1. Pan Zagadka i wycieczka do lasu

20 2 2
                                    

Dziś Pan Zagadka pżybył do lasu. Zrobił sobie nawed zdjęcie pamiontkowe, ale trza przyznać, że jest on chujowym fotografem i wyszło całe rozmazane.

No trudno.

W każdym i tym razie...

No idzie sobie przez las, ma nawed ze sobom jebuntnom lunetę powiększajoncom, w sumie nie wie jak sie ona fahowo zwie, ale jest prawie pewien że na pewno nie luneta.

Zmieża ku głembi knieji by obserwować mruwki i lerzeć na troawie, gdyrz to dwa z jego najulubieńszych zajeńć. Heh, bierdronki i lidle muszom być zazdrosne, rze mrówki som óbustwiane a oni nie.

No cuż, takie żydzie.

A wienc po dłurzszej obserwacjii jest rad z tego powodu. Wkońcu taka luneta robi go mondrzejszym a przyNAJMNIEJ tak sie wydaje.

No raczej że sie tylgo wydaje, iksde.

Paczy wcionż na robale a jak mu sie nudzi to i na dżewa tagże. Jest spogo bo sie wyrwał z chaty hociarz.

Spendza tam cały wieczur dopuki policja jego nie zgarnia za ponowne wtargnieńcie na teren hroniony. Ale to nie pierwszy raz wienc sie nie przejmuje i pszypatruje się zembom pienknej policjantki Basi, którom widzi kolejny raz, bo jom lubi... a może i coś wiencej, ale shhhh...

Barabara udaje że tego nie widzi i nawet nie komentuje obsesji Pana Zagadki na punkcie jej zembów. Wkońcu to jego sprawa co go podnieca.

O szitttt, Baśka tesz na niego paczy. Pan Zagadka rumieni się pod wonsem ale nic wiencej nie muwi.

Kurwa, wiedział że to morze sie tak skończyć. Miał sie skupić na mruwkach a znowu myśli o Barbarze. Bo chuj istnieje pszyroda, skoro pszy Basi wyglonda jak guwno?

Tego Pan Zagadka nie wiedział, ale durzo myślał o tym wieczorem gdy jusz go wypuścili na wolność za kałcją, kturą sfinea(sziferb)nsował jego kochanek Tartek, o kturym teraz wam nie opowie, bo zasnoł.

Pan ZagadkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz