Zapłon

89 3 0
                                    


Przekręcam kluczyk.
Następuje początek pięknego tańca zwanego zapłonem.
Wiązka elektryczności przebiega przez kable rozruchowe, prosto do cewek.
Cewki odbierają prąd niczym końcówki układu nerwowego.
Wytwarzają iskrę, pobudzają.
Pobudzają świece, które dają zapłon.
A tak przynajmniej powinno być. 

Zapłon nie nastaje.
Alternator kręci się, nie wie co może być nie tak.
Wszystko jest na swoim miejscu, nic nie przepalone, paliwo jest.

Potrzebne są trzy czynniki do zapłonu.Paliwo.
Czynnik zapalny.
I coś jeszcze...
Coś czego brakuje...

 To powietrze.

Brakuje mi powietrza, którym mogę odetchnąć w spokoju.
Duszę się, kaszlę.
Zupełnie jak silnikowi, mojemu umysłowi brakuje powietrza. By miał czym oddychać.
Codziennie słyszę ten dźwięk.
Codziennie słyszę dźwięk tego cholernego silnika, który nie może ruszyć.
Za każdym razem gdy wstanę z łóżka, gdy zacznę nad czymś myśleć, gdy tworzę.


Tylko w tym ostatnim przypadku akurat zaskakuje. Na chwile dostaję dawkę tlenu niezbędną do ruszenia wszystkich cylindrów na raz w V8 pod sklepieniem mojej czaszki.
Pracuje nierówno, nie jest idealny. Tak jak każde V8. Jednak w takich momentach daje z siebie wszystko. Wchodzi na wysokie obroty, zaczyna mruczeć... tak pięknie mruczeć. Jakbyś słyszał mustanga z '68.

 Gdy jednak przestaję pisać on gaśnie.
 Przestaje pracować.
 Znów brak mu powietrza.
 Zakaszle ponownie.
 I zgaśnie.

Przekręcam kluczyk.

ZapłonWhere stories live. Discover now