Obudził ją zapach bergamotki i stęchłej, rozgrzanej ziemi. Nie mogła się poruszyć, zupełnie jakby po tysiącletnim śnie zapomniała jak to się robi. Nomi leżała więc tak dłuższą chwilę, pozwalając by coś rytmicznie łaskotało jej czoło. „Pewnie firanka" pomyślała. Lekki wietrzyk wciąż przynosił cytrusowy zapach lata, pozwalając oprzytomnieć. Gdy udało się jej podnieść ręce do twarzy, dotarło do niej, że jej górna część była szczelnie owinięta materiałem o grubszej fakturze. Czy ostatnio przechodziła jakąś operację? W pamięci najwyraźniej miała luki. Ostrożnym ruchem ściągnęła materiał i otworzyła oczy. Poczuła, jakby metalowy szpikulec wbił się jej w mózg i szybko zakryła twarz rękoma. Miejsce, w którym się znajdowała, było mocno nasłonecznione. Policzyła w myślach do dziesięciu i znów spróbowała. Tym razem udało się jej utrzymać wzrok na tyle długo, by dostrzec więcej szczegółów. Był to sporych rozmiarów pokój z całkowicie przeszkloną jedną ze ścian. Ktoś musiał odsłonić drewniane żaluzje, które teraz lekko stukotały wraz z podmuchami wiatru. Dziwne, bo nie zauważyła, by któreś z okien było uchylone. Niewiele myśląc, zrzuciła się z łóżka i podpełzła na czworakach do dębowych drzwi, sięgając po mosiężną klamkę. Zamknięte.
- Hej! Jest tam kto? – krzyknęła do szpary między drzwiami. Cisza.
– Ktoś przez pomyłkę zamknął drzwi na klucz – Złapała ponownie za klamkę, tym razem mocno szarpiąc. Wyrzeźbione lilie odcisnęły ślady na jej drobnej dłoni, powodując pieczenie. Szarpnęła klamkę jeszcze kilka razy, ostatecznie opadając z rezygnacją na podłogę, a drobinki kurzu zawirowały w promieniach słonecznych. Nomi kichnęła i wytarła mokrą rękę w ciemnozielony, przetykany złotą nicią dywan, następnie policzyła dokładnie ilość mieczy i kwiatów tworzących na dywanie uporządkowany wzór, a potem z braku sił i lepszego zajęcia, spróbowała je przez siebie podzielić. Nie miała pojęcia co robić dalej, jednak perspektywa czekania na osobę, która zamknęła ją w tym pokoju wydawała się niepokojąca. Rozejrzała się więc dookoła siebie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby pomóc się wydostać. Ze zdziwieniem stwierdziła, że oprócz wielkiego łóżka, na którym leżała nie wiadomo jak długo, grubo tkanego, zielonego dywanu, w który wytarła gluty z nosa i przeszklonej ściany, przez którą promienie słoneczne próbowały ją upiec na skwarkę, nie było w tym miejscu nic innego. „Jak w dwugwiazdkowym klasztorze" przeszło jej przez myśl, gdy zorientowała się, że prócz braku telewizora, radia i telefonu, w pokoju nie było również ani jednego zegara.
Sprawność umysłu i ciała wracała jej z każdą upływającą chwilą, dlatego też, gdy przeszła do porządku dziennego nad ubogim wyposażeniem pokoju, chwiejnym krokiem udała się do przeszklonej ściany.
- Ja pierdolę, to jakiś żart – zaklęła pod nosem, gdy zobaczyła ogromną przepaść, prowadzącą prosto w spienioną gardziel rozwścieczonej wody. Od czeluści dzieliło ją tylko szkło i metalowa barierka. Co było jednak niezwykłe, w dalszym ciągu czuła zapach stęchlizny a ciało co raz przeszywały dreszcze. Dotarło do niej, że musi zrobić siku, rozejrzała się więc w poszukiwaniu jakiegoś pojemnika. Chyba zaczynała wariować. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była lita ściana, teraz dostrzegła drzwi. Nomi uchyliła je lekko i jej oczom ukazała się elegancka, buduarowo zaprojektowana łazienka, całkowicie wyłożona marmurem. Przydymione światło nad okrągłym lustrem nadawało pomieszczeniu intymnej atmosfery. Nomi przejrzała się i z zadowoleniem stwierdziła, że wygląda całkiem nieźle, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazła. Jej tęczówki miały wyjątkowo intensywny, błękity kolor. „To pewnie przez światło" pomyślała i siadła na toaletę. Klap. Klap. Hiiiiii. Usłyszała dźwięk przekręcanego zamka i przeciągłe piśnięcie. Zamarła, najwyższym wysiłkiem powstrzymując strumień moczu. Ktoś otworzył dębowe drzwi i teraz był w pokoju. Coś jednak jej podpowiadało, że siedzenie bez ruchu na tej toalecie jest najrozsądniejszym co mogła zrobić. Nozdrza znów świdrował świeży zapach bergamotki, a myśli były rozluźnione. Musiała jeszcze raz policzyć ilość mieczy i kwiatów na dywanie, bo chyba poprzednim razem popełniła błąd. Hiiiii. Klap. Klap. Dębowe drzwi znów były zamknięte na klucz. Była więźniem, co do tego nie miała już wątpliwości.
YOU ARE READING
Kuracja
Science FictionKrótka historia z potencjałem na rozwinięcie. Depresja, odrealnienie, nie do końca z tego świata :)