Hayden
Przyznaję, że rodzinne kolacje z rodzicami dziewczyny nie należą do moich ulubionych zajęć, ale to nie był odpowiedni moment, żeby odmawiać. Rozpocząłbym kolejną kłótnie.
Poza tym nie było najgorzej. Jej rodzice są całkiem inni niż moja mama. Można powiedzieć, że bardziej przyziemni. Sympatyczni. Myślę, że starali się bardziej niż zwykle, biorąc pod uwagę okoliczności naszego pierwszego spotkania.
Poznałem ich z innej strony, tej lepszej można powiedzieć.
Jednak najszczęśliwszy byłem, kiedy Riley pakowała swoje rzeczy, żebyśmy tej samej nocy mogli wrócić do Nowego Jorku.
Umówiła się z Josephem, że ten przywiezie jej samochód jutro po południu.
Kiedy siedzimy w aucie i jesteśmy w drodze, czuję się już całkiem dobrze.
Riley jest ze mną, nigdzie się wybiera. To jest to czego tak bardzo pragnąłem przez ostatnie dni.
I pomyśleć, że tak łatwo mogłem to stracić. Czuję, że balansowałem na krawędzi, ale tym razem nie chcę niczego zepsuć. Wiem, że nie warto.
Riley z każdym dniem staje się dla mnie ważniejszą osobą. Wszystko z nią związane sprawia, że się zmieniam. Dostrzegam to. Zachowuję się zupełnie inaczej, niż w porównaniu do Angie.
Po prostu nie chcę popełniać tego samego błędu. Zależy mi na tym rudzielcu i tym razem zrobię tak, żeby wszystko się udało. Jestem gotowy.
- Posprzątałem w domu – oznajmiam dumny z siebie.
- Posprzątałeś? – dziwi się zbyt głośno. – Przepraszam.
Parskam śmiechem na jej reakcje.
- Nudziłem się trochę – przyznaję i wzruszam ramionami. – Te trzy dni dłużyły mi się w nieskończoność.
- Zgadzam się. Wczoraj ugotowałam obiad z nudów – mruczy pod nosem.
- Ugotowałaś obiad? – wołam zaskoczony, naśladując Riley sprzed kilku chwil.
Rudowłosa w odpowiedzi szturcha mnie w ramię żartobliwie.
- Próbowałam zrobić naleśniki – opowiada. – To znacznie trudniejsze niż się wydaje.
- Powinnaś zacząć od jajecznicy. Tego nie można zepsuć – radzę jej, na co przewraca oczami. – Co jeszcze robiłaś?
- Hm – zastanawia się. – Byłam biegać, ale skończyło się na spacerze. Sprzątałam i szukałam mieszkania. Na szczęście to już nieaktualne.
Wzdrygam się na samą myśl.
- Szukałaś mieszkania?
- No tak – odpowiada. – Nie sądziłam, że mamy jakieś inne wyjście, a mieszkanie razem na pewno by nam nie wyszło, biorąc pod uwagę naszą sytuację. Nie myśl, że chciałam się wyprowadzić. Po prostu uważałam, że to najlepsze rozwiązanie.
Nie odpowiadam. Perspektywa mieszkania samemu nie brzmi tak kusząco jak kiedyś.
Gdy Wren wpakowała mi Riley do domu bez ostrzeżenia trzy miesiące temu, byłem wściekły.
Teraz nie wyobrażam sobie, że mieszkam sam. A na pewno nie bez niej.
- Już tak nie myślę – dodaje, obserwując moją reakcję.
Ściska delikatnie moje udo, dzięki czemu rozluźniam się.
- W zasadzie to zwlekałam, żeby gdziekolwiek zadzwonić. Miałam nadzieję, że zjawisz się pod moim drzwiami z bukietem róż.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?