Sorry

183 18 6
                                    

Po koncercie chłopcy zeszli za kulisy i każdy od razu sięgnął po butelkę wody. Gdy Brooklyn zszedł od razy zaczął krzyczeć.

-CO TO MIAŁO BYĆ?! - zaczął wykrzykiwać, chłopcy stali i patrzyli na niego z nie zrozymieniem. Brooklyn mierzył wściekłym spojrzeniem raz Andy'ego raz Jack'a

-WYTŁUMACZY MI KTOŚ?!- nie przestawał krzyczeć, w końcu ktoś przerwał tą napiętą cisze a był to Sonny

-Ale Brook wytłumacz nam o co chodzi

-CHODZI O TO CO DZIAŁO SIĘ NA SCENIE!

-Brook spokojnie- odezwał się Rye

-A TY CO NIC Z TYM NIE ZROBISZ?!!?

-Z czym?

-NO Z TYM CO ONI TAM ROBILI!

-Brook nie wiem o co ci chodzi

-TO ZARAZ CI POKAŻE NASZE ROADIES NA PEWNO JUŻ TO WSTAWIŁY - powiedział już spokojniej ale nadal podniesionym głosem blondyn

Po chwili szukania znalazł cały filmik i pokazał go Beaumont'owi. Ten gdy tylko zobaczył o co chodzi Brooklyn'owi zrozumiał dlaczego ten tak się wkurzył jego samego to bardzo zabolało ale starał sie tego nie okazywać, wychodziło mu to bardzo dobrze zawsze starał się przed wszystkimi udawać silnego chłopaka mimo że prawda była zupełnie inna a wiedziała o tym tylko jego rodzina i Andy. Nawet chłopcy tego nie wiedzieli mimo że byli dla siebie jak bracia.

-I CO NIC Z TYM NIE ZROBISZ, NIC?! ZERO SMUTKU, ZŁOŚCI?!?!- Przerwał jego przemyślenia blondyn, który był bardzo wkurzony zaistniałą sytuacją

-Ale co mam z tym z robić - wyszeptał brunet na tyle cicho żeby nikt go nie usłyszał jednak Brook go usłyszał

-OD DŁUŻSZEGO CZASU PODOBA CI SIĘ ANDY A TY NIC NIE ZROBISZ Z TYM ŻE Z JACK'IEM ROBIĄ TAKIE RZECZY?!?!?!!?- krzyczał blodnyn, Rye spojrzał na niego z szokiem jak każdy z resztą, do Gibsona dopiero po chwili doszło to co powiedział. Spojrzał na bruneta który nadal patrzył na niego z szokiem

- Mój Boże, Rye ja-ja nie chciałem to-to przez złość wybacz mi błagam

Brunet nie odpowiedział po prostu wyszedł z pomieszczenia, Brooklyn natomiast usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach płacząc. Widział że popełnił błąd mimo złości nie powinien tego mówić, Rye tak szybko mu nie wybaczy był tego całkowicie świadomy pozostało mu tylko siedzieć i płakać nad swoją głupotą. Pozostała trójka wybudziła się z osłupienia, Andy wyszedł poszukać Beaumonta, Jack usiadł obok Brooklyna i objął go ramieniem on też wiedział, że przez najbliższy czas Rye nie będzie się do niego odzywał znał go i to dobrze. Sonny wziął butelkę wody i chusteczki które stały na stole i podał je blondynowi, usiadł obok niego i również starał się go pocieszyć.

Andy w tym czasie zastanawiał się gdzie może znaleźć Rye'a. Po chwili zastanowienia już wiedział gdzie go szukać. Znał go i zawsze gdy był smutny chodził gdzieś gdzie nie ma ludzi i bardzo lubił oglądać niebo bo jak to ujął "Patrząc w niebo możesz dowiedzieć się o wiele więcej niż od ludzi czy książek". Po kilkunastu minutach szukania schodów na dach udało mu się je znaleźć. Przez chwile zawachał się czy wejść "Ale co ja mam mu powiedzieć?" zastanawiał się i stwierdził że nawet gdyby wiedział co powiedzieć najprawdopodobniej i tak by tego nie powiedział bo rozmowa poszła by w zupełnie innym kierunku. Gdy w końcu wszedł na ten dach zobaczył chłopaka leżącego i patrzącego się w niebo, podszedł do niego i położył się obok.

-Po co przyszedłeś? - ciszę przerwał brunet co jak najbardziej odpowiadało blondynowi nie nawidzil ciszy wtedy się stresowal nawet tym czy nie za głośno oddycha

Sorry // ONE SHOT // RANDYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz