22. Yoongi, wybaczysz mi?

1K 130 13
                                    

Taehyung przestał liczyć ilość wypitego alkoholu już dawno temu. Właściwie to już nawet rodzaj, jaki w siebie wlewał, przestał mieć dla niego znaczenie. Kiedy siadał przed tym barem, wszystkie jego smutki zawsze znikały.

Nie ważne, czy była to impreza, czy zwykłe spotkanie z Baekiem na pogaduchy. Za każdym razem, gdy wychodził z tego budynku, czuł się chociaż przez chwilę szczęśliwszy. Starał się nie zwracać uwagi na siedzącego obok ochroniarza, ale coś wręcz ciągnęło jego wzrok w tamtą stronę.

Nie miał pojęcia, czy Yoongi traktuje go tylko i wyłącznie jako swojego klienta, ale postanowił, że musi spróbować. Nie ważne jak bardzo nie ma to sensu, ale pijani ludzie myślą trzeźwo. To nie było szczeniackie zauroczenie, bo jego ciało wtedy tak nie reagowało.

Taehyung chciał, aby Min robił z nim wszystko to, co robią w romantycznych filmach, jednocześnie robiąc rzeczy z najgorętszych pornoli.

Taehyung chciał, aby codziennie budzyły go miękkie usta Yoongiego, na tych jego.

Taehyung chciał przy każdej okazji wtulać się w umięśniony tors swojego ochroniarza.

Taehyung po prostu chciał, aby Min Pieprzony Ideał Yoongi zakochał się w nim tak bardzo, jak on to zrobił.

Tak, Kim Taehyung był zakochany w kimś, kto nie był nim. Jednak potrzebował tony alkoholu, aby w końcu zrozumieć tak oczywistą rzecz.

Kiedy miał już poprosić o następną dolewkę, brunet położył swoją dłoń na wierzchu szklanki, zasłaniając tym samym drogę, potencjalnemu alkoholowi. Blondyn spojrzał na niego z wysoko uniesionymi brwiami.

— Tobie już starczy, księżniczko — powiedział, zostawiając szkło gdzieś na bok.

Idol oblizał swoje wysuszone wargi, dokładnie obserwując ruchy bruneta. Yoongi zszedł z krzesła i wyciągnął w jego stronę dłoń, jakby prosił go do tańca. Kim z delikatnym uśmiechem, niepewnie chwycił rękę starszego i powoli ustał na ziemi.

Nagle świat zaczął wirować z taką prędkością, że Tae czuł się jak na karuzeli. Brakowało naprawdę mało, żeby zaliczył pocałunek z brudną podłogą, ale zamiast tego wylądował w tych silnych ramionach.

Yoongi tym razem trzymał go w tali, blondyn z kolei mocno zaciskał palce na jego barkach, by nie upaść. Gdy tylko spojrzał w te czekoladowe tęczówki, karuzela natychmiast zniknęła, a muzyka i głosy ucichły. Tak strasznie pragnął po prostu zatonąć w jego oczach, móc wpatrywać się w nie codziennie.

Pragnął, aby Yoongi już zawsze zatrzymywał otaczający ich świat właśnie w taki sposób.

— Masz cudowne oczy — szepnął na głos.

Oczywiście, że zamierzał powiedzieć to tylko do siebie, w myślach, ale zapomniał, że jest pijany. W tym stanie, ledwo odróżniał jawę od snu, a co dopiero myśli, od wypowiadanych snów. Jednak gdy zobaczył szeroki uśmiech na twarzy Mina, był pewien, że wypowiedział to zdanie głośno na tyle, by brunet je słyszał.

Yoongi tym razem zarzucił sobie jedną rękę piosenkarza za kark, obejmując go jednocześnie dalej w tali. Nie chciał, by Taehyung znowu miał nieudaną przygodę z podłogą. Zaczął się z nim przeciskać, między spoconymi gwiazdami, a gdy wreszcie znaleźli się na dworze, odetchnął z ulgą. Zanim jednak otworzył samochód, oparł plecy Taehyunga o bok auta, samemu się w niego wpatrując.

— Możesz wyjąć soczewki? — spytał po dłuższej chwili.

Pijany Kim nie miał nawet siły badać sensu tych słów, tylko trochę nieudolnie wykonał prośbę, rzucając je gdzieś na trawę. Teraz Yoongi mógł obserwować, jak pięknie blask księżyca odbija się od ciemnych oczu piosenkarza.

Właśnie ten kolor uwielbiał, w tęczówki mógł patrzeć się całymi godzinami. Nie wiedział, która jest godzina, ale z pewnością była ona wyjątkowa, skoro miał przed sobą prawdziwego anioła.

— Yoongi, wybaczysz mi? — wypalił nagle blondyn, ciągle patrząc na ochroniarza.

Min uśmiechnął się delikatnie i pewnie zrobił krok do przodu. Może i był głupi, a Taehyung pijany, ale skoro jutro zapewne nie będzie nic pamiętał, dlaczego by nie zrobić czegoś, o czym marzy od dawna?

Brunet ostrożnie położył swoją dłoń na policzku idola, dokładnie skanując jego twarz wzrokiem. Był tak cholernie piękny, że żadne, poetyckie słowa nie są w stanie tego opisać.

Dzień i noc, słońce i księżyc, woda i ogień, anioł i diabeł, światło i mrok, niebo i piekło — tak właśnie nazywał to Min w myślach.

Taehyung był uosobieniem piękna z nutką niebezpieczeństwa. Taehyung był dla niego idealny w każdym calu.

— Co mam ci wybaczyć, Taeś? — dopytał, gładząc delikatnie skórę muzyka.

Nawet to miał w sobie idealne. Yoongi nigdy w życiu nie czuł pod swoimi palcami tak miękkiej i gładkiej skóry, jak ta, należąca do Kima. Wystarczyło jedno przejechanie kciukiem po długości jego policzka, aby Min zatracił się bez pamięci w tym dzieciaku.

Taehyung natomiast rozpływał się nie tylko przez jego płynny dotyk, ale również przez sposób, w jaki nazwał go brunet. Niski głos tak blisko niego, mówiący jego zdobnione imię, oraz dłoń na jego własnym policzku. To było to, o czym marzył tak cholernie długo.

— To, że jestem dla ciebie czasami takim chujem. Nie zasługujesz na takie traktowanie, bo ty jesteś naprawdę idealny, Yoongi. Wszystko co robisz, mówisz, czy nawet myślisz, jest idealne — powiedział, nie zwracając uwagi na piekące go policzki.

Przecież teraz mógł to zwalić na obecność alkoholu we krwi, prawda?

— Nie, Taehyung. To ty jesteś tutaj jedynym ideałem. W każdym, pieprzonym calu. I może gdybyś nie był pijany, powiedziałbym nawet coś więcej, ale wolę, żebyś dobrze pamiętał te słowa — odparł, wywołując na twarzy Kima szeroki uśmiech.

Wzrok idola momentalnie skierował się na wargi ochroniarza, który wręcz natychmiast oparł ich czoła o siebie. Kim zarzucił trochę niechlujnie ręce za kark Yoongiego, przygryzając lekko dolną wargę. Druga dłoń mężczyzny również wylądowała na jego policzku, a Min uśmiechnął się szeroko na widok takiego zniecierpliwionego Taehyunga.

— Yoongi — zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.

Ochroniarz pewnym ruchem złączyły ich wargi. Nie mylił się, sądząc, że usta Taehyunga są równie idealne, co cały on. Piosenkarz wręcz od razu również poruszył ustami, oddając pocałunek.

Dla nich obu to było jak sen, marzenie, albo scena z jakiegoś filmu. Całowali się powoli i zachłannie, uważnie kosztując każdego milimetra. Taehyung dał się w stu procentach zdominować brunetowi, pozwalając przejąć mu całkowitą kontrolę.

To był moment, o którym myślał przez większość samotnych nocy. A tak się składało, że odkąd spotkał Mina na swojej drodze, wszystkie były spędzane w samotności.

Księżyc oświatlał ich zatracone się w sobie twarze, a oni naprawdę nie myśleli o niczym innym, oprócz warg tego drugiego. Żaden nie zamierzał pogłębiać pieszczoty, ani dodawać jej niepotrzebnej pikanterii.

Zamiast tego woleli powoli i z wypełniającym ich uczuciem, oddawać sobie nawzajem całych siebie.

Blood Sweat & Tears | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz