Wypadłem na dwór. Znajdowałem się z drugiej strony budynku, ale mimo to zaraz otoczyło mnie kilku żołnierzy. W końcu musieliśmy zabezpieczyć cały teren, ale nikt nie spodziewał się, że drzwi, którymi wyszedłem, także prowadzą do kryjówki Ligi.
– Szybko... – przerwał mi kaszel i kolejne krople krwi. Było ich coraz więcej. – Ratujcie ją – poprosiłem, upadając na kolana. Miałem coraz mniej sił.
Całe szczęście zostałem rozpoznany. Kanon zaraz została mi odebrana, a po mnie samego po chwili przyszli sanitariusze. Zostałem przetransportowany do karetki. Słyszałem, jak obok mnie ratownicy zajmują się Asakurą. Słyszałem nerwowe pokrzykiwania, pospieszanie. Słyszałem też coraz szybsze pikanie pochodzące najprawdopodobniej z maszyny monitorującej pracę serca, które po chwili zamieniło się w ciągły dźwięk.
– Tracimy ją! Szybko! – Zacisnąłem zęby. – Ładuję!
– "Musisz to przetrwać. Musisz..."
– Strzelam! Odsunąć się.
Chwila ciszy. Chwila napiętego oczekiwania na skutek działań lekarza.
– Cholera. Jeszcze raz!
Zamarłem. Jej serce nie reagowało. Chciałem poczekać, być przy niej, zobaczyć czy ratownikom się uda, zrobić wszystko, żeby przywrócić jej oddech. I w tej właśnie chwili drzwi karetki, w której się znajdowałem, zostały zamknięte, przez co oddzielono mnie od wszelkich informacji. Ponadto lekarz podał mi jakiś środek, przez który zrobiłem się trochę senny, a po chwili dręczący mnie ból niemalże ustał.
Poczułem, że moje oczy robią się wilgotne. Byłem taki bezradny. Kiedy ja ostatni raz płakałem? Chyba wtedy, gdy doszło do incydentu z moją matką. Nigdy po tym nie zaznałem już tak uporczywego uczucia smutku, żebym nie wytrzymał. Jednak teraz, gdy chodziło o życie Kanon... Ona nie była mi obojętna, o nie... Że też zdałem sobie z tego sprawę tak późno, gdy dziewczyna jest już niemal jedną nogą w grobie. Byłem głupi... Jaki ja byłem głupi...
***
Dźwięki stawały się coraz głośniejsze. Ciche pikanie, czyjeś oddechy zaraz obok mnie, szum samochodów. Pod palcami czułem miękki materiał, było mi wygodnie. Ktoś opierał się na materacu, na którym leżałem. Powoli dochodziło do mnie także światło. Po pewnym czasie, gdy już oswoiłem się z tym wszystkim, spróbowałem unieść powieki. Udało mi się to dopiero, za którymś razem, bo nadal byłem osłabiony.
Rozejrzałem się wokół. Znajdowałem się w szpitalu. Za oknami było już całkiem ciemno, a gdy spojrzałem na zegar, przekonałem się, że było już po jedenastej. Następnie moja uwaga skupiła się na – nieźle mnie to zaskoczyło – Rinie, który postanowił sobie urządzić drzemkę, kładąc głowę na moim łóżku oraz Deku i Jiro, którzy spali oparci o siebie. Westchnąłem. Nie miałem zamiaru ich budzić, doceniałem sam fakt, że chciało im się tu zostać do tej godziny.
Spróbowałem się podnieść, jednak mój brzuch przeszyła zaraz fala bólu. Przygryzłem wargę, by pohamować jęk i zaraz po tym uniosłem koszulkę lekko do góry. Jak się spodziewałem, moim oczom ukazała się masa bandaży zawiniętych wokół mojego ciała. To wywołało u mnie napływ wspomnień. Zaraz w mojej głowie znów pojawiła się Kanon. Czy wszystko z nią w porządku? W końcu czemu Rin leży tutaj ze mną, a nie z nią? Co to ma znaczyć? Czyżby się jej... Nie udało...?
Zacisnąłem dłonie w pięści. Musiałem się uspokoić, bo takie panikowanie nie przyniosłoby nic dobrego. Jeszcze tylko pogorszyłbym swój stan.
Jeszcze raz spojrzałem się na bruneta. Nie chciałem go budzić, ale jeśli nie dostałbym jakichś informacji na temat dziewczyny, to ja sam bym nie zasnął.
Spróbowałem jeszcze raz się podnieść, a moje ciało znów przeszył ból. Tym razem jednak się nie poddałem, dopóki nie udało mi się złapać za ramię chłopaka. Ten jak na znak podniósł się gwałtownie i zdezorientowany rozejrzał się wokół. Jego sen musiał być niezwykle płytki. Na mój widok Rin zaraz oprzytomniał.
– Głupi, co ty robisz, kładź się natychmiast – szepnął, by nie obudzić reszty, po czym delikatnie pchnął mnie na poduszkę.
W ogóle nie wykazał żadnych emocji, które mogłyby świadczyć o tym, że cieszył się z mojej pobudki, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Pewnie był nieźle zestresowany w ostatnim czasie, więc nie miałem za co go winić.
– Nieźle cię tam urządzili – stwierdził. – Musiałeś przejść operację, bo koleś prawie rozwalił ci żołądek – oznajmił, na co zmarszczyłem brwi.
Shigaraki naprawdę dobrze opanował swoją moc, na co byłem przykładem. Zresztą nie tylko ja...
Fuyuko widząc moje spojrzenie, nawet nie musiał się o nic pytać. W końcu nie było po co odwlekać tego tematu. Po prostu powiedział mi to, co chciałem wiedzieć. No prawie...
– Nie ma jej tu. – Oparł podbródek na swojej dłoni i westchnął ciężko. – Dzięki tobie lekarze mieli jakikolwiek szanse, żeby ją uratować – mruknął, ale mimo to pozostawał przygaszony. – Musieli wziąć ją do innego szpitala, bo potrzebowała szeregu skomplikowanych operacji, które tutaj nie byłyby możliwe do przeprowadzenia – wyjaśnił.
– I co dalej? – dopytałem się niepewnie.
Chłopak odwrócił ode mnie wzrok i przymknął powieki. Było mu ciężko, czyżby coś się nie udało?
– Jej stan jest już stabilny – mruknął, ale wcale mnie to nie pocieszyło.
Dlaczego do cholery był w takim nastroju? Coś jest nie tak i nie chce mi powiedzieć co! Jeśli nie chce, żebym się denerwował, to tylko pogarsza sytuację.
– W takim razie, dlaczego jesteś przygnębiony? – Przygryzłem wargę. Miałem nadzieję, że nie zacznie mi tu zaraz ściemniać.
Rin odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.
– Nie musisz się martwić. Lekarze powiedzieli nam, że rokowania są dobre. Po prostu... – zamilkł na kilka sekund. – Ehh... Kanon musi sama ci to powiedzieć. Wróci do domu za trzy dni. Akurat wtedy wychodzisz ze szpitala, więc nie powinieneś mieć problemu, żeby się z nią zobaczyć – wyjaśnił, wstając z krzesła. – Skoro wiem, że z tobą też jest już dobrze, to będę się zbierał. Do zobaczenia – mruknął, po czym tak po prostu wyszedł. Ze zwieszoną głową, pozostawiając mnie całkowicie zdezorientowanego.
– "Boże, Kanon. Co znowu się dzieje?"
Pozostawmy wasz czas oczekiwania na ten rozdział w spokoju. Xd Ważniejsze jest to, żeee.... To był przedostatni rozdział. Tak, teraz wiem już na pewno! Kończę "Niemoralną", ale czy na dobre... Nooo, to się jeszcze okaże w następną (mam nadzieję ;-;) niedzielę. 😁Btw to naprawdę się cieszę. Mam wrażenie, że ten rozdział wyszedł mi naprawdę spoko (co ostatnio wgl mi się nie zdarzało), nie licząc tego, że czasem akcja działa się zbyt szybko.
Ah, no i dosłownie za chwilę zaczyna się Magni Uwu. Się tak jaram, że oja. Kupiłam sobie kigurumi Pikachu, w którym mam zamiar sb chodzić (pogodo oszczędź mnie 😅). Jedzie ktoś jeszcze? (Od razu mówię, że moja grupka już nikogo nie przygarnie, bo nam się zaraz wycieczka zrobi cała xdd).
No i to już zresztą wszystko. Możecie napisać wasze przewidywania, co do następnego rozdziału. Naprawdę chętnie poczytam, bo chcę się dowiedzieć, czy ktoś przejrzy moje niencne plany. 😈😈
Do zobaczonka! 🙋🙋
CZYTASZ
Niemoralna | Todoroki Shoto
FanfictionWe współczesnym świecie nie każdy ma jakąś indywidualność i właśnie takie osoby mają najtrudniej. To nie znaczy, jednak że nie mogą sobie w nim poradzić. Chodzącym dowodem jest tutaj Kanon - zwykła dziewczyna, która nie miała szczęścia i los nie pod...