Gorzki posmak prawdy - Adrianette

154 11 0
                                    

  Kolejny patrol w chłodny wiosenny wieczór wprawiał Adriena w przyjemny nastrój. Chociaż jego grafik był od rana do późnego popołudnia zapchany niezbyt interesującymi go zajęciami ( no może prócz szermierki, ale kto by zwracał na tę drobnostkę uwagę) i każdego wieczora czuł się wyprany z energii jak mocno wyrzynane gacie, to jednak spotkanie z jego Panią napawało go nową chęcią życia. Odstawił książkę na szafkę nocną i wyłączył radio na fortepianie jak doszła osiemnasta.

- Plagg. - Zwrócił uwagę swego nadzwyczaj rozleniwionego i głodnego kwami, które wpychało w siebie trzeci krążek sera. Gdyby On mógł tyle jeść i nie tyć. 

Marzenia.

- Jeszcze piętnaście minut. - Westchnęło żałośnie stworzonko z prawie bólem w oczach, ale blondyn od dawna był przyzwyczajony do takich zagrywek. 

- Biedronka przez swoją nowa rolę ma niewiele czasu na patrole. - Powiedział. - A dziś jednak obiecała mi, że się spotka, więc... - Zrobił dramatyczna przerwę, by po chwili ku irytacji Plagga się przemienić. Wyskoczył przez okno, odbił się od bramy i zaczął skakać po dachach, czując się tak wolny jak zawsze, gdy ubierał ten lateks. Już z daleka zobaczył swa Panią w czerwonym kostiumie w piękne czarne kropki. Wypisywałam coś w swoim magicznym jojo. 

Stanął przed nią, sprawiając, że podniosła na niego swoje piękne fiołkowe tęczówki. Tak niezwykle i piękne oczy, w których tonął za każdym razem jak tylko w nie spojrzał. Wziął jej dłoń i ucałował jej wierzch w geście powitania, wprawiając ją w lekkie zawstydzenie pomieszane z zażenowanie. 

- Kocie! Ani to czas, ani miejsce. - Westchnął smutno, świadom, że może tylko marzyć o odwzajemnieniu przez dziewczynę swego uczucia. Jak o magicznym metabolizmie swojego kwami. - Weźmiesz północ, a ja południe. Potem spotkamy się tu i omówimy wszystko. - Kiwnął głową i ruszył w kierunku Sekwany. Biegnąc po dachach, na głowami kolejnych mieszkańców Paryża zastanawiał się nad swoim zaufaniem. 

Był lojalnym swej Pani jak nikt i to chyba właśnie najbardziej zabolało go, gdy dowiedział się od Nino, że wiedzą z Alyą o swoich tożsamościach. Czy to źle, że miał dosyć sekretów i kłamstw? Całe jego życie rodzinne się na tym opiera, bo ojciec o niczym mu nie mówi. Nie wie gdzie znikła jego matka. Nie wie czemu Mari zachowuje się przy nim zupełnie inaczej, niż przy całej reszcie. Nie wie gdzie nagle zniknęła Nathalie. Może gdyby zaufali sobie z Biedronsią. Stanął przy wieży Eiffela i spojrzał na rozgwieżdżone niebo. 

Skręcił w budynki, aby przebiec się jedną z ulic i zobaczyć czy nie ma tam nic dziwnego czy rzucającego się w oczy. Ale może go znienawidzić. Tak jej zależy na zachowaniu tej tajemnicy, że gdyby się przed nią ujawnił, mogłaby mu już nie zaufać. Ponownie obejrzała swoja część szybciej niż on, wprawiając chłopaka w zadziwienie. Czemu tak jej się śpieszyło? Doskoczył do niej i usiadł obok, kładąc rękę na jej ramieniu. Uniosła wzrok znad magicznego jojo. 

- Mój sektor czysty. - Powiedział.

- Tak jak mój. - Uśmiechnęła się lekko. Chłopak wziął głęboki wdech, nadal bijąc się ze swoimi myślami.

- Biedronsiu... - Mruknął, lekko pytającym tonem. - Powiedz mi, czemu nie możemy się ujawnić?

- Kocie. - Usłyszał w jej głosie poirytowanie, aż lekko się zdenerwował, ale spróbował się pohamować. - Dla naszego bezpieczeństwa. - Jak spojrzał w jej oczy, prócz lekkiej złości ujrzał cos w rodzaju strachu. Niezrozumiałego dla niego przerażenia, jakby Ona wiedziała coś, czego On nie mógł odkryć. 

- Ale byłoby o tyle prościej. - Powiedział. - Moglibyśmy się informować w cywilnej formie. Pomagałbym ci ze strażnikowaniem. I gdyby coś się stało...

Krótkie opowiastki (miraculum)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz