- Zrób coś szalonego! – Gdy po raz pierwszy usłyszała te słowa, miała ochotę zabić swoją najlepszą przyjaciółkę. Dosłownie czuła zapach jej krwi, gdy oczyma wyobraźni widziała, jak rozdrapuje jej twarz wypielęgnowanymi paznokciami. Gdy były młodsze, ich zabawy w prawdę lub wyzwanie były tylko niewinnym łobuzowaniem kilkorga nastolatków, zapijanym tanią wódką nad podmiejskim jeziorkiem. Mimo upływu lat, Amber wciąż na nogach miała ciemniejsze ślady od ukąszeń komarów. To dlatego nigdy nie nosiła krótkich spódnic latem.
W roku, gdy ich paczka zdawała egzamin dojrzałości, zdarzył się wypadek. Chłopak, z którym spotykała się Amber, uparł się, że będzie udawał trupa i przestraszy pierwszą przechodzącą osobę. Otumanieni alkoholem, nie zauważyli, że gałąź, na której Keith chciał się powiesić, była zbyt sucha by utrzymać jego muskularne ciało. Tym bardziej nie zauważyli leżącego na ziemi wyszczerbionego kamienia. Nie był duży. Być może gdyby było wtedy jasno, a oni bardziej trzeźwi, wówczas Keith nie spadłby, a w jego głowie nie byłoby gorejącej dziury. Amber dokładnie pamiętała uczucie lepkości, które zostało na jej palcach, gdy podbiegła mu na ratunek. Lekarz potem powiedział, że Keithowi wypłynął mózg. Zwymiotowała mu wtedy na fartuch.
Wypadek Keitha podzielił ich paczkę, ale też paradoksalnie mocniej ze sobą związał. Chociaż nikt nigdy się nie przyznał, oczywistym było, że obwiniali siebie wzajemnie, o to co się stało. Widok znajomych twarzy budził w każdym z nich jednocześnie wstręt i nadzieję. Każdego następnego roku, przez kolejne osiemnaście lat, spotykali się w noc letniego przesilenia, kontynuując zabawę w prawdę lub wyzwanie. Jakby chcieli w ten sposób odkupić grzech. W pewnym momencie zrobiło się o nich głośniej w nieformalnych kręgach i do starej ekipy zaczęli dołączać inni ludzie. Tacy, którzy szukali motywacji, by ich serca znów mogły szybciej bić. W ten sposób niewinna zabawa zamieniła się w spore przedsięwzięcie, często balansujące na granicy prawa.
Amber nie szukała dodatkowych uniesień. Po śmierci Keitha jej serce rzadko kiedy nie galopowało. W tych krótkich chwilach myślała, że właśnie umarła, tylko ktoś zapomniał wyłączyć jej świadomość. Przez te wszystkie lata, gdy grała z przyjaciółmi w noc letniego przesilenia, zawsze wybierała prawdę. Tym razem było inaczej. Musiała zrobić coś szalonego. Ona, dla której, odkąd skończyła trzydzieści lat, największym szaleństwem była ucieczka przez kuchnię w restauracji z kolejnej, nieudanej randki. Amber wiedziała, że Grace jest nieobliczalna. Gotowa była upublicznić jej brudny sekrecik, gdyby tylko Amber złamała reguły gry. To mogło kosztować ją karierę, a Amber zbyt ciężko na nią pracowała, by teraz to wszystko stracić. Grace okazała jej miłosierdzie. Amber dostała cały tydzień na przedstawienie dowodu swojego szalonego występku. W końcu były najlepszymi przyjaciółkami.
Paczka papierosów i dwie tabletki uspokajające w niedzielny poranek wystarczyły, aby pomysł z detalami zmaterializował się w głowie Amber. Kupiła bilet na samolot w biznes klasie, a szefa poinformowała o nagłej sprawie rodzinnej. Nie czepiał się, od dłuższego czasu był zbyt zajęty torowaniem sobie drogi do prezesury, by przejmować się swoimi podwładnymi. Ten układ zapewniał Amber dziwaczne poczucie spokoju. Gdy wychodziła z domu, umyła ręce dokładnie siedem razy i również siedem razy sprawdziła uzbrojenie alarmu. Westchnęła głęboko, przejrzała się w lustrze i udała się na lotnisko.
Sierpniowe powietrze w Palermo ciężkie było od kurzu i zapachu sfermentowanych pomarańczy. Sycylijskie słońce dawno już wysuszyło miejską roślinność, gdzie nie gdzie tylko pozostawiając zielone zakątki. Grupki azjatyckich turystów siedziały przy fontannach, pożerając zachłannie kremowe, pistacjowe lody, a z co mniej reprezentacyjnych uliczek, wiatr przynosił woń moczu i starych domów. „To jest dobry dzień" pomyślała Amber, zmierzając nieśpiesznie do celu. Dziś nie musiała brać leków. Jej długa, zwiewna suknia od Dolce & Gabbana przyciągała co raz zazdrosne spojrzenia kobiet. Jakiś czas temu Amber przyglądała się tej sukience na jednej ze stron internetowych, ale wtedy nie przyszło jej do głowy, że kilka miesięcy później będzie szła w niej ulicami Palermo. Limonkowy jedwab przyjemnie chłodził jej skórę. Może jednak Grace nie była wcale taką złą przyjaciółką?
YOU ARE READING
Jak pachnie kosmos?
ActionKrótka wprawka pisarska. Akcja, przygoda, nie do końca z tego świata, niespodziewane...może potencjał na coś więcej :)