Czyli: Psyduck to maks co może ze mnie być.
Chciałabym zacząć ten wpis od stwierdzenia, że nie jestem emocjonalnie związana z Pokémonami, ale przemyślałam ostatnio moje życie i jednak, co by nie mówić trochę jestem.
Nie grałam co prawda nigdy w żadne gry, ale kreskówkę w podstawówce oglądałam dość namiętnie. To jak z Harrym Potterem, każdy się ekscytował tak jak teraz Grą o Tron i nie wypadło nie wiedzieć, o co w tym kolorowym świecie chodzi. Nie byłam nigdy jakoś mocno zajarana, żeby nie wiem, zbierać żetony, czy kupić Game Boya, ale powiedzmy, że wiedziałam tyle, by bez przypału, nawiązać z kolegami rozmowę grając w nogę na podwórku.
I kilkanaście lat później z mężem, ale ok. Nie mówmy o tym głośno.
Więc mam w domu maniaka tych dziwnych chińskich bajek, który ogląda sobie dla przyjemności odcinki na Netflix i nadal gra w gry. Szanuje to, ale nadal muszę się znać, żeby mieć o czym rozmawiać przy kolacji. Zresztą jak wyszło Pokémon Go, to byłam pierwsza, która ściągała to z lewych stron, gdy apka nie działała jeszcze w Polsce i najlepiej pamiętam wkurwianie się z kolegami, gdy przejechaliśmy dwadzieścia kilometrów rowerami, a naliczyło nam tylko pięć.
Więc tak, jednak trochę żyję z tymi stworkami na co dzień i nie narzekam.
Kiedy usłyszałam, że powstaje film, podeszłam jednak z racjonalną sceptycznością do całego projektu, bo co by nie mówić adaptacje gier, czy anime nie mają się w USA za dobrze. Jednak jak prawie wszystkich do całego projektu przekonały dwie rzeczy: wygląd filmowego świata i głos Ryana Reynoldsa.
Zacznę od tego, że film nie jest ani adaptacją znanej nam z dzieciństwa (a przynajmniej mojego dzieciństwa) animacji o jakimś kiepie, który chce być najlepszym trenerem na całym świecie, a gry, pod tym samym tytułem. W grę nie grałam, więc się nie wypowiem, ale podobno dobrze oddano jej lekkość i humor w tej produkcji.
Nie będę się rozpisywać o fabule, bo jej cały zarys znajdziecie w zwiastunie i nie oferuje ona nic więcej, wspomnę o niej trochę szerzej dopiero przy bohaterach. Tymczasem, to co w tym filmie wyszło chyba najlepiej to budowanie świata przedstawionego. Jasne, całość ma wiele wad, ale to miasta, w którym rozgrywa się akcja, nie można się przyczepić, prawa działania tego uniwersum są nam wyjaśnione dobrze, dokładnie i ogląda się to jak prawdziwą wizualną ucztę.
Przede wszystkim to, co wypada równie dobrze, jak nie lepiej to właśnie... Pokémony. Jak ktokolwiek widział kreskówkę, to wie, że tam nie da się oddać tekstury i szczegółów, film jednak to robi i wypada to fenomenalnie. Futerka, łuski, piórka, czy choćby animacje ataków wyglądają przecudownie i po prostu chce się tego więcej, a przynajmniej ja chcę. Zwłaszcza kiedy w tak sprawny sposób oddano nam też charaktery prezentowanych nam na ekranie stworków.
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
De TodoNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...