#2

222 7 0
                                    

Siedziałem w swoim gabinecie i czekałem na Em. Czułem dziwne motyle w brzuchu na samą myśl że zaraz zobaczę tą dziewczynę. Już chyba setny raz spojrzałem w lusterko. Czym ja się tak denerwuje?

Kiedy w końcu przystanąłem przy oknie zadzwonił mój telefon spojrzałem na wyświetlacz i westchnąłem pocierając nasade nosa.
Przyciągnąłem palcem po ekranie odbierając.
- Kim Taehyung słucham.
- Witam panie Kim, Lee Young Si z tej strony. Dzwonie w sprawie pana syna. Dziś znowu nie ma go w szkole - odezwała się wychowawczyni mojego niesfornego syna.
- Han jest chory.
- Panie Kim to już tydzień.
- Pani Lee Han ma zapalenie płuc.- po drugiej stronie zapanowała cisza.
Wtedy do drzwi ktoś zapukał powiedziałem "proszę" i zobaczyłem swoją asystentke.
- Panie Kim przyszła Emilia Jung. -powiedziała cicho. A ja gestem dłoni kazałem ją wpuścić. Widziałem że jest lekko zdyszana i jak poprawia włosy sterczace w każdą stronę. Usmiechnąłem się i kazałem jej usiąść.
- Panie Kim jest pan tam?- usłyszałem w słuchawce telefonu.
- Jestem.
- Jeżeli Han nie zacznie chodzić do szkoły nie zda w tym roku. Jego oceny są fatalne.
- Rozumiem. Zrobię wszystko co w mojej mocy by to załatwić.
- Zdaję sobie pan sprawe z to że najlepiej by było gdyby pan przyjechał do szkoły?.- potarłem ręka czoło i przeciagnalem nią po twarzy.
- Może być za godzinę? Teraz mam ważne spotkanie.
- Jak najbardziej czekam na pana w pokoju nauczycielskim.
- Do zobaczenia.- rozłączyłem się i spojrzałem na Em którą rozglądała się po moim gabinecie.
- Przepraszam, ale dzwoniła wychowawczyni Hanhyunga.
- Rozumiem, nic nie szkodzi. A kim jest Hanhyung jeśli mogę spytać?
- Han to mój syn - powiedziałem i westchnąłem - mam z nim problemy, przechodzi okres buntu, i sama rozumiesz. - dziewczyna przytakneła mi ruchem głowy z delikatnym uśmiechem.
- A co na to pana żona? Ona też nie radzi sobie z Hanhyungiem? - zapytała i patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi oczami.
- Cóż moja żona nie żyje, zmarła cztery lata temu. - powiedziałem i potarłem czoło.
- Przepraszam nie wiedziałam
- To nie twoja wina skad mogłabyś wiedzieć.- dodałem i wziąłem z biurka dokumenty, które należały do niej otworzyłem teczkę i zacząłem przeglądać jej kwalifikacje staże, kursy, certyfikaty i inne tego typu informacje. - Tak czy inaczej widząc twoje papiery - przysiadłem tuz przy niej na biurku - zmarnujesz się na stanowisku sekretarki - powiedziałem patrząc na nią z delikatnym uśmiechem.
- Więc co pan proponuje? - zapytała również patrząc na mnie jednak dotknęła karku delikatnie go pocierając. Mój uśmiech się poszerzył widząc ten gest. Nacisnąłem przycisk na telefonie i po chwili do biura weszła moja asystentka.
- Moja droga BonSi czy nie potrzebujesz pomocy?- spojrzałem na nią znacząco. Dziewczyna uśmiechnęła sie.
- Jak zawsze szefie. Mile widziana była by pomóc zwłaszcza teraz kiedy spodziewam sie dziecka.
- Tak jak myślałem. Zatem to jest Em naucz ją wszystkiego co sama potrafisz i wprowadź ją w tajniki firmy. Wystarczą ci 2 tygodnie?
- Jak najbardziej szefie. Chodź Em od dziś będziesz przy szefie dzień i noc bez względu na wszystko. - wspomniana dziewczyna wstała i sojrzała na mnie i na moją asystentkę.
- Czyli że zaczynam od dzisiaj? Od tego momentu?
- Dokładnie -załozyłem ręce na torsie i uśmiechnąłem się. I w tym momencie poczułem jak dziewczyna rzuca mi się na szyję piszcząc do ucha.
- Dziękuje dziękuje dziękuje szefie. Muszę zadzwonić do cistka i mu się pochwalić -wybiegła z mojego gabinetu na korytarz.
- Wszystkie Polki takie są? - zapytała ze śmiechem moja asystentka.
- Chyba nie, ale ta jest wyjątkowa - zaśmiałem się - powiedz szoferowi żby był gotowy za 15 minut bo pojedziemy do szkoły Hana.
- Em też?
- Oczywiście im wcześniej pozna Hanhyunga tym lepiej. Możesz odejść - dziewczyna ukłoniła się i zamknęła za sobą drzwi. Usiadłem za biurkiem i otworzyłam laptopa musiałem napisać ważnego meila, który zaważy na całej dotychczasowej sytuacji.

***
-Jest pani wychowawczynią Hana! Dlaczego nie reagowała pani wcześniej tylko miesiąc przed zakończeniem szkoły.
- Panie Kim do pana wysyłane było mnóstwo pism. Dzwoniłam nawet do pana domu kilkakrotnie ale nigdy pan nie oddzwonił aż w końcu udało mi się zdobyć pana nuner komórkowy.- patrzyłem zdumiony na kobietę siedzącą na przeciwko mnie.
- Han musiał to przede mną ukrywać. - szepnąłem do siebie i potarłem zmarszczkę między brwiami. Westchnąłem głośno i nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć.
- Postaram się porozmawiać z synem. I myślę, że w poniedziałek pojawi się w szkole. - dodałem
- Mam nadzieję panie Kim. Hanhyung to zdolny chłopak szkoda byłoby zaprzepaścić taki talent jaki posiada.
- Rozumiem. Jeśli to wszystko pozwoli pani że wrócę do domu i pogadam z nim.
- Oczywiście. Mam nadzieję że Han się poprawi. Miłego popołudnia - ukłoniła się w moją strone z uśmiechem.
- Dziękuję za poświęcony czas. - odwzajemniłem ukłon i wyszedłem a za mną dwie kobiety.
- Szefie...- odezwała się BonSi
- Jedziemy do domu BonSi, nigdy nie uderzyłem Hana ale teraz spiore go na kwaśne jabłko - warknąłem wychodząc ze szkoły wściekły.

***
Pov Em

- Już kiedyś widziałam szefa takiego złego - odezwała się BonSi siedząc na kanapie w salonie willi Tae.
- Taehyung wygląda na spokojnego człowieka - odezwałam się patrząc na jasnowłosą koreanke, która popijała herbatę z szerokim uśmiechem.
- Bo zazwyczaj taki jest, opanowany, spokojny, rzadko kiedy można dostrzec że coś go martwi.
Po śmierci Sofii alias Kamili, Tae bardzo się zmienił rzucił się w wir pracy całkowicie zapominając o dzieciach i tak myślę że o Kamili.
- Jak zmarła jego żona?
- Została zamordowana na oczach ich córki Yony. Mała znajduję się teraz w zakładzie zamkniętym. Podobno jest z nią lepiej ale nie zanosi się żeby szybko stamtąd wyszła.- pokiwałam ze zrozumieniem głową.
- To smutne co ich spotkało. - odparłam szczerze i spojrzałam na portret rodzinny wiszący na jednej ze ścian salony. Wstałam i podeszłam do obrazu przyglądając się mu.
- Sofia była piękną kobieta.
- To prawda, była mądra, opanowana i co najważniejsze sprytna. Tae chciał odciąć Sofię od ich życia i po jej wypadku wcisną jej kit że była pisarką, i przez jakiś czas rzeczywiście w to uwierzyła dopóki nie odzyskała pamięci. Pamiętam to jak dziś jak się pokłucili i nie odzywali się do siebie przez trzy miesiące. Wszędzie walały się karteczki "Taehyng odbierz Hana z przedczkola o 14"  " Sofia obiad jest w lodówce wrócę późno" " wyjechałam do Polski na 2 tygodnie z dziećmi"
Te karteczki doprowadziły mnie do szału. 
- Jak się pogodzili?- zapytałam z uśmiechem.
- Han z Yon uciekli. To zmusili nas do pogodzenia się. - do salonu wszedł Tae ze szklanką whisky w ręku, a kostki lodu uderzały o ścianki szkła. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku obie z lekkimi uśmiechami.
- Porozmawiał szef z Hanem? - odezwała się kobieta stojąca obok mnie.
- Tsa jeśli krzyki i rzucanie we mnie wszystkim można nazwać rozmową to tak - uśmiechnął się smutno.
- Rozumiem. - dodała BonSi - Szefie czy będziemy jeszcze panu potrzebne? Dokończyła bym wprowadzanie w naszą firme Em.
- Nie, możecie wrócić do firmy. - powiedział i stanął przy oknie widocznie się zamyślając.
- W takim razie do zobaczenia jutro szefie. - mężczyzna nie odezwał się tylko machnął na nas ręką.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu.
- Jest aż tak źle?- zapytałam patrząc na BonSi, a ona spojrzała na mnie.
- Jest gorzej niż źle Em. - odparła i ruszyłyśmy w stronę firmy.

 - odparła i ruszyłyśmy w stronę firmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
I'm your boss, honeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz