Rozdział 11

247 18 8
                                    

- Wiesz co nie wiem jeszcze dokładnie o której - wzruszyłam ramionami - W kościele musimy być na czternastą, więc myślę, że jak podjedziesz koło trzynastej to będzie w porządku.

- Dobra, to będę jeszcze najwyżej dzwonił - odpowiedział.

Stanęłam w miejscu. Mój wzrok skierował się na człowieka stojącego tuż przy wejściu do Interpolu. Złapałam się ramienia Kornela, czując że moje serce zaczyna znowu wariować.

- Łucja, wszystko w porządku? - zdziwił się.

- Mhm... - odparłam, zaciskając dłoń na jego barku.

- Ej - uśmiechnął się, gładząc moją zdrętwiałą rękę i jednocześnie zauważając mężczyznę podążającego w naszym kierunku.

- Cześć, kochanie - zaczął.

- A co ty tutaj robisz?

- Przyszedłem cię zobaczyć - oznajmił zmieszany, po czym wyciągnął ręce w moją stronę.

- Nie dotykaj mnie - rozkazałam, chowając się za Kornelem.

- Córeczko...

- Nie słyszałeś, co powiedziała? - wtrącił stażysta, raz po raz spoglądając na mnie pytającym wzrokiem.

- Łucuś, porozmawiaj ze mną - nalegał.

- Nie widzę takiej potrzeby. Powiedziałam ci coś ostatnio na ten temat - rzuciłam.

- Słoneczko...

- Nie mów tak do mnie - warknęłam, czując jak do moich powiek mimowolnie napływają łzy - Dlaczego ty mi to robisz?

- Ale co...?

- Dlaczego nie uszanujesz mojej decyzji? Nie chcę cię znać, rozumiesz? - westchnęłam łamiącym głosem.

- Łucuś, ja wiem że narobiłem dużo głupstw i wyrządziłem ci straszną krzywdę, ale ja chcę to naprawić...

- Naprawić?! Co ty chcesz naprawiać?!
Tego nie da się naprawić!

- Chociaż spróbuj mi wybaczyć... - pokręcił głową.

- Jak w ogóle śmiesz mnie o to prosić? - zapytałam, strącając łzy z moich policzków - Nigdy więcej tutaj nie przychodź.

Ruszyłam w kierunku budynku i zza szyby widziałam, jak obaj mężczyźni prowadzą dyskusję, która ostatecznie zakończyła się wygraną Kornela. Mój ojciec odpuścił. Po schodach pobiegłam na górę, aby w końcu móc zaszyć się w swoim gabinecie. Stanęłam oparta o ścianę koło mojego biurka i wbiłam wzrok w sufit.

- Łucja...

Nie odpowiedziałam. Bez słowa przytuliłam się do niego, a on zdziwiony moją nagłą reakcją objął mnie, jednocześnie gładząc po plecach.

- Łucja... - wyszeptał - Nie płacz...

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj mnie. To był twój ojciec, prawda?

- Ja nie mam ojca.

- Ale...

- Nie chcę o tym rozmawiać - wyrzuciłam - Przepraszam - mówiąc to odsunęłam się od niego - Ale po prostu jak widzę tego człowieka to nie mogę się opanować...

- W porządku - uśmiechnął się blado - Jakbyś chciała kiedyś o tym porozmawiać to jestem do twojej dyspozycji.

Na szczęście nie drążył tematu. Oboje w milczeniu wróciliśmy do swoich zajęć, które tego dnia okazały się być jedynie papierologią. Chciałam jak najszybciej skończyć pracę i wrócić do domu. Miałam dość wrażeń i dość ludzi, a jedynym moim marzeniem był ciepły kocyk oraz niedokończony serial.

Kolejne dni mijały podobnie. Nie kontaktowałam się z Maćkiem w nadziei, że odezwie się do mnie pierwszy. Ale telefon jak milczał - tak milczy. Zaczęłam zastanawiać się czy aby nie przesadziłam, w końcu znaliśmy się dopiero miesiąc - miał prawo poczuć się zmieszany.

Otworzyłam drzwi kancelarii i rozejrzałam się dookoła. Nigdy wcześniej tutaj nie byłam. Moją obecność od razu zauważyła kobieta stojąca, zdawać by się mogło, na recepcji.

- Dzień dobry. Pani była umówiona? - uśmiechnęła się.

- A nie, nie, nie. Ja przyszłam do Maćka. To znaczy do mecenasa Madeja.

- Mecenas Madej ma obecnie klientów - oznajmiła - Mogę panią wpisać w grafik...

- Nie trzeba - wtrąciłam - Przyszłam tutaj bardziej prywatnie.

- To znaczy?

Naraz zza drzwi naprzeciwko wyłoniła się para staruszków, a zaraz za nimi mój partner. Jego reakcja była zupełnie inna niż ta, której się spodziewałam.

- Pani Madziu, może pani odprowadzić państwa do wyjścia? - zwrócił się do recepcjonistki, po czym zawrócił w moim kierunku. Wyciągnęłam do niego ręce, a ten momentalnie złapał mnie za nadgarstki i zaprowadził do swojego gabinetu.

- Kochanie... - zdziwiłam się.

- Co ty tutaj robisz?

- Chciałam...

- Prosiłem cię, żebyś tutaj nie przychodziła!

- Ale...

- W jakim języku mam do ciebie mówić? - warknął.

- Przepraszam... - powiedziałam przyciszonym głosem - Myślałam, że się ucieszysz...

- To widocznie za dużo myślisz!

Popatrzyłam na niego z wyrzutem, a moje oczy nieznacznie się zaszkliły. Bez słowa zawróciłam w drugą stronę.

- Zaczekaj...

- Łucja, zaczekaj... - powtórzył, odciągając mnie od drzwi.

- Zostaw mnie.

- Kotku... - westchnął, strącając kilka łez z moich policzków - Przepraszam, nie chciałem. Po prostu ta Łuczyńska co siedzi na recepcji to stara plota i zaraz ani ja ani ty nie będziemy mieć życia...

- Mhm...

Mężczyzna przekręcił kluczyk w drzwiach, po czym podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie.

- Nie kłóćmy się, hm? - odparł.

- Masz rację - stwierdziłam - Ja też chciałam cię przeprosić. Niepotrzebnie od razu wyskoczyłam z tym wszystkim...

- No nie powiem, trochę mnie zaskoczyłaś - zachichotał - Ale w porządku. Więc... Co powiesz na wspólny wieczór? - mówiąc to podłożył dłonie pod moje pośladki i posadził mnie na biurku, zaczynając całować moją szyję - Stęskniłem się za tobą...

- Nie przekupisz mnie... - uśmiechnęłam się, obejmując go nogami w biodrach - Ale... dlaczego do mnie nawet nie zadzwoniłeś od poniedziałku?

- Byłem zawalony robotą... - wyszeptał - Ale ja ci to wszystko wynagrodzę...

- Jak? - uniosłam brwi.

- Zobaczysz - oznajmił, wyciągając zza biurka malutką paczuszkę.

- A co to?

- Otwórz - nakazał, a ja postępując zgodnie z jego instrukcją otworzyłam podarunek.

- No nieee - prychnęłam śmiechem.

- Założysz to dzisiaj dla mnie? - zagryzł wargę.

- Zastanowię się.

- Widzę, że chcesz, żebym przez ciebie już całkowicie zwariował... - szepnął, pogłębiając pieszczoty na mojej szyi.

- Jasne - wzruszyłam ramionami, a potem zgrabnie wydostałam się z jego uścisku.

- To jak? - zmarszczył czoło - Dwudziesta?

- Moooże - rozłożyłam ręce - Dobra kotek ja lecę do pracy.

- Leć - pokręcił głową - Tylko tak wiesz... dyskretnie.

- Ależ oczywiście...

***
Witam wszystkich w nowym rozdziale!❤
Jak myślicie - jaką tajemnicę skrywa Łucja? Co sądzicie o zachowaniu Maćka?

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz