Kryształowa figurka

6 1 0
                                    

Stał na krawędzi dachu trzypiętrowego budynku szkoły, jego ubrania i przydługie włosy szarpał wiatr. Po policzkach spływały łzy. Chciał skoczyć, musiał, ale nie miał odwagi. Zawahał się. Może znowu zejdzie z niskiego, ceglanego murka biegnącego wzdłuż krawędzi dachu. Robił już to wiele razy. Powstrzymał się. Jeśli dziś stchórzy, to na pewno nie da rady. Zresztą, kogo by obchodził ktoś taki jak on? Przecież wszyscy go nienawidzą, prawda? W końcu nie każdy na co dzień jest nazywany dziwakiem albo śmieciem. To najmniej obraźliwe z określeń rzucanych w jego stronę. Dlaczego? Bo kocha trochę inaczej niż powinien. Z oczu popłynęła jeszcze jedna błyszcząca kropla. Ciałem wstrząsnął szloch. Przecież to, jaki jest, nie powinno niczego zmienić. Ale zmieniło. Jego spokojne życie stało się piekłem. A to za sprawą zwykłego, z pozoru niewinnego wyznania. Wspomnienia tamtego dnia wróciły i zalały umysł chłopaka obrazami wydarzeń sprzed siedmiu miesięcy.

Siedział na podłodzie przed telewizorem razem ze swoim najlepszym przyjacielem, Noahem. Grali w grę na konsoli, kiedy nagle usłyszał rzucone od niechcenia pytanie.

- Ej, Marcus znalazłeś sobie kogoś?

- Nie Noah, nie znalazłem i jakoś mi się do tego nie spieszy. - Odpowiedział cicho i ponownie skupił się na ekranie.

- No weź, na pewno masz kogoś na oku.

- Nie mam.

- Masz, widzę przecież jak się zachowujesz. Cały czas jesteś zamyślony, odlatujesz w trakcie rozmów. To jasne, że się w kimś zabujałeś! Jestem twoim przyjacielem, mi możesz powiedzieć!

Markus wziął nerwowy oddech. Jak on ma mu to powiedzieć?

- Ja... Wiem, że może ci się to wydać dziwne, ale...

- Mam się bać? - Zażartował.

- Kojarzysz tego nowego chłopaka ze starszej klasy? - Padło ciche pytanie ze strony Marcusa.

- Masz na myśli Rudiego?

- Yhym.

- No i co z nim?

Zapadła cisza. Marcus wbijał wzrok w ekran, na którym wyświetlał się napis informujący, że gra została wstrzymana. W końcu pokój wypełnił się nerwowym śmiechem Noaha.

- Dobry żart, prawie ci uwierzyłem! A teraz serio powiedz, o kogo chodzi?

Marcus nie odpowiedział, ani nie spojrzał na drugiego chłopaka. Uparcie wpatrywał się w zaciśnięte na kontrolerze, trzęsące się dłonie. Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała. Noah wpatrywał się w przyjaciela, próbując połączyć ze sobą wszystkie fakty. Kiedy zrozumiał, że to nie żaden żart, a siedzący obok nastolatek zakochał się w innym chłopaku, z niedowierzaniem pokręcił głową. Wkrótce z jego ust posypała się lawina wyzwisk w stronę Marcusa, który po usłyszeniu zaledwie kilku zdań miał pewność, że przyznanie się do swoich uczuć było największym błędem, jaki popełnił. Następnego dnia w szkole przeżył piekło. Wszyscy jego znajomi odwrócili się od niego. Jedni oceniali, inni ignorowali. Kto chciałby zadawać się z dziwakiem? Gdziekolwiek by nie poszedł, słyszał drwiące komentarze na swój temat. Jednak nie skończyło się na niecenzuralnych przezwiskach. Popychanie i kopanie stało się dla niego codziennością. Bolało go to, jak był traktowany. Wiedział, że powodem jest jego odmienność. Ludzie zawsze starają się bronić, gdy coś ich przeraża, jest inne, nie pasuje do ogólnie przyjętych standardów. Z czasem obrona zmienia się w atak na jednostkę, która nikomu nie robi krzywdy, a jej jedyna przewina to inność. Na początku rozumiał, co nimi kieruje, w końcu sam na początku uważał, że to, co czuje do Rudiego, jest chore. Zaciskał więc zęby i udawał, że zachowanie znajomych nie robi na nim wrażenia. Jednak ile można się oszukiwać i udawać, że wszystko jest w porządku. Ból stawał się niemożliwy do wytrzymania. Zaczął szukać ucieczki. Jego nowymi przyjaciółmi zostały żyletki. Przedramiona i uda zdobiła siateczka cięć i blizn odznaczająca się na bladej skórze jak głębokie rysy na szkle. Jedne z ran były świeże, zrobione zaledwie kilka minut temu, inne zaczęły się zabliźniać. Z pudełeczkiem wypełnionym ostrymi kawałkami metalu nie rozstawał się nigdy. Nawet teraz, gdy stał na dachu szkoły, czuł jego ciężar w kieszeni szarej bluzy.

Kolejny, lodowaty podmuch wiatru rozwiał jego włosy. Wziął płytki, urywany oddech. Chciał w końcu uwolnić się od bólu. Chciał być akceptowany, czy to naprawdę tak wiele? Co pomyślą sobie jego rodzice? Pewnie nawet nie zauważyliby, że zniknął. Ciągle są w pracy i nie mają na nic czasu, więc gdyby go nie było, to lepiej dla nich, jeden problem mniej. Podjął decyzję. Jego pusty wzrok wylądował na przeciwległym budynku. Nie zauważył tłumu uczniów i nauczycieli, którzy z przerażeniem obserwowali go z okien. Nie usłyszał swojego imienia, które zostało wykrzyknięte przez jakiegoś spanikowanego nastolatka. Nie czuł nic, łzy spływały po policzkach, serce boleśnie obijało się o żebra. Powoli zamknął oczy i wystawił stopę poza krawędź dachu. Nie zwrócił uwagi na pośpieszne kroki gdzieś za nim.

- Marcus!

Nie odwrócił się, nie teraz, gdy był tak blisko. Zignorował głos, pochylił się trochę bardziej do przodu.

- Marcus, zejdź stamtąd! Proszę, posłuchaj mnie...

Nie zareagował, to pewnie tylko wymysł jego wyobraźni. Przecież jest nikim, tak wszyscy uważają, prawda? Otworzył oczy. Spojrzał w dół. Przez ułamek sekundy przemknęła mu myśl o posłuchaniu głosu, który cały czas nakłaniał go do odejścia od krawędzi dachu. Nie, nie posłucha, nie da tak dłużej rady. Za sobą usłyszał ciche kroki. Nie obchodziły go. Wziął głęboki, nerwowy wdech. Po czerwonym od mrozu policzku spłynęła kryształowa łza, którą rozmył kolejny podmuch wiatru. W momencie, kiedy już miał przekroczyć granicę dachu, poczuł parę silnych ramion ściągających go z ceglanego murka, na którym stał. Nie, nie teraz! Nie, gdy jest tak blisko! Poczuł uderzenie o betonowe podłoże. Ramiona, mimo usilnych prób strącenia ich, dalej tkwiły na swoim miejscu. Z gardła wydostał się zduszony szloch, po nim następny i kolejny. Przestał walczyć. Pozwolił swoim łzom płynąć.

- Chciałem tylko, żeby mnie akceptowali, to aż tak dużo? -Zapytał cicho nastolatek, a młody mężczyzna, który trzymał go w silnym uścisku, szeptał mu zapewnienia, że teraz wszystko się ułoży. Rudiemu wydawało się, że jeśli tylko puściłby Macusa, ten gotów byłby rozsypać się na miliony kawałeczków. Zupełnie jak figurka zrobiona z kryształu.

Kryształowa figurkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz