true love happens only once

1.1K 105 65
                                    

Jesienny, chłodny wiatr owiewał moją twarz i rozwiewał włosy, które wpadały mi do oczy, irytując mnie tym samym. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Obserwowałem jak znika między drzewami, a następnie za jednym z sąsiednich domów, przez co straciłem możliwość obserwowania tego cudownego widoku do końca.

Siedziałem na werandzie, na ławce, przykryty kocem, a w ręce trzymałem zeszyt od historii, starając się przyswoić choć niewielką część materiału. Jutro miałem egzamin, z którego ocena to ponad połowa oceny końcowej. Przez złe samopoczucie i dwudniowy pobyt w szpitalu nie byłem w stanie wcześniej się za to zabrać. Ojciec jakiś czas temu przyniósł mi kubek ciepłej herbaty i jogurt, ale na to drugie nie miałem najmniejsze ochoty. Jedynym źródłem światła była lampa, która wisiała praktycznie nad moją głową oraz pojedyncze latarnie przy ulicy.

Po wybiciu godziny dwudziestej pierwszej, zaprzestałem nauki i wstałem z zamiarem wejścia do domu. Niestety moje poczynania zostały przerwane przez auto, które zatrzymało się dokładnie przed domem. Znałem to pojazd, aż za dobrze. Chwyciłem szybko swoje rzeczy z nadzieją, że zdążę wejść do środka, zanim chłopak tu podjedzie i to mój tata go wyprosi.

Szatyn był jednak szybszy i na pewno widział, że chcę uciec, więc w stał obok mnie w błyskawicznym tempie. Patrzył na mnie z bólem i niezrozumieniem, przez które miałem ochotę się rozpłakać. Nie wiedziałem co powiedzieć, szczerze nie wiedziałem dlaczego i po co tu jest, ale nie byłem pewny, czy w ogóle chcę wiedzieć.

- Czemu nie było Cię w szkole przez cały tydzień? - spytał, chwytając moją dłoń, którą zabrałem zanim zdążył porządnie ją ścisnąć - Byłem tu w środę, twój ojciec powiedział, że jesteś w szpitalu. Co się stało?

Przez chwilę milczałem, starając się pozbyć ogromnej guli z gardła. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli się odezwę to usłyszy jak łamie mi się głos, a tego nie chciałem.

- Zwykłe osłabienie - odparłem, patrząc na drzwi, licząc, że magicznie się otworzą i ucieknę od niewygodnej rozmowy i przeszywającego wzroku.

- Ale już wszystko dobrze? - dopytał, z przejęciem w głosie.

Ojciec miał rację. Nie powinienem się z nim zadawać. Wiedział, że się przywiąże i będzie mi jeszcze trudniej. Czułem się okropnie wiedząc, że zostawię tu ojca samego. Jednak nawet on nie spodziewał się, że się zakocham i będzie to podwójnie ciężkie.

- Tak - skinąłem głową - Wracaj do siebie Jeongguk, chcę się już położyć.

- Spotkamy się jutro wieczorem? Możemy pójść do kina albo do parku. Nawet na plażę.

Dolna warga mi zadrżała, a oczy zaszkliły. Jeongguk nienawidził plaży. Denerwowały go tłumy ludzi, krzyczące dzieci i piasek, który przykleja się do ciała. Ja za to uwielbiałem tam przebywać. Szum fal i szczęście ludzi zawsze poprawiło mi humor i uspokajało, przez co na chwilę o wszystkim zapominałem. Mimo to pokręciłem głową i pokonałem dzieląca mnie odległość od drzwi.

- Czemu? Masz już jakieś plany?

- Jakoś nie mam ochoty wychodzić z domu - mruknąłem, nie patrząc na niego.

- To mogę przyjechać do Ciebie, obejrzymy jakiś film, przyniosę coś do jedzenia.

- Dam Ci znać jutro w szkole - odparłem i szybko się z nim pożegnałem, zaraz zamykając za sobą drzwi.

Przez okno w salonie widziałem jak jeszcze chwilę stoi i patrzy na drzwi, a następnie niezadowolony idzie w kierunku samochodu, aby po chwili odjechać w kierunku swojego domu.

Westchnąłem i opadłem na fotel. Ojciec wszedł do pomieszczenia, przytulając mnie, przez co kompletnie straciłem kontrolę nad emocjami, płacząc w jego ramie.

jesienna miłość | jjg+pjmWhere stories live. Discover now