem mały się "zaprzyjaźniliśmy" i policzyliśmy się w jedność. Jest takim trochę pasożytem szczerze mówiąc.
~ Tylko nie pasożyt!
- Oj dobra, siedź cicho
- Masz znaczy... Macie jakieś słabości?
- Ogień i za głośny dźwięk.
- Czyli gdybym na przykład włączyła muzykę to...
- Błagam, nie włączaj tego!Chwila zawahania. W tym momencie mogłam włączyć muzykę z telefonu i uciec, ale jakaś część mnie kazała zostawić go w spokoju i go nie terroryzować głośną muzyką.
Odłożyłam telefon i się delikatnie uśmiechnęłam.Pov. Nathan
Wyjęła telefon. No to już po mnie... Myślałem, że jest inna...
- Deszcz
- Co? - schowała telefon do plecaka
- Nienawidzę deszczu
- Czyli nie włączysz muzyki?
- Nie
- Dziękuję
- Chyba muszę wracać
- Courtney!O kurwa... Zapomniałem. Ona mi się nie przedstawiała. Stała jak sparaliżowana. No to po mnie.
~ Co Ty odpierdalasz lamusie ~ Venom
- Skąd Ty...
- Muszę iść - uciekłemCieszę się, że z nią rozmawiałem choć nie powinienem. Ona przy mnie nigdy nie będzie bezpieczna... Chyba lepiej będzie gdy zerwę z nią kontakt...
A macie dłuższy rozdział ;)
CZYTASZ
Zawsze przy Tobie
Science FictionOna - szesnastolatka o ciemnych włosach i oczach, słabo się uczy. Ten kto ją zdenerwuje ma przechlapane. On - nowy uczeń szkoły. Przystojny Bad Boy, stalker. Ma twardy charakter i nie da za wygraną. Nie da się do nikogo zbliżyć by kogoś nie zranić.