Rozdział 11 - "Ja tutaj nie muszę być"

1.4K 77 14
                                    

Kenan:

Siedzę po ciemku i czekam jak Larissa coś powie. Słychać Mutanta walącego w naszą skorupe. Założe się, że dziewczyna soczyście się rumieni. Szkoda, że tego nie widzę. Usłyszałem jak cicho westchnęła.

- Nie musisz dziękować, ale to miłe. - mówi.

- Jak będzie coś co będę mógł zrobić to od razu mów. - zaznaczam.

Larissa prychnęła na moje słowa.

- Idiota. - szepcze i założe się, że właśnie pokazuje swoje śnieżnobiałe zęby. - Chyba pora się stąd wynosić, co nie? - zmienia temat.

- Przyjemnie mi się siedzi, ale muszę przyznać, że powoli trace możliwość oddechu. - śmieje się.

- Ja już mam dość. - oznajmia.

Słyszę jak zmienia pozycje. Co ona kombinuje? Po chwili dostałem upragnioną jasność. Blondynka zrobiła dziure w kopule. Jest ona z drugiej strony przez to wyjdziemy bez wmieszania w to Mutanta.

- Chodź. - mówi i na czworaka wyszła na powierzchnie.

Zrobiłem to samo, po czym bardzo szybko odbiegliśmy od miejsca zdarzenia. Stwór nie zareagował czym dla nas lepiej. Wbiegliśmy do uliczki.

- Gdzie teraz? - pyta.

- Gdzie poszli? - zadała pytanie z oczami skierowanymi ku górze.

- Tak spanikowali, że uciekli o wiele dalej. - odezwał się wilk. - Musicie iść przed siebie. - informuje.

Razem ruszyliśmy wzdłuż ruinach bloków. Jest to jakaś alejka. Po licznych sloganach i ogłoszeniach mogę wywnioskować, że sklepowa.

- Myślisz, że u Aarona wszystko w porządku? - zaczynam rozmowe.

- A dlaczego miałoby być inaczej? - pyta.

- A tak pytam. - wzruszam ramionami. - Ostatnio jak ich opuszczaliśmy Neil był w pokoju kwarantanny, a Dylan po operacji na wycięcie wyrostka. - dodaje.

- Wyrostek to nic złego. Da się bez niego żyć, a Neil sobie poradzi. - mówi.

- Neil jest silny. Wzoruje się na tobie. - stwierdzam zerkając na nią.

Larissa uśmiechnęła się. Musi sprawiać jej to przyjemność. Nie dziwie jej się. Sam chciałbym być dla kogoś wzorem. W tym czasie poczułem drżenie katan, po czym dziewczyna mocno popchnęła mnie na ściane.

- Nie ruszaj się i bądź cicho. - ostrzega.

Zaledwie po chwili zza budynku wyłoniła się Narakuwena. Ma metalowe kończyny, ale najbardziej zaskakujące jest to, że nie jest duża. Co prawda jest wysoka, ale o wiele mniejsza niż inne Narakuweny.

- Dlaczego jest mniejsza? - pytam cicho.

- Kto wie. - wzrusza ramionami blondynka.

- Co teraz? - dopytuje.

- Przestań zadawać tyle pytań. - mówi z lekkim oburzeniem.

- To co mam robić? - spojrzałem na nią z uśmiechem.

- Znowu to robisz. - pokazała na mnie palcem.

Oboje prychneliśmy śmiechem. Po chwili Larissa złapała mnie za ramię i przybliżyła do siebie. Dotkneliśmy się ramionami. Nie będę ukrywał, zaskoczył mnie ten czyn, ale już po sekundzie dowiedziałem sie o co chodzi. Usłyszałem głośny huk, a metalowa odnóża wbiła się w ściane obok mnie. Narakuwena stwierdziła, że pobawi się w King Konga i wspieła się na budynek. Powbijała nogi w ściane i szybko dostała się na góre.

Dzierżycielka Diablo DragonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz