Opuścili pomieszczenie w kompletnej ciszy, po tym jak Taehyung pożegnał się z młodą speakerką uściskiem. Brunet starał się nie pokazywać po sobie tego, jak cholernie mu to przeszkadzało i w głębi duszy miał nadzieję, że idol nie zobaczył jego zaciśniętej szczęki.
W jego głowie pojawił się pomysł rezygnacji z tego stanowiska. W końcu jeżeli zaczyna czuć cokolwiek do swojego klienta, powinien spieprzać jak najszybciej, zamiast robić sobie jakieś nadzieje.
Kiedy Yoongi zamierzał już otwierać Taehyungowi drzwi do samochodu, ten pewnie złapał go za nadgarstek, odwracając w swoją stronę.
— Jesteś zazdrosny? — spytał wprost.
Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech pewnej satysfakcji. Według niego odpowiedź była oczywista, bo przecież widział ten badawczy wzrok Mina przez cały czas.
Te błądzenie wzrokiem po pomieszczeniu oraz zaciskanie pięści co jakiś czas. Tych gestów nie zauważyłby chyba tylko ślepy, a Taehyungowi bardzo się to podobało.
— Chyba coś ci się pomyliło, księżniczko — prychnął.
Nie wiedział, dlaczego nawet nie próbował wyrwać ręki z uścisku młodszego. Po prostu pozwolił, aby jego dłoń delikatnie zaciskała się na jego chudnym nadgarstku.
— Nie musisz byś zazdrosny, hyung. Jestem gejem, nie interesują mnie jakieś laski z radia — zaśmiał się, patrząc ochroniarzowi głęboko w oczy.
Yoongi skłamałby, gdyby powiedział, że ta wiadomość nie wywołała na nim żadnego wrażenia. On po prostu skakał wewnątrz ze szczęścia, dostrzegając niewielkie szanse dla siebie. Jednak mimo wszystko postanowił udać, że te słowa wręcz przeszły obok jego uszu.
— Jimin napisał, że złapali twojego zamachowca. Obecnie jest na komisariacie, trwają przesłuchania. Nie ma stu procentowej pewności, co do jego winy, ale wszystko na to wskazuje — powiedział, kompletnie ignorując wcześniejsze wyznanie Taehyunga.
Niebieskowłosy otworzył szerzej oczy i automatycznie wzmocnił uścisk, nie wierząc słowom mężczyzny. Od paru tygodni żył w przekonaniu, że już nie będzie mógł czuć się bezpiecznie, a na scenę zawsze będzie wychodził z kamizelką kuloodporną. Tymczasem Jimin w końcu wziął się pożądnie do roboty i złapał tego idiotę, który zabił Jungkooka.
— Czyli wszystko wróci do normy? — zapytał.
Ochroniarz wziął głęboki oddech i ostrożnie wyswobodził nadgarstek z uścisku niebieskowłosego. Podczas audycji dostał dosyć długą wiadomość od Parka ze streszczeniem wszystkiego po kolei.
Nie wiedział jakim cudem z takich niewyraźnych nagrań znalazł sprawcę, ale był mu naprawdę wdzięczny. Teraz pozostawało tylko mieć nadzieję, aby złapany człowiek naprawdę okazał się być tym zamachowcem, który strzelał do Kima.
— Nie do końca. Przez pewien czas nie będziesz jeszcze dawał koncertów, ani publicznych wywiadów. Sprawa musi się trochę wyciszyć, zanim będziesz mógł wrócić na scenę — wytłumaczył.
Na twarzy piosenkarza pojawił się ogromny, kwadratowy uśmiech, a on sam wręcz natychmiast zawisł ochroniarzowi na szyi. Tym razem Yoongi był bardziej śmiały i od razu objął ciało muzyka swoimi ramionami, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.
Kiedy tylko Taehyung poczuł wyrazisty zapach mężczyzny, po jego ciele przeszły przyjemne dreszcze, a on sam zamknął oczy. Te silne ramiona, oplatające jego ciało były wszystkim, o czym tylko marzył przez ostatnie noce.
Teraz wiedział, że jest bezpieczny, bo Yoongi był najbliżej jak tylko potrafił.
— Hyung? — wyszeptał tuż przy uchu starszego, sprawiając, że tym razem to po jego plecach przeszły ciarki.
Ten gest przypomniał mu jak straszne jest zakochany w głosie tego dzieciaka, a słysząc go tak blisko siebie, czuł się jak w raju. Do tego sposób, w jaki Taehyung to wypowiedział, momentalnie mógł doprowadzić go do szaleństwa.
— Tak, Taehyung? — odpowiedział, starając się jak najbardziej opanować swój głos.
Nie sądził, że niska barwa tego chłopaka blisko niego wystarczy, aby cała obojętność i tuszowanie emocji, czego uczył się tak długo, po prostu zniknęły. Kim był dla niego niczym najmocniejszy narkotyk, jaki tylko można zażyć. Nielegalny środek, którego każdy pragnie, oraz który uzależnia już po samym jego dotknięciu.
— Pójdziesz ze mną na imprezę? Oczywiście taką zamkniętą, gdzie nikt, oprócz zaufanych osób nie ma wstępu. Mój dobry przyjaciel wysłał mi wczoraj zaproszenie, a ja nie chcę iść sam — powiedział, wciąż trzymając usta strasznie blisko ucha starszego.
Yoongi czuł, że zaczyna powoli wariować na punkcie tej księżniczki. Chociaż nie, on zwariował na jego punkcie już dawno temu.
— Jestem twoim ochroniarzem, muszę wszędzie za tobą chodzić — stwierdził, na co niebieskowłosy zaśmiał się perliście.
Brunet na ten dźwięk oblizał powoli swoje suche wargi, automatycznie przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Ale przecież już i tak nic nie dzieliło ich ciał, oprócz ubrań.
— Nie, Yoongi. Nie chcę, żebyś poszedł tam jako mój ochroniarz. Chcę, żebyś był moim partnerem na tej głupiej imprezie. Z garniturem, ale bez tych wszystkich gadżetów. Ze mną, nie za mną, rozumiesz? — wyjaśnił. — Nie musisz się o nic martwić. Żadnych paparazzi, czy osób z zewnątrz. Tylko ludzie ze świata muzyki i ich goryle.
— Co ty knujesz, księżniczko? — zapytał.
Niebieskowłosy niechętnie się od niego odsunął, aby spojrzeć mu prosto w oczy i uśmiechnąć się delikatnie. Musiał się naprawdę powstrzymywać przed błaganiem go, aby po prostu wpił się w jego usta. Tak cholernie tego pragnął.
— Prędzej czy później przyznasz się, że ci się podobam, hyungie — zaśmiał się, zagryzając lekko dolną wargę.
Według Yoongiego wyglądał teraz niezwykle kusząco, przez co nie mógł się powstrzymać przed przeniesieniem wzroku na jego usta.
Taehyung miał pieprzoną rację, ale Min nie zamierzał się do tego przyznać. Wolał się z nim zabawić i troszeczkę powkurzać rozpuszczoną księżniczkę.
CZYTASZ
Blood Sweat & Tears | Taegi
Fanfiction☆ You've got my heart and I've got your soul But are we better off alone? With every battle we lose a little more Remember everything that we'd die for You are everything that I'd die for ☆ Podczas koncertu znanego idola, Kim Taehyunga na stadionie...