Rozdział XII

117 14 8
                                    

- Szybki unik, a kiedy się schylił, już nie było dla niego ratunku.

- Może się nie znam, ale to chyba nie było, jak by to określić, honorowe?

- Spokojnie, nie podciągajmy tego pod takie pojęcia. Po prostu byłem sprytniejszy.

- Powinnam się domyślić, że lubisz mieć nad nimi przewagę.

Usadowieni przy narożniku długiego stołu w wielkiej jadalni, Bayram i Neira spokojnie jedli śniadanie. Byli jednymi z nielicznych, którzy o tej dość wczesnej porze zjawili się na pierwszy posiłek dnia. W przypadku dziewczyny wstawanie znacznie przed innymi było normą, natomiast młodzieniec już piąty kolejny ranek utrwalał w sobie nowy nawyk. Postanowił pojawiać się na placu treningowym godzinę przed ustalonym czasem rozpoczęcia ćwiczeń, aby witać omegi na przygotowanym terenie, samemu będąc po rozgrzewce. Konieczność szybszego zbierania się z łóżka nie przeszkadzała mu jednak w przesiadywaniu i czytaniu książek do późna, ale stopniowo przyzwyczajał się do krótszego snu.

- Niedługo przejdziemy do bardziej wymagających technik. Powinny im się spodobać, skoro są tacy wyrywni.

- Mówisz? Większość z nich znam od dłuższego czasu i nigdy nie wyglądali na walczaków - brunetka z zaciekawienia uniosła jedną brew.

- Jak widać, w każdym drzemie taka wojownicza dusza - Shayrs odpowiedział wzruszeniem ramionami.

- Dobrze, że się podjąłeś ujarzmienia jej w każdym z nich.

- To już dwa tygodnie... Pomyśleć, że zaczęło się od niewinnej pokazówki z Alanem, Christianem i Lucasem.

- No właśnie, jak idzie twojemu najbardziej ulubionemu podopiecznemu? - zapytała z mocnym przekąsem, co szatyn skwitował krótkim ironicznym uśmieszkiem.

- Nie opuścił jeszcze ani jednego treningu, zawzięty - przerwał, łapiąc w dłoń szklankę z sokiem - A co do umiejętności, ma potencjał i to spory.

- Służą mu te ćwiczenia. Jest spokojniejszy, bardziej wyluzowany.

- Skoro ma się gdzie wyżyć, po co ma się spinać? Zdrowiej dla niego i wszystkich - oparł się wygodniej na krześle, przez chwilę rozglądając się po sali.

- Widziałam was kilka razy w starciu - Cloen nachyliła się bliżej stołu - Z nikim nie jest tak zaciekły w walce jak z tobą.

- To oczywiste, przecież nadepnąłem mu na odcisk już pierwszego dnia znajomości - splótł ręce na klatce piersiowej - Ale ma jakiś swój rozum, skoro się na mnie nie obraził i chce się uczyć walczyć.

- Przyznam, że cały czas się zastanawiam, jaki ty masz plan na niego.

- Plan? Nie, żadnego - chłopak pokręcił obojętnie głową - Nie chcę z niego zrobić „kogoś". Powiedzmy po prostu, że chciałbym być dla niego takim... starszym kumplem, co go nauczy życia, o.

- Może lepiej starszym bratem? - uśmiechnęła się szeroko - Dzieli was ile, pięć lat? Idealnie wręcz.

- Tak czy siak, młodemu przyda się ktoś taki. Sama mi mówiłaś, że stracił ojca kilka lat temu. W ogóle, co się takiego stało?

- To... trudny temat, myślę - entuzjazm dziewczyny nagle opadł, co zwróciło uwagę Shayrsa - Nie jestem pewna, czy należy go teraz poruszać.

- Oho, od razu zrobiło się ciekawie - wyraźnie zaintrygowany Bayram pochylił się w jej stronę - Strzelam, że nie powinienem tego drążyć przy tobie, tylko mam przy młodym spróbować sam?

- A miałeś w ogóle zamiar to zrobić? Jeśli dobrze pamiętam, właśnie sam się chciałeś całkowicie zająć Lucasem - zripostowała natychmiast, na co lekko zaskoczony młodzieniec zareagował pstryknięciem palcami.

Likantrop [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz