Zróbcie mi wieczór przed ciężkim dniem i skomentujcie swój ulubiony fragment. 🙏
—————
- O czym myślisz? - usłyszała syk otwieranych butelek z piwem i przyjęła jedną od mężczyzny, kiedy stanął przed nią. Siedziała na skraju bagażnika wypożyczonego pick upa i wpatrywała się w świetlną łunę nad Las Vegas. Byli niecałe 50 km poza miastem, gdzieś na poboczu drogi numer 95 prowadzącej z LV do Indian Springs. - W sumie to nawet nie wiem. - uśmiechnęła się do niego, a jej oczy błysnęły w ciemności, kiedy uniosła wzrok. Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Miała po prostu pustkę w głowie, ale była to przyjemna nicość. Nie miała w tym momencie żadnych zmartwień, czuła się wolna i najzwyklej w świecie szczęśliwa. - Na zdrowie. - odwzajemnił uśmiech, kiedy stuknęli się butelkami i pociągnął łyk piwa. Odstawił butelkę tuż obok jej biodra i stanął między nogami, przejeżdżając przy tym dłońmi po jej udach. - Nie jest ci za gorąco? - zaczęła bawić się suwakiem jego kurtki, aż w końcu zsunęła mu ją z ramion. Temperatura ciągle była wysoka, a dodatkowo nagrzany po całym dniu pustynny piasek oddawał swoje ciepło. - Wiesz... jeszcze wielu rzeczy nie robiliśmy. - podzieliła się z nim swoim ostatnim przemyśleniem. - Na przykład? - zacisnął palce mocniej na jej udach, nie spuszczając z niej wzroku. - Chyba nigdy tak po prostu nie uciekliśmy od wszystkich i wszystkiego. Po prostu. - zsunęła się na skraj bagażnika i objęła go nogami. - Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - roześmiał się, całując ją przy tym w czoło, na co od razu nadstawiła skroń. Nie wypuszczając z dłoni butelki położyła ręce na jego ramionach, przykładając szklane opakowanie do jego rozgrzanego karku. - Dużo mieliśmy tych pierwszych razów. - szepnęła w jego usta, trącając nosem jego. - Tych przyjemnych nigdy nie będę żałował. - mruknął, przejeżdżając językiem po jej wargach. - Kocham cię Kuba. - dodała jeszcze zanim wpiła się w jego usta, smakujące piwną goryczką. Wokół nich panowała głucha cisza, przerywana jedynie cichymi mlaśnięciami, kiedy zatracili się w sobie. Jęknęła cicho, kiedy zjechał wargami na jej szyję i odchyliła głowę, podpierając się na jednym ręku. Wypuściła butelkę z rąk, wplatając palce w jego bujne włosy i pociągnęła go na siebie, zapierając się o bagażnik, żeby podsunąć się wyżej. Złapał ją za biodra i przesunął ją w górę, momentalnie znajdując się na niej. Sapnął głośno, kiedy zimnymi od butelki palcami zaczęła błądzić pod jego koszulką, aż w końcu, wyraźnie spragniona jego ciała, ściągnęła ją i odrzuciła gdzieś w bok. Czuła wibrujący telefon w drobnej kopertówkę, która leżała obok, ale nawet nie miała ochoty po nią sięgać. Wsunął rękę pod jej wygięte w luk plecy, a palce drugiej zacisnął na jej piersiach, idealnie podkreślanych przez biustonosz. Przez cały wieczór tworzył w głowie obrazy, które teraz stawały się rzeczywistością. Niecierpliwie szarpnął za mały suwak po jej boku, nieco rozrywając przy tym materiał, żeby w końcu pozbyć się osłaniającej ciało bluzki. Obsypał pocałunkami jej nagie ramiona i wyciągnięte ręce, zsuwając z niej jedwabny materiał. Ścisnął do siebie piersi, liżąc obojczyki, wyciągając je przy tym ze stanika. Otwartymi dłońmi potarł nabrzmiałe już sutki i zsuwał się niżej, pieszcząc wargami każdy centymetr jej ciała. Pisnęła, gdy nagle zacisnął palce na jej kroczu i uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć. - Co tam? - roześmiał się i przysunął się, żeby skraść jej kolejny pocałunek. - Nie zabieraj się jak pies do jeża. - potarła dłonią wybrzuszenie w jego spodniach, a chłopak znowu parsknął śmiechem. Przysiadł na jej biodrach i zaczął rozwiązywać szeroki, materiałowy pasek spodni. Podparła się na rękach i w końcu, ku jego zadowoleniu, uwolniła piersi z biustonosza. Zsunął się na ziemię, stając w lekkim rozkroku i złapał na nogawki jej spodni, żeby się ich pozbyć. Sprawnie rozpiął paski na jej kostkach i zrzucił sandały, całkowicie ją rozcierając. Oblizał wargi, całując przy tym wnętrze jej ud, co doprowadzało ją niemal do szału. Tak dobrze znał wrażliwe miejsca na jej ciele, tak celnie potrafił pieścić je tak delikatnie... Przeciągłe jęknęła jego imię, co było piękną melodią dla jego uszu. Mimo tego nie zamierzał się spieszyć. Pragnął jej. Mokro pocałował podbrzusze, delikatnie masując je dłonią, którą w końcu ponownie zjechał na jej krocze. - Zlituj się, no. - ponagliła go ponownie i uniosła biodra, poruszając nimi na boki. Zsunęła z siebie majtki i zahaczając stopą o materiał posłała je w cholerę. Przez kilka sekund stał między jej nogami, po prostu podziwiając jej wyprężone, nagie ciało. Metalowy dźwięk odcinanej sprzączki od paska dał jej nadzieję, że w końcu będzie mogła poczuć go w sobie, wtulić twarz w jego szyję i zgrać ruchy ich bioder, tworząc przy tym jedną, harmonijną całość. - Grabowski. - warknęła, gdy napięcie sięgało zenitu. Uśmiechnął się kącikiem ust, widząc jak bardzo jest poirytowana i na skraju błagania żeby ją po prostu zerżnął. - Jestem. - jednak nie potrzebował już słów, żeby zaznaczyć swoją obecność. Wbił palce w jej biodra i ściągnął ją do się ile, od razu wsuwając się w nią gładkim ruchem. - Tak, tak, tak. - zaskomlała kilkukrotnie, podpierając się na ręku, gdy zaczął wolno, ale głęboko penetrować jej rozpalone wnętrze. - Nie każ mi tak długo czekać. - objęła go ramionami, ocierając się piersiami o jego roznegliżowaną klatkę. Złapał ją za pośladki i podrzuciła sobie, kiedy skrzyżowała kostki, przylegając do niego jeszcze bardziej. Stęknął głucho, kiedy zacisnęła zęby na jego ramieniu, gdy zdecydowanie przyspieszył tempo. Czuł jak szybko i ukrywanie oddycha, gdy chowała twarz w jego szyję, raz po raz kąsając wytatuowaną skórę. Wbiła pięty w jego pośladki, zostawiajac na jego umięśnionym ciele czerwone pręgi po paznokciach. Wijąca się w jego ramionach kobieta zadziałała jak najlepszy na świecie afrodyzjak. Miał wrażenie, że nogi ma jak z waty, a szybko bijące w jego klatce piersiowej serce chwilami podchodziło mu do gardła. Czuł się jak dzieciak, nastolatek, który pierwszy raz zamoczył i spuścił się po trzydziestu sekundach. Wilgotne od potu ciało dziewczyny momentami wyślizgiwał mu się z rąk. Nieco mocniej niż zamierzał położył ją na pace, nawet na moment nie wysuwając się z niej. Podparł się na rękach po bokach jej głowy i docisnął miednicę do jej podbrzusza. Przyciągnęła go do siebie, prawie na oślep odnajdując jego usta. - Właśnie tak. - wyjęczała, gdy jednak dłonią docisnął jej podbrzusze, posuwając ją szybko i głęboko. Dokładnie tak jak teraz pragnęła. - Nie przestawaj. - syknęła, po raz kolejny zaciskając zęby na jego ramieniu. Zbliżający się orgazm już przejął kontrolę nad jej ciałem, a silne skurcze powodowały, że uciekała biodrami na bok lub niemal siadała. Głośno wyjęczała jego imię, mieszając je z kilkoma przekleństwami rzuconymi na wydechu, kiedy dosłownie kilka sekund później osiągnęła upragnione spełnienie. Zaciskające się rytmicznie mięśnie jej pochwy na członku doprowadziły go na szczyt chwilę później. Dysząc, ułożył się na niej, tuląc policzek do jej piersi. - Bądź ze mną. - wyszeptała, patrząc w ciemnogranatowe niebo, kiedy nad ich głowami przemknęła spadająca gwiazda.
- Kurwa. - zaklnęła głośno, nagle przerywając pocałunek. - No weź. - jęknął, wyraźnie zawiedziony. Stali nieopodal wejścia do hotelu, jeszcze ciesząc się sobą nawzajem przed wejściem do środka. Oboje uznali ostatnią noc za jedną z najlepszych ich w życiu, chociaż żadne nie powiedziało tego głośno. - Krzysiek. - syknęła, próbując schować się za niskim murkiem, jednak Kondracki już zmierzał w ich kierunku. - Que! - ryknął, na co ten gwałtownie odwrocil się. - A ty się nie chowaj do kurwy nędzy. - rzucił do Lisy, która wyprostowała się i stanęła przy boku Kuby, chowając się pod jego ramię. Zacisnęła wargi w cienką linię, próbując za wszelką cenę powstrzymać śmiech. Widok rozwścieczonego Krzysztofa, którego policzki przypominały kolor jego czupryny niezwykle ją rozbawił. - Znikasz, nie raczysz się odezwać.. Za godzinę mamy samolot, a ty? - zaczął machać rękoma, a jego składnia pozostawiała wiele do życzenia, kiedy wyrzucał z siebie pretensje w kierunku przyjaciela. - A ty z czego się śmiejesz?! - wrzasnął na dziewczynę, która trzęsła się ze śmiechu, wydając z siebie dziwne, zduszone dźwięki. Wybuchnęła głośnym śmiechem, kiedy zwrócił jej uwagę i przestała już nad sobą panować. - Czy ty wiesz która jest godzina?! - wbił palec wskazujący w klatkę piersiową Kuby, sekundę później uderzając go pięścią w ramię, kiedy zaczął rechotać równie gromko jak Lisa. Grabowski sięgnął po telefon, żeby sprawdzić czas, ale urządzenie nie zareagowało. Jego wargi uformowały literkę O. - Rozładował się. - stwierdził, na co dziewczyna zakrztusiła się, donośnie przy tym świszcząc - O kurwa, nie mogę, - zawyła, ocierając wierzchem dłoni łzy spływające po policzkach. - Nie widzę w tym nic zabawnego! - syknął rozjuszony Kondracki, ale tylko jeszcze bardziej ich rozbawił. - Chodź. - Que zgarnął do siebie dziewczynę i potykając się o własne nogi, w dalszym ciągu pokładając się ze śmiechu, pokonali kilka schodków i zniknęli w środku budynku. - Bardzo, kurwa, zabawne. Ha ha ha! - ryknął za nimi Kondracki, bo wcale nie było mu do śmiechu, kiedy najlepszy przyjaciel po prostu przepadł w ciągu nocy.
——-
I jak wrażenia? 😜
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...