Weszła do łazienki, ale od razu przeszła jej ochota na długą kąpiel. Zerknęła w lustro i przeczesała włosy. Przed chwilą dzwonił Jordan, czy mógłby wpaść z szeryfem Stilinskim, żeby zadać kilka pytań.
Jordan Parrish. Nie mogła przestać o nim myśleć. Był nie tylko przystojnym facetem, ale też bardzo błyskotliwym. Poza tym potrzebowała go, by odnaleźć Allison.
Westchnęła ciężko i wyszła z łazienki. Postanowiła zaczekać przed domem na policjantów. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem.
Gdy tylko ujrzała nadjeżdżający samochód, zdała sobie sprawę jak bardzo czekała, by znów zobaczyć Jordana. Gdy się do niej uśmiechnął, wysiadając z samochodu, jej serce wykonało salto. Podeszła do nich.
— Usiądźmy na patio. Jest taka ładna pogoda — poprowadziła ich na tyły domu, ścieżką wyłożoną płytami chodnikowymi. Usiedli przy okrągłym stole z kutego żelaza.
— Zbadaliśmy medalion, były na nim ślady krwi. Krwi Allison — odezwał się Jordan.
— Spodziewałam się tego.
Szeryf spojrzał na nią uważnie.
— Wzięliśmy go ze sobą. Może coś zobaczysz — podał jej medalion. Był ciężki i zimny. Zamknęła oczy, skupiając się.
Zobaczyła przystojnego wysokiego mężczyznę, który kopał coś w przydomowym ogródki warzywnym. Po chwili zobaczyła czarny worek, obok niego. Potem wizja zniknęła. A ona zaczęła krzyczeć i zerwała się z krzesła, rzucając na płyty medalion.
— Co się z nią dzieje do cholery?! — jak przez mgłę usłyszała zdenerwowany głos Jordana.
— Zaraz jej minie — mruknął Szeryf i pomógł jej usiąść, gdy przestała krzyczeć, podał jej szklankę z wodą. Wypiła duszkiem, czując pod powiekami gromadzące się łzy. Była u kresu sił.
— Lydio? Co widziałaś? — spytał cicho Stilinski, kucając obok i patrząc na nią z troską.
— Mężczyznę, był wysoki i przystojny. Miał ciemne włosy. Kopał coś w ogródku warzywnym. Potem zobaczyłam obok niego duży worek.
— Możesz podać jakieś znaki szczególnego tego mężczyzny? Czy gdybyś go zobaczyła na żywo, rozpoznałabyś go?
— Nie wyglądał jakoś szczególnie, ale myślę, tak — odrzekła. Wciąż przed oczami miała ten czarny worek i coraz mroczniejsze myśli. Nie! Gdyby Allison nie żyła, to ona na pewno by o tym wiedziała! Musi wierzyć, nie może się poddać!
— Pojedźmy na posterunek. Może będzie w naszym systemie danych — Jordan spojrzał na szeryfa.
— Nie, dzisiaj już nie.
— Co takiego?! — rzucił szorstko. — Dlaczego nie?
— Nie jestem w stanie teraz myśleć, muszę... muszę wszystko poukładać — zwróciła się do szeryfa, ignorując grymas na twarzy Jordana. — Przyjadę jutro o dziewiątej na posterunek, dobrze?
— Super. Do jutra — Jordan ruszył przed siebie.
Szeryf powoli wstał.
— W razie czego to dzwoń.
Pokiwała głowę, zmuszając się do uśmiechu.
Gdy samochód zniknął za zakrętem, wbiegła do sypialni, wzięła z szafy czyste ubrania. Potrzebowała pomyśleć, a najlepiej myślało jej się w wannie pełnej pachnącej piany.
Już miała ruszyć do łazienki, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
Zbiega krętymi schodami i ujrzała w progu wysokiego mężczyznę w skórzanej motocyklowej kurtce. Miał ciemną karnację, barczyste ramiona. Cała jego postawa jasno mówiła, że jest groźny. Cofnęła się kilka kroków, niepewna co ma zrobić.
CZYTASZ
K R Z Y K BANSHEE
FanfictionLydia Martin jest Banshee. Wyczuwa kiedy ktoś umiera. Potrafi także użyć swojego krzyku jako broni, a nawet nim zabić kogoś. Nienawidzi jednak swojego daru i uważa go za przekleństwo. Kiedy jednak ma wizję w której umiera jej najlepsza przyjaciółka...