88.

345 35 7
                                    

Spojrzała na drzwi i cicho westchnęła. - Lisa, wiem, że tam jesteś. - usłyszała, na co szybko otarła policzki z pojedynczych łez. - Śpiąca jestem! - odkrzyknęła, ściskając w ręku brzeg kołdry. - Nie zajmę ci dużo czasu. - Kuba nie dawał za wygraną, ciągle stojąc na korytarzu. Wysłanym fragmentem piosenki obudził w niej prawdziwą miksturę emocji, ale nie chciała okazać swojej słabości i po prostu paść w jego ramiona, szczególnie kiedy sama jeszcze nie zdecydowała co zrobić ze swoim życiem. Nie chciała robić jemu, a tym bardziej sobie nadziei.  - Lisa... - powtórzył jej imię, wymownie zawieszając głos. Ponownie zastukał knykciami do drzwi, a dziewczyna odrzuciła na bok kołdrę. - Naprawdę jestem zmęczona... - mruknęła, uchylając drzwi. - Męczy mnie jedna rzecz i muszę z tobą porozmawiać. - wyznał, gdy tylko ją zobaczył. Zmierzył ją spojrzeniem i oparł się o framugę. - Mogę? - znacząco naparł dłonią na drzwi. - Mówiłam, ze nie wpadłam w inne ramiona. - podkreśliła, myśląc, że o to mu chodzi. Odsunęła się i pozwoliła mu wejść do pokoju. Machnęła ręką w kierunku fotela, a sama założyła ręce na piersi i przysiadła na szafce od telewizora. - Nie o to mi chodzi. A jeśli nawet, to sam popchnąłem cię do niego swoim zachowaniem.... - potrząsnął głową i oblizał usta, po czym poznała, że się denerwował. - Fakt, powiedziałeś, że mogę nie wracać jeśli z nim pójdę. - zaskoczyło ją z jaką łatwością wytknęła mu jego słowa, które wykrzyczał w jej kierunku po ostatnim koncercie. - Tylko ja chcę żebyś wróciła. Nie miałem tego na myśli, ja nie... - westchnął i spojrzał w podłogę. - Ty TYLKO nie panowałeś nad sobą. To chcesz powiedzieć? - zapytała, rozglądając się po pokoju za paczką papierosów. - Tak. - przyznał cicho, w końcu unosząc wzrok. - Lisa, naprawdę nie sądziłem, że możesz mieć o mnie tak fatalne zdanie. - westchnął, pocierając skronie palcami. - Czytałeś mój kalendarz. - bardziej stwierdziła niż zapytała, bo wychodząc z łazienki przed kolacją zdążyła zauważyć, że przeglądał jej zapiski. - Szkoda, że nie doczytałeś do końca. - mówiąc to przeszła przez pokój i sięgnęła po kalendarz w dalszym ciągu leżący na szafce. Wysunęła jedną z kartek i podała mu ją, a sama wyszła na balkon. Szybko przesunął wzrokiem po części tabelki, którą już dobrze znał, a później zaczął czytać drugą stronę. Dziewczyna odpaliła papierosa i głęboko się nim zaciągnęła, patrząc na panoramę miasta. Musiała na moment zacisnąć dłonie na barierce, żeby opanować ich drżenie. Odpłynęła myślami tak bardzo, że podskoczyła, gdy otoczył ją od tylu ramionami i przytulił się do niej, kładąc policzek na jej ramieniu. - Nie wiem co mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła. - wyszeptał, a jego ciepły oddech połaskotał jej skórę. Poczuł jak jej ciało się spięło, ale nie odsunął się. Przymknął oczy, słysząc tylko jak odpala kolejnego papierosa. - To nie kwestia wybaczenia, tylko zdrowia. - powiedziała w końcu, śledząc wzrokiem rowerzystę jadącego chodnikiem kilkanaście pięter niżej. - Mam dosyć łez, bólu głowy, ciągłych nerwów i nie chcę się budzić z pogotowiem nade mną. Nie daję rady. - głos jej się załamał, mimo iż próbowała trzymać w ryzach swoje emocje. - Pogotowie? - zapytał zduszonym głosem, bo nie wiedział, czy dobrze ją usłyszał. Machnęła ręką, strzepując popiół i głośno westchnęła. - Dzieciaku... - zaczął, ale pokręciła głową. - Nie mów tak. - poprosiła go, zamykając oczy, kiedy poczuła jego ciepłe wargi na swojej skórze. - Brakuje mi ciebie. Tak cholernie mi ciebie brakuje... - wyszeptał, a dziewczyna szybko otarła dłonią pojedyncze łzy. - Ostatnim razem miało być inaczej, obiecałeś... Sam zaproponowałeś, że pójdziesz na terapię. Myślałam, że zrozumiałeś. - odwróciła się do niego, opierając się plecami o barierkę. - Wiem, znowu zawaliłem. - spuścił głowę, a dziewczyna dotknęła jego policzka. Od razu przykrył jej dłoń swoją i spojrzał jej w oczy. - Twoja agresja i chorobliwa zazdrość mnie zniszczy. Kiedyś zadawałeś mi ból i patrzyłeś jak zamieniam go w rozkosz, a teraz ranisz mnie tak bardzo, że ledwo sobie z tym radzę. - przełknęła ślinę i uciekła wzrokiem w bok. Jego bliskość ją cieszyła, ale zarazem przerażała. - Czy jest chociaż cień szansy, że wrócisz z nami do Polski po koncertach? - zapytał w końcu, bo naprawdę liczył, że dziewczyna wróci do domu i powoli, małymi krokami uda się im odbudować relację. - Mam wrażenie, że każde długie wyjazdy źle się dla nas kończą. - dodał jeszcze, na co dziewczyna wzruszyła ramionami. - Zastanawiałeś się dlaczego tak jest? - zmarszczyła brwi. Miała ochotę zapalić kolejnego papierosa, ale miała sucho w ustach i wiedziała, że skończy to się atakiem kaszlu. - Bo jest za dużo bodźców , które cię wkurwiają. - odpowiedziała mu na swoje pytanie zanim chociaż zdążył otworzyć usta. - W Warszawie możesz mnie mieć cały czas na oku, siedzieć w domu i nie ma nikogo więcej. Tylko my. - dodała, próbując go wyminąć, ale złapał ją za ramię. - To prawda. - zgodził się z nią, bo trafiła w samo sedno. - Nie po to chodziłam na terapię, żeby nauczyć się funkcjonować i żyć, żeby to wszystko zaprzepaścić. Chcę żyć, Kuba. Nie egzystować. - minęła go i wróciła do środka, bo dostała gęsiej skórki od panującego na zewnątrz chłodnego powietrza. - Muszę pomyśleć też o sobie. - wyraźnie zaznaczyła, siadając na środku łóżka i wsunęła nogi pod kołdrę. - Czyli nie wrócisz? - nie było go stać na nic więcej. Rozumiał ją. Osaczył jak przerażoną zwierzynę łowną i musiał mierzyć się ze skutkami. - Spróbujmy. Proszę. - przysiadł na piętach przy łóżku i wyciągnął dłoń w jej kierunku. Dziewczyna potrząsnęła głową i schowała twarz w podkulone kolana. Nie zabrała jednak dłoni, co wykorzystał splatając palce z jej. Przesiadł się na materac i objął ją ramionami, mocno przyciskając do swojego ciała, jakby miał to być ostatni raz. 



——-

To wszystko powinno inaczej wyglądać. Nie umiem prowadzić takich ciężkich rozmów między bohaterami. Nie mogą bez siebie żyć, ale nie potrafią też rozmawiać. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz