Biegłem tak szybko, jak mogłem.
Biegłem tak długo, ile miałem sił w nogach.
Nie zważałem na swój ciężki oddech, gdy coraz bardziej zdyszany mijałem kolejne ulice i budynki w moim małym mieście. Ludzie oglądali się za mną zdziwieni i poirytowani, nie byli chyba przyzwyczajeni do widoku przepychającego się młodego człowieka, który zaraz wypluje swoje płuca. Wszyscy byli raczej przyzwyczajeni do spokojnego, wolnego od wszelkiego zamętu tempa życia.
Ale nie dbałem o to. W tym momencie myślałem jedynie o tym, aby dotrzeć do November zanim opuści Coletown na zawsze i wyjedzie do Nowego Jorku, musiałem chociaż się pożegnać, musiałem spojrzeć jej w oczy jeszcze raz.
"Dlaczego nic nie powiedziała?"- to pytanie krążyło w moim umyśle od kiedy przeczytałem liścik pożegnalny, który mi zostawiła. Trzymałem teraz kurczowo ową notkę przecinając kolejne przecznice. Dlaczego chce mnie zostawić? Myśli, że tak ma mi być lepiej?
Rozejrzałem się szybko po okolicy, Nove mieszkała na Blossom Avenue, a ja byłem jeszcze kilometr od tego miejsca. Moje płuca błagały o to, żebym się zatrzymał chociaż na moment, lecz ja nie mogłem tego zrobić. Nasze domy dzieliło aż pół miasta, dlatego możecie się domyślać, że jak dla osoby, która nie ma w ogóle wyrobionej kondycji było to wyzwanie, ale mimo to biegłem dalej obijając się wciąż o innych ludzi.
Przystanąłem na moment. Musiałem. Nie mogąc złapać tchu, uśmiechnąłem się do siebie. Ironia losu. Gdybym spełnił ambicje swego ojca, to najprawdopodobniej byłbym teraz napakowanym dupkiem popisującym się przed cheerleaderkami, który organizuje ogromne imprezy podczas, gdy rodziców nie ma w domu na weekend.
Za to pewnie mógłbym pokonać odcinek od mojego domu do domu Nove dwa razy szybciej i może wcale bym się aż tak nie zmachał. Coś za coś. Odetchnąłem przez chwilę.
Wróciłem do biegu. Krajobraz po bokach zlewał się w plamy, nie widziałem już nawet co właściwie mijam, ale to nie szkodzi, znałem drogę na pamięć.
W końcu zza zakrętu wyłonił się mały, zielony domek otoczony dwoma dębami. Stał spokojnie, tak jak zawsze,ale jakby bez tej dawnej energii, która go niegdyś przepełniała. Teraz wydawał się tylko zwykłym budynkiem, takim jak wszystkie inne.
Dla mnie jednak na zawsze pozostanie wyjątkowy. Wyjątkowy, bo mieszkała w nim ona.
Wbiegłem zdyszany na werandę i opierając się o ścianę zacząłem walić w drzwi, krzycząc.:
-November!
Odpowiedziała mi cisza.
-November!-krzyknąłem ponownie.
Wciąż zero odpowiedzi.
Nie przestawałem dobijać się do domu, wciąż miałem nadzieję, że ona tam jest, że otworzy drzwi i nie pojedzie do Nowego Jorku. Miałem nadzieję, że zostanie ze mną. Uśmiechnąłem się na krótko na tą myśl.
Wtedy usłyszałem jadący samochód, więc odwróciłem się za siebie.
Czarny mercedes.
November.
Biegłem jak opętany w kierunku auta. Mercedes wciąż przyspieszał, a ja nie dawałem za wygraną. Dalej próbowałem go gonić.
Nagle padłem na ziemię.
Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a ja próbowałem złapać oddech. Mogłem jedynie patrzeć bezsilnie, jak samochód znika za kolejnym zakrętem.
Przypomniałem sobie o kartce w mojej dłoni. Rozłożyłem ją, by znów ujrzeć słowa.:
Sirius
Dziś wyjeżdżam do Nowego Jorku, choć mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony chcę spełniać swoje marzenia, a z drugiej nie chcę zostawiać cię tutaj samego, ale wiesz, że muszę. Nie chciałam się z tobą żegnać, wtedy ciężko byłoby nam obojgu zapomnieć o sobie, a nie chcę żebyś rozpamiętywał nasze pożegnanie zbyt długo. Z tego właśnie powodu nic ci nie powiedziałam, myślę, że tak będzie lepiej. Chciałabym, żebyś szybko rozpoczął życie z kimś innym, kimś kto na ciebie zasługuje i kimś, kto dostrzeże to jakim cudownym jesteś człowiekiem. Pamiętaj, że nigdy nie przestanę cię kochać.
Twoja na zawsze
November
Czytałem tą wiadomość w kółko i w kółko, lustrowałem każdą starannie napisaną literę. Szukałem znaku, podpowiedzi ukrytej między wierszami, która utwierdzi mnie w przekonaniu, że wróci, że jeszcze będę miał okazję ją zobaczyć.
Niestety nic nie znalazłem.
Ulicę zaczął powoli spowijać mrok, a ja zacząłem zbierać się w drogę powrotną przyciskając kartkę do siebie, jak najcenniejszą ze wszystkiego co posiadam.
W końcu to jedyne, co zostało mi po mojej jedynej, prawdziwej miłości.
YOU ARE READING
Miesiąc i Gwiazda
Teen Fiction"-Myślałeś kiedyś o swojej przyszłości?-spytała obejmując mnie ciaśniej. -Co masz na myśli?-zapytałem. -Gdy myślisz o tym, co będzie za 10 lat, co widzisz?- -Na tą chwilę? Jest mało pewnych rzeczy w mojej wizji jutra.-wyznałem po chwili. -A czy...