22. Zmartwychwstanie

438 15 21
                                    

Pearl Tuk

Szłam błękitną, krętą, drogą w białym, niby śnieg, tunelu. Co jakiś czas na tej bieli pojawiały się czarne plamy.

Obok mnie, po prawej stronie był piękny gaj z rzeką czystą, niczym diament. Z niebem tak jasnym, jakby róża biała z lekkim zabarwieniem błękitu. Drzewami tak pięknymi, jakby nigdy nie poznały ostrza siekiery, ni ognia, ni dymu. Na gałęziach, w gniazdkach siedziały piękne ptaki, które swoimi głosami tworzyły chór. W cieniu i przy rzece było widać rozmaite zwierzęta, które wygrzewały się w promieniach słońca.

Po lewej stronie czaił się na mnie strach, zło i cierpienie. Ziemia była najaśniejsza ze wszystkiego co tam było, kolor miała szarawo zielony. Na samym środku pustyni płynęła rzeka lawy, czerwonej jak maki. Niebo było tam czarne, jak popiół, z dymem tak gęstym i trującym, jak mieszanina wielu gazów. Drzewa suche i obumarłe, a na jednym z nich siedział sęp, który wyjadał serce niewinnego lwiątka. Z nieba spoglądał na to księżyc skąpo widoczny, jak by się wstydził po której jest stronie.

Zapaterzona w prawą stronę szłam przed siebie. Po chwili do mojego ucha doleciał, oprócz ćwierkania ptaków, głos pewnego mężczyzny.

- Pearl córko Primulli i Droga stajesz przed ważnym wyborem. Na Ciebie czeka miejsce w ogrodzie niebiańskim, ale też i miejsce na ziemi przy boku Thorina syna Thraina, z dzieckiem w ramionach. Musisz wybrać gdzie chcesz żyć.

Thorin Dębowa Tarcza

Siedziałem przy ciele ukochanej które było martwe, pomimo ciepła jakim siebie obdarzało, które bez bicia serca, jeszcze żyło. Patrzyłem na jej piękną i spokojną twarzyczkę i płakałem. Patrzyłem na jej nie unoszącą się klatkę piersiową i błagałem Druina, Manwe i wszystkich innych by moja Pearl ożyła. By wstała z martwych. Trzymałem jej piękną i ciepłą dłoń, swoją ręką.

Płakałem, szlochałem, błagałem, prosiłem i wyklinałem swoją głupotę. Kiedy poczułem uścisk na swojej ręce którą trzymałem Pearl, nie wierzyłem.

- Thorin - wychrypiała cicho.

- Żyjesz?! Żyjesz! Kochana moja. Moja jedyna, moja piękna. Przepraszam za wszystko, przepraszam za to jaki byłem egoistyczny, chciwy i zły - wziąłem ją w ramiona i całowałem jej głowę, a łzy mi ciekły po policzkach. Nie hamowałem ich.

- Nie płacz kochany. Nie płacz, wybaczam Ci twoje błędy. Wybaczam, tylko nie płacz - szeptała mi do ucha swoim głosem który działał na mnie jak kwiat na pszczoły, jak kolor na motyla.

W duchu dziękowałem wszystkim za ten wspaniały dar, dar jakim obdarowano mnie po raz drugi. Darem który jest najpiękniejszy ze wszystkich, bo jest moją miłością, moim sercem, moim ciałem i duszą, oraz wszystkim co mnie tworzy.

Wziąłem moją ukochaną na ręce i pobiegłem ile tylko sił miałem w nogach, ile tylko powietrza w płucach, do moich współbraci.

Bilbo płakał cicho w kącie gdzie, myślał że, nikt go nie widzi. Położyłem Pearl na kocu obok ognia, a Balin i Dwalin patrzyli na mnie jak na szaleńca.

- Thorinie ona nie żyje - powiedział cicho Balin, ale wtedy przemówiła, teoretycznie, zmarła.

- Żyje. Teraz żyje i powróciłam do was z raju z wieloma darami którymi mnie obdarzył sam wielki Eru - powiedziała delikatnym i cichym głosem który rozbił się po korytarzach i dotarł nawet do Bilba.

Wujek mojej ukochanej przybiegł do nas szybko, tymi swoimi włochatymi stopami i natychmiast rzucił się w ramiona mojej narzeczonej. Trwali w tym uścisku niemal godzinami, a w około mnie, Pearl, Bagginsa, Dwalina i Balina zebrała się reszta kompani, a z dołu usłyszałem krzyki moich siostrzeńców.

- W końcu będziemy w komplecie - wymksnęły mi się z buzi cicho te pięć słów, które rozbiły się o ściany tworząc echo tak wielkie, jakby to Smaug zaczął ryczeć.

Ahh no tak trzeba naprostować jedną rzecz! Smaug wykończony ranami, po walce stoczonej z Pearl, a potem dobity strzałami, toporami i wszystkim co dało się rzucić, zmarł. Konał w męczarniach, a po wszystkim oskalpowaliśmy go z całego pancerza. Szpony, łuski, kły zmienią się w broń dla obrońców tej góry. Ciało tego gada pokroiliśmy na kawałki i wynieśliśmy z Ereboru.

Wracając do moich siostrzeńców. Każdy z nas zbiegł po schodach by ich przywitać.

- Wujek! - krzyczał szczęśliwy Kili.

Natychmiast każdy, każdemu wpadł w ramiona.

- Nasz dom... - powiedział Fili ze łzami w oczach i szczęściem wymalowanym na twarzy.

- Nudno bez was było - powiedziała rozradowana Pearl.

- A ja bym tak nie powiedział. Co chwila się coś działo. A to twoje maleństwo zniknęło, a to Ty zabiłaś Smaug, sama ginąc przy tym, a to... - wymieniał Bombur.

- Bombur! - krzyknąłem na niego.

Krasnolud zawstydził się i przestał wymieniać.

- Em... A jeśli mogę zapytać, co to znaczy że zginęłaś ciociu? - spytał Kili nic nie rozumiejąc.

- Potem o tym pogadacie... Teraz czas na jedzenie - stwierdziłem pogodnie, złapałem Pearl za rękę, splatając nasze palce i poszedłem w stronę jadalni.

Reszta poszła za nami by uczcić dzisiejsze szczęśliwe wydarzenia. Odzyskałem dziecko, narzeczoną, a moi siostrzeńcy wrócili cało do domu ich dziadów. Wiedziałem że dzisiaj trunki będą się lały strumieniami do gardła prawie każdego z nas, a pieśni zapomniane przez te mury, znów wybrzmią radośnie, z dźwiękiem złotej harfy w tle.

Thorin Dębowa Tarcza - nowa historia [w trakcie poprawy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz