Rozdział 28 || "Ruby? Ona przeżyje...? Tak?"

28 2 0
                                    

pow. Miki

W miarę szybkiej jazdy mojego nowego Lamborghini byliśmy w kilka minut na miejscu. Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi narzeczonej.

- To jesteśmy na miejscu skarbie. - powiedziałem i zamknąłem za nią auto gdy wysiadła. - Chodź. - powiedziałem uśmiechając się do niej.

Miałem przeczucie jednak, że coś złego dzieje się na plaży. Zawsze tak mam... Pokierowaliśmy się na plażę, a moim oczom ukazał się widok, jaki zaparł mi dech w piersi. Lucy leżała krwawiąc, a ten skurwiel stał z pistoletem w ręce. Zajebie go osobiście. Chwyciła mnie za rękę.

- Siedzimy tu do zachodu słońca, bo inaczej ci nie odpuszczę - mruknęła, gdy szliśmy spacerem wzdłuż plaży.

Po chwili dostrzegła kogoś leżącego na piasku i zaczęła się niepokoić. Gdy byliśmy trochę bliżej to zobaczyła, że to Lucy, i że piasek przy niej jest zakrwawiony.

- Cholera - rzuciła i momentalnie znalazła się obok dziewczyny. - Lu, ej, otwórz oczy - poprosiła - Mikołaj zrób coś! - ucisnęła ranę. 

pow. Lawrence

Syknął z bólu i rzucił się do ucieczki. Rana w ręce i na plecach na prawdę dawały w kość, a rana na plecach obficie krwawiła. Dwójka ludzi, którzy się znaleźli na plaży nie poprawili jego sytuacji. Biegł ile sił w nogach i na ile ten głupi piach mu pozwalał. Był już niedaleko swojego vana. Mimo wszystko na twarzy gościł mu szeroki uśmiech i uczucie dumy oraz satysfakcji. O ile dziewczyna umrze to będzie wszystko w porządku. Ucieknie do Australii prędzej niż zamierzał i tyle.

pow. Miki

Nie odzywała się do nikogo. Jej rana krwawiła chyba coraz bardziej. Wyciągnąłem swój pistolet i wymierzyłem w Lawrence'a, ale skurwysyn zdążył mi uciec.

- Kurwa mać! - wrzasnąłem. - Poprowadzisz do szpitala Ruby. A on zapłaci jeszcze. Jeśli ona umrze to on też zdechnie. Zajebie go własnymi rękoma. Gwarantuje mu to. - podszedłem szybko do leżącej dziewczyny i Ruby. - Kurwa.. Krwawi dość mocno. Szybko zabieramy ją! Ruby leć do auta!! - krzyknąłem biorąc Lucy na ręce.

Trzeba było zabrać ją jak najszybciej do lekarza specjalisty. Nasz medyk mógł nic nie dać. Ona w każdej chwili mogła umrzeć. Nawet teraz na moich rękach. Szybkim krokiem przeszedłem do auta i wsiadłem na miejsce pasażera, mając Lucy na sobie. Uciskałem jej ranę, żeby nie krwawiła aż tak mocno, ale niestety... Nie dałem rady zatamować jej aż tak bardzo.

- Szybko, do szpitala! Nie zastanawiaj się tylko jedź! - nakazałem Ruby.

pow. Ruby

Szybko odpaliłam samochód.

Cholera, cholera, cholera, cholera... Muszę przyśpieszyć.

Starałam się jechać jak najkrótszą drogą i jednocześnie ominąć korki. Po paru minutach, które ciągnęły się niemiłosiernie dojechaliśmy pod szpital. Natychmiast wysiedliśmy, a ja pobiegłam do szpitala przodem, żeby ostrzec kogoś o naszym przyjeździe. Dopadłam do pierwszego lekarza, którego zobaczyłam.

- Proszę nam pomóc, nasza przyjaciółka... Ona... Jest ranna... Ktoś ją napadł - wytłumaczyłam bardzo ogólnie, ale gdy Mikołaj wszedł z nią na rękach to lekarz zrozumiał powagę sytuacji i podbiegł do pielęgniarki, która przyszła z łóżkiem. Sztab osób wziął Lucy od Mikołaja i ruszyli w głąb szpitala. Podbiegłam do narzeczonego i przytuliłam się. 

Miał jej krew na rękach. Był dość... Smutny? Roztrzęsiony? Sam już nie wiedział w tym momencie, co czuł.

- Ruby? Ona przeżyje...? Tak? - patrzył na mnie przytulając do siebie. Trząsł się lekko z "wrażeń". Miał być ładny pogodny dzień, a tu co? Strzał i może być po naszej koleżance.

Gangsterska MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz