Rozdział 16

217 17 7
                                    

Od kolejnej wizyty mojego ojca minął tydzień. Nie mogłam przestać myśleć o tej całej sytuacji i nie wiedziałam co powinnam zrobić, jeśli cokolwiek w ogóle powinnam. Nie potrafiłam wybaczyć temu człowiekowi.

Niebawem nadszedł kolejny tydzień, który miał przynieść nowe wyzwania. Weszłam do swojego gabinetu, w którym jak co dzień zastałam Kornela.

- Cześć - odezwał się.

Usiadłam za biurkiem, odpalając komputer. Wyciągnęłam z torebki telefon, przenosząc wzrok na jego wyświetlacz.

- Cześć - powtórzył.

Nie odpowiedziałam.

- Długo to jeszcze zamierzasz ciągnąć? - westchnął.

- Ale co?

- To wszystko...

Wzruszyłam ramionami.

- Łucja, ja nie chcę, żeby między nami tak było...

- Trzeba było nie wtrącać się w moje życie.

- Ale ja się o ciebie martwię, nie rozumiesz tego?

- Martwisz się o mnie? - powtórzyłam rozbawiona - Jestem dużą dziewczynką, Kornel.

- Ja wiem, ale...

- Ja nie chcę tego słuchać - wtrąciłam - Mam dość słuchania o tym, jaki to Maciek jest beznadziejny.

- Dobrze - odparł - Przepraszam. Nie będę poruszał z tobą jego tematu.

- Z pewnością.

- Przyrzekam.

- Mhm.

- Daj mi szansę...

- Ale jeśli jeszcze raz go obrazisz to zarządam zmiany aplikanta. Rozumiemy się?

- Jasne - uśmiechnął się.

Cały dzień upłynął po hasłem "Papierki, papierki i jeszcze więcej papierków". Może to i dobrze, bo zważając na ostatnie wydarzenia, nie miałam siły na przygody. Równo o godzinie siedemnastej wyszłam z budynku. Rozejrzałam się po parkingu, jednak nie zobaczyłam tu osoby, która rzekomo miała tu na mnie czekać. Głęboko westchnęłam, tym samym wykręcając jego numer.

- Halo?

- Maciek, no gdzie ty jesteś?

- Jak to gdzie jestem? W pracy.

- Przecież obiecałeś mi, że skończysz wcześniej...

- Kurczę, kotku nie dam rady. Mam totalne urwanie głowy.

- Ale...

- Muszę kończyć, bo mam klientów. Buziaki.

Nie czekając na moją odpowiedź odłożył słuchawkę. Zacisnęłam wargi, rzucając telefon do torebki.

- Jak zawsze - powiedziałam sama do siebie.

- Co jak zawsze? - usłyszałam za sobą.

- Ohhh, nic - odburknęłam.

- Wracasz sama?

- A co?

- A nic. Mógłbym się podrzucić.

- Przejdę się.

- Czyli jednak - uśmiechnął się, wskazując na swój samochód - Wsiadaj.

- Nie...

- Oj no, wsiadaj! - wtrącił.

Przewróciłam oczami, zaczynając kroczyć w kierunku jego auta. Wsiadłam do środka, niedbale zapinając pasy. Zapatrzona w ekran swojego smartfona dopiero po kilkunastu minutach drogi zorientowałam się, że jesteśmy na drugim końcu miasta, a już na pewno na drugim końcu mojej dzielnicy.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz